Źródło ilustr.: pixabay.com |
Nie stronię od
gier, które wymagają od odbiorcy trochę wysiłku. Niemniej nie uważam się za
ortodoksyjnego hardcora, osiągającego spełnienie wyłącznie przy
najtrudniejszych produkcjach. A to dlatego, że bardzo chętnie sięgam też po
tytuły skierowane do tzw. niedzielniaków. Co najistotniejsze, potrafię czerpać
z nich dużo przyjemności.
Sporo
ludzi, włącznie z moją osobą, instaluje takie gry właśnie ze względu na ich
specyfikę. Pozycje, które reprezentują casualowy segment rozrywki, mają
przecież za zadanie zapewnić odbiorcom maksymalnie przystępną zabawę, pomagającą
odprężyć się po ciężkim dniu w pracy lub szkole. Owszem, istnieje ryzyko
trafienia na produkcję, gdzie relaks okaże się kwestią dyskusyjną. Podobnie jak
w przypadku bardziej skomplikowanych rzeczy, wśród tytułów dla niedzielnych
graczy można napotkać mniej udane projekty. Zamiast jednak oddzielać ziarno od
plew, skupię się dziś na pozytywach.
Bo
czego oczekuję od casualowej gry? Ano przede wszystkim prostoty zarówno pod
kątem obsługi, jak i zasad zabawy. Tak więc bez ton statystyk, mnóstwa reguł do
zapamiętania czy rozbudowanej klawiszologii. Jeżeli odpalam coś, gdy jestem
zmęczona innymi sprawami, a mam ochotę na granie, to potrzebuję czegoś łatwego
i szybkiego do ogarnięcia. Produkcji takiej, która ochoczo się przede mną
otworzy, pozwalając brać z siebie to, co najlepsze. Czas niezbędny do
zrozumienia zasad powinien zaś być w takich przypadkach ograniczony do minimum.
Powyższe kryteria odgrywają też niebagatelną rolę wtedy, kiedy człowiek chce
uruchomić grę w ramach krótkiej przerwy od różnych obowiązków.
Jakie
niedzielne tytuły potrafią mnie usatysfakcjonować? Posiadające fabułę czy
pozbawione warstwy narracyjnej? Jedne i drugie, co nie znaczy, iż jestem aż tak
niewybredna albo zachłanna. To zależy głównie od tego, ile czasu mam do
dyspozycji. Jeśli w danym momencie mogę pozwolić sobie jedynie na chwilową
odskocznię od innych zajęć, wolę propozycje bez linii fabularnej lub ze
szczątkową historią. Po szybkim wyłączeniu gry nie muszę bowiem żałować, iż
oderwałam się od monitora przed poznaniem potencjalnie interesujących wydarzeń.
Dla przykładu, ostatnio uruchamiam w takich sytuacjach Infinite Jigsaw Puzzle.
Mianowicie wybieram sobie jeden obrazek i tyle elementów, by ułożyć całą
ilustrację w przeciągu 15-20 minut. Prócz układanek, dobrym wyborem wydają się choćby
gry typu Mahjongg, pinball czy nawet klasyczny windowsowy pasjans (o ile nie
zdążyliśmy go ograć do znudzenia).
Gdy
jednak mogę poświęcić więcej niż godzinę, a nie mam sił na RPG-i, rozbudowane
strategie ani na wymagające zręcznościówki, wolę zwrócić się w stronę gier HOPA
(Hidden Object Puzzle Adventure). Tego rodzaju tytuły wzbudzają powszechną sympatię
wśród casualowej braci i bardzo często można je w sumie nazwać uproszczonymi
przygodówkami. Wszak poza standardowym wyszukiwaniem ukrytych obiektów, zawierają
dużo elementów, które zaczerpnięto właśnie z gatunku point and click. Do tego
wszystkiego zazwyczaj dochodzi jeszcze fabuła. Wprawdzie dość łatwo tu o nieco
oklepane wątki, ale ich użycie nie musi wiązać się z czymś złym. Wręcz
przeciwnie, możemy dostać interesującą historię, którą po prostu przyrządzono
na bazie tego, co dobrze znamy i lubimy.
