czwartek, 1 października 2015

Zbrodnia w górach: Odwet (PC) - recenzja

Grupa ludzi w miejscu odciętym od świata to doskonały materiał na kryminał, o czym swego czasu przekonała nas Agatha Christie w genialnej powieści „I nie było już nikogo”. Z podobnej recepty skorzystali też potem inni twórcy, osiągając mniej bądź bardziej udany efekt końcowy. Casualowa gra pt. „Zbrodnia w górach: Odwet” znalazła się na szczęście w gronie tych, którzy odnieśli sukces.

Wyżej wymieniona produkcja pozwala wcielić się w niejakiego Philipa White’a, będącego z zawodu lekarzem. Naszego protagonistę poznajemy w chwili, gdy odbiera telefoniczne wezwanie do chorego pacjenta. Mężczyzna, który pilnie potrzebuje pomocy, przeszedł ponoć zawał serca i przebywa w górskim ośrodku o nazwie Hotel Pod Białym Wilkiem, dokąd czym prędzej się udajemy. Niestety, doktor White zalicza po drodze wypadek samochodowy, a co gorsza, to ledwie początek jego kłopotów. Chociaż dociera do celu w jednym kawałku, burza unieruchamia go w położonym na odludziu ośrodku.

Śmiertelną rozgrywkę czas zacząć

Gwoli ścisłości, zaistniałej sytuacji winne są nie tylko kiepskie warunki atmosferyczne. Po okolicy grasuje bowiem wyjątkowo wyrafinowany zabójca – nie dość, że postanowił w chory sposób zabawić się ze swoimi ofiarami, to jeszcze „łaskawie” informuje o tym fakcie głównego bohatera. Philip zostaje zatem zmuszony do wzięcia udziału w morderczej grze, wespół z resztą nieszczęśników, którzy przyjechali do hotelu. O dziwo, lekarz spotyka tam samych gości, zaś obsługi ani widu, ani słychu. Nietrudno przewidzieć, że pierwszy trup dość szybko pojawi się na scenie, a wkrótce dołączą do niego kolejni nieboszczycy. Ponadto całkiem możliwe, iż to właśnie w gronie zameldowanych osób znajduje się sprawca bądź sprawczyni zamieszania, ukrywając przed pozostałymi swoje prawdziwe zamiary. Co najważniejsze, każdy wydaje się podejrzany, jak przystało na porządny kryminał.


Gęsto, z napięciem i klimatem

Trzeba przyznać, że twórcy gry zręcznie sieją wątpliwości w umysłach odbiorców. Postacie kierują się czasem niezbyt jasnymi motywami, a w miarę rozwoju fabuły atmosfera coraz bardziej się zagęszcza, nie szczędząc interesujących zwrotów akcji. Scenariusz produkcji wciągnął mnie od samego początku, w efekcie czego grałam z nieustanną ciekawością odnośnie dalszych wydarzeń. Chciałam dowiedzieć się, jakie tajemnice może skrywać sam ośrodek, dlaczego poszczególni bohaterowie trafili do hotelu i jaki dokładnie jest między nimi związek, włącznie z doktorem Philipem. Bez zdradzania konkretów, dodam jeszcze, że w kilku momentach formuła rodem z „I nie było już nikogo” została doprawiona szczyptą elementów, przywodzących lekko na myśl motywy w stylu filmowej serii „Piła”. Od razu jednak uspokajam, iż nie ma mowy o żadnym plagiacie ani epatowaniu makabrą – to po prostu bardzo delikatna domieszka, podana z odpowiednim wyczuciem.

Przy tym korowodzie fabularnych zalet najsłabiej wypada finał, co nie znaczy, że deweloperzy polegli pod tym względem na całej linii. Historia prawidłowo osiąga wtedy punkt kulminacyjny, natomiast wcześniej twórcy budują dla niego stosowne podłoże. Zakończenie dostarcza również sporo wyjaśnień, uporządkowujących zdobyte informacje i wypełniających brakujące elementy układanki. Problem w tym, iż mimo wszystko pozostawia z małym niedosytem. Mianowicie nie potrafiłam odpędzić od siebie wrażenia, że zwieńczenie tej opowieści zrobiono jakby na szybko. Nie jest źle, ale przydałoby się troszeczkę więcej szlifu w ostatnich minutach produkcji.


HOPA wysokiej klasy

Po omówieniu warstwy narracyjnej, pora przyjrzeć się pozostałym aspektom Zbrodni w górach. Jeśli chodzi o mechanikę, Odwet oferuje nam casualową zabawę, która bazuje na popularnym wśród niedzielnych graczy miksie przygodówki z wyszukiwaniem ukrytych obiektów. Co istotne, poszczególne składniki zostały solidnie wykonane. W przypadku scen hidden object, mamy do czynienia z jednym typem takich plansz, przy czym wbrew pozorom nie są to standardowe ekrany z tekstową listą, zawierającą minimum kilkanaście przedmiotów do znalezienia. W zamian zetkniemy się z czymś w rodzaju fragmentarycznych scen HO, gdzie wypatrujemy raptem kilku rekwizytów. Spis u dołu ekranu zastąpiono okręgiem, na który składają się mniejsze kółka z wizerunkiem potrzebnych szpargałów, tyle że w wersji monochromatycznej. Dla przykładu, trzeba będzie znaleźć zawartość torby lekarskiej lub rzeczy niezbędne do złożenia kranu, by móc potem zakręcić wodę. Po dostrzeżeniu danego obiektu, musimy ją przeciągnąć na okrąg, a wraz z uzbieraniem kompletu zyskamy przedmiot, jaki zasili nasz ekwipunek.

