Pieniądze
szczęścia nie dają, lecz brak kasy też nie, zwłaszcza jeśli człowiekowi grozi
wylądowanie na bruku. Nie dziwota więc, że państwo Wright cichaczem przytulają
gotówkę, znalezioną w mieszkaniu pewnego nieboszczyka. Niestety, poznają
wówczas ciemne strony posiadania nie tylko grubego, ale i brudnego szmalu,
który ściągnie na nich nieliche kłopoty.
Tom
i Ann Wright, czyli główni bohaterowie „Dobrych ludzi”, to młode amerykańskie
małżeństwo, od pewnego czasu mieszkające w Londynie. Kochają się mocno, lecz
ledwo co wiążą koniec z końcem. Ba, utrzymanie się na powierzchni zaczyna być w
ich przypadku bardzo grząską sprawą, a to dlatego, że wydali wszystkie
oszczędności, w zamian zyskując długi. Aż tu nagle spada im manna z nieba albo
raczej z sufitu, bo tam w swojej kanciapie niejaki Ben schował ponad 200
tysięcy funtów, oczywiście zanim jeszcze rozstał się z ziemskim padołem. Nie
żeby Wrightowie pomogli mu wyzionąć ducha czy bezczelnie włamywali się do
cudzych chałup. Mieli prawo zajrzeć do lokum nieżyjącego już mężczyzny, gdyż to
właśnie u nich wynajmował mieszkanie. I gdy – jak przystało na solidnych
gospodarzy – sprzątali wolne odtąd pomieszczenie, zobaczyli, że pod sufitem ukryto
pełną banknotów torbę.
Twórcy
filmu przedstawiają młodą parę w taki sposób, by widz szybko zaczął z nimi
sympatyzować. Chociaż zasygnalizowano wątpliwą słuszność ich decyzji w związku
z pieniędzmi, motywacje bohaterów nie są zupełnie pozbawione racji bytu. Przyznajmy
szczerze, że tak duża suma to ogromne ryzyko i pokusa. Łatwo powiedzieć: „Ale się
połasili! Ja bym tak nie zrobił/a, bom uczciwy/a i w ogóle!”. Co jednak, gdybyśmy
sami znaleźli się w podobnej sytuacji? Czy każdy obstawałby twardo przy swoim
przekonaniu? A w szczególności wtedy, jeżeli zmagałby się z takimi problemami
jak państwo Wright? Oni nie chcą nikogo okradać. Wręcz przeciwnie, zawsze
postępowali uczciwie i – co z gorzkim uśmiechem stwierdza Tom – daleko na tym
nie zajechali.
Pieniądze,
które leżą w zasięgu rąk protagonistów, wydają się idealnym remedium na
zlikwidowanie olbrzymich problemów finansowych. Szkoda tylko, że pociągają za
sobą komplikacje innego rodzaju. Mianowicie kasy gorączkowo poszukują
przedstawiciele przestępczego światka, którzy prędzej czy później wpadną na
trop Toma i Ann, jak przystało na przyzwoity kryminał. Warto zarazem podkreślić,
iż twórcy nie bawią się w spowalniające akcję dłużyzny. Zamiast tego maksymalnie
skupiają się na sensacyjnej intrydze, a z prywatnych spraw bohaterów biorą to,
co bezpośrednio dotyczy głównej osi fabularnej. W aferę zamieszani są natomiast
zarówno gangsterzy, którzy na stałe mieszkają w Londynie, jak i handlarze
narkotyków z Francji. Rzecz jasna nie zabraknie także policji, lecz ci