Screen z ciekawej gry typu HOPA pt. Zbłąkane dusze: Skradzione wspomnienia (Stray Souls: Stolen Memories) |
W
każdym razie, lubię „HOPKI” za możliwość śledzenia linii fabularnej oraz za
przystępne zadania, które nie frustrują, a tym samym nie odrywają od narracji. Przy
okazji nie omieszkam polecić paru pozycji, należących do tejże kategorii. Z
pewnością na uwagę zasługuje oferta polskiego producenta i wydawcy Artifex
Mundi, gdzie nie brak wysokiej klasy gier HOPA (m.in. serie Enigmatis oraz Grim
Legends). Ponadto dobrze bawiłam się przy kilku solidnych tytułach, wydanych
przez rosyjską firmę Alawar Entertainment (np. Mroczne Anioły: Maskarada cieni,
Zbłąkane dusze: Skradzione wspomnienia, Zbrodnia w górach: Odwet).
Gry,
których docelową grupę stanowią casuale, mają zatem całkiem sporo do
zaoferowania. Rzecz jasna pod warunkiem, że liczymy na odprężającą rozrywkę, a
nie na wyczerpującą gimnastykę umysłu bądź palców. Jak napisałam wcześniej,
niekiedy potrzebuję takich lekkich pozycji, natomiast trudniejsze wyzwania
zostawiam sobie wówczas na inne dni. A skoro niedzielne granie zaspokaja pewne
moje potrzeby, tym bardziej nie zamierzam z tego rezygnować.
Myślę podobnie. Z jednej strony lubię odpalić sobie jakiegoś cRPGa, który pochłonie 200 h ciągłego grania, ale nie mam też nic przeciwko, by poprzesuwać kamyki w Treasures of Montezuma IV, które niedawno nabyłem (nie polecam III, bo niedorobiona i nie rozwijana). W sumie dzięki kilku Twoim recenzjom przekonałem się do gier hidden object.
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz. Cieszę się też, że moje teksty przyczyniły się w pewnym stopniu do Twojego zainteresowania grami hidden object. :) Dużo tytułów z tego gatunku to naprawdę warte uwagi propozycje, a zwłaszcza te, które są wzbogacone o solidną dawkę elementów rodem z tradycyjnych przygodówek. Wiadomo - trafiają się gry słabsze, ale tak jest z każdym gatunkiem. Przyznam, że na początku sama byłam niezbyt przekonana do tego typu produkcji. Po prostu moja przygoda z nimi zaczęła się od mniej udanego tytułu. Na szczęście, nie zniechęciłam się i nie żałuję, bo dzięki temu na moim kompie zagościły bardziej interesujące gry z wyszukiwaniem ukrytych obiektów.
UsuńCo do Treasures of Montezuma, nie grałam, ale miałam okazję bawić się innymi grami typu match 3 i ogólnie odpowiada mi taka mechanika. Dziękuję więc za podanie tego tytułu, będę mieć go na oku i jeśli wpadnie w moje ręce, nie omieszkam przetestować. :) Tak jak radzisz, nie będę jednak rozglądać się za trzecią częścią tej serii.
W ToM grałem lata temu na komórce, więc ucieszyłem się, jak w jakimś tam bundlu była trójka. Wyobraź sobie moje rozczarowanie, gdy gra regularnie, co 15 min, się crashowała. Dopiero wtedy popatrzałem na komentarze. Cóż. Czwórka jest dużo lepsza i działa płynnie. Aha, gierka dość szybko robi się bardzo trudna. Tak ostrzegam, byś nie nastawiała się na 100% relaks. :^)
UsuńDobrze wiedzieć - postaram się pamiętać, że w ToM4 nie ma zbyt lekko i w razie czego nie będę jej rezerwować na chwile, gdyby zależało mi przede wszystkim na bezstresowym graniu. :)
UsuńWracając do wcześniejszej części, nie dziwię się Twojej irytacji, ale mam nadzieję, że reszta tytułów z owego bundla reprezentowała już wyższy poziom.
Szczerze, to nie wiem. Pewnie je sprzedałem, albo czekają w kolejce na odpalenie... Od pół roku nie kupuję gier, tylko próbuję pokończyć te, które już mam. Ale to nie takie proste, jak się jest już starym dziadem i nie ma się czasu na knurzenie przed kompem. A i chęci brak. Jedyne na co mam jako taką ochotę, to nakarmić koty w Neko Atsume...
UsuńMoże to tylko chwilowy brak chęci? Ja niekiedy tak miewam, że przez jakiś czas nie chce mi się zbytnio grać - co najwyżej przy jednym tytule zostaję, ale nie przesiaduję przy nim nie wiadomo ile, tylko w małych ratach go przechodzę.
UsuńNah, jestem leniem z natury. To wszystko. :3
Usuń:)
Usuń