To, co wyląduje w inwentarzu, przyda się oczywiście wtedy, kiedy produkcja przybiera formę tradycyjnego point and clicka. W czysto przygodowych partiach zajmiemy się zbieraniem i używaniem różnych gratów, przeprowadzaniem konwersacji, a także rozwiązywaniem zagadek logicznych (m.in. chronologiczne układanie obrazków, przekręcanie rur czy ustawianie bezpieczników). Warto podkreślić, że łamigłówki zostały sensownie zintegrowane z fabułą, często będąc częścią urządzonej przez mordercę gry. Należy ponadto docenić rozmowy z NPC-ami – czasami przyjdzie nam wybrać kwestię dialogową niczym w pełnoprawnej przygodówce, co stanowi rzadkość w pozycjach typu Hidden Object Puzzle Adventure.


Na uwagę zasługuje również pamiętnik głównego bohatera, mimo że jego obecność nie jest dla odmiany nowością w tego typu tytułach. W szczególności spodobała mi się ciekawa sekcja z listą hotelowych gości, która uaktualnia się w miarę naszych postępów (zdjęcia, dokumenty itd.). Oprócz tego, znajdziemy charakterystyczne dla takich dzienników notatki protagonisty z grafikami, zwięźle wypunktowane cele oraz mapę. Ta ostatnia wskazuje aktualne położenie Philipa i miejsca, gdzie można wykonać jakąś czynność. Z jednej strony, trochę szkoda, że mapa nie posiada funkcji teleportacji do wybranej lokacji. Z drugiej, nie uświadczymy tu żmudnego backtrakingu. Historia została podzielona na swoiste etapy, udostępniające miejscówki, które są akurat ważne dla fabuły. Gdy przykładowo musimy w pewnym momencie wyściubić nosa poza drzwi hotelu, schody na piętro zostaną odgrodzone, a scenariusz logicznie usprawiedliwi taki stan rzeczy.

Urokliwe niebezpieczeństwo

Grafika wtóruje linii fabularnej w dziedzinie budowania odpowiedniego nastroju. Lokacje, po jakich będziemy się poruszać, wykonano bardzo ładnie i z dbałością o liczne detale. Hotel Pod Białym Wilkiem to elegancki, luksusowy i zarazem nieco staroświecki budynek. Zawitamy też do bardziej zaniedbanych miejsc, lecz nie przesadzono z zaśmiecaniem plansz, dzięki czemu nie zobaczymy wątpliwej urody grochu z kapustą. Wprawdzie animacja postaci czasami niedomaga, ale generalnie modele bohaterów prezentują się przyzwoicie. Podobnie przedstawia się sprawa ich głosów – choć angielski voice acting nie funduje genialnej gry aktorskiej, żaden z lektorów nie przyprawia o bóle głowy. Co się tyczy innych elementów udźwiękowienia, odgłosy otoczenia i muzyka z powodzeniem podkreślają niepokojącą atmosferę.


Zbrodnia w Górach: Odwet (tytuł oryginalny: Mountain Crime Requital) została wydana przez siedzący w casualowym segmencie Alawar Entertainment, podczas gdy opracowaniem gry zajął się oddział tejże firmy – Alawar Stargaze. Premiera produkcji odbyła się pod koniec 2011 roku, lecz te kilka lat na karku bynajmniej nic nie ujmuje perypetiom Philipa White’a. Morderstwa w górskim ośrodku dzielnie dotrzymują kroku nowszym pozycjom żeniącym przygodówki z ukrytymi obiektami, a nawet przewyższają niejednego, młodszego pobratymca. Jeśli więc chcecie odpocząć przy nieskomplikowanej rozgrywce i jednocześnie prześledzić ciekawą, kryminalną  intrygę, jak najbardziej warto odwiedzić Hotel Pod Białym Wilkiem. Niecałe cztery godziny, które poświęcimy na ukończenie owej produkcji, miną szybko, nie pozostawiając nas z uczuciem straconego czasu.


Ocena: 8/10


Plusy:
+ wciągająca fabuła
+ klimat
+ sceny HO nieco odbiegają od standardowych plansz tego typu
+ dobrze przemyślane zadania rodem z gier point and click
+ rozmowy upodabniające produkcję do przygodówki z prawdziwego zdarzenia
+ pomysłowa sekcja z listą hotelowych gości w dzienniku
+ bardzo ładne lokacje
+ większość elementów oprawy dźwiękowej

Minusy:
- finał mógł być ociupinkę lepiej dopracowany
- niektóre animacje
- na upartego, brak opcji „szybkiej podróży” za pośrednictwem mapy

2 komentarze:

  1. Właśnie skończyłam tą grę. Rewelacja, ale zgadzam się, że finał mógłby być lepszy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz. :) Cieszę się, że gra się podobała. Trochę szkoda, że tak z tym zakończeniem wyszło. Niby było w ostatnich minutach to, co powinno, a jednak czegoś zabrakło - wystarczyło troszeczkę lepiej dopracować ten kawałek. Na szczęście, nie przekreśla to faktu, że gra pozostawia po sobie bardzo dobre wrażenie.

      Usuń

System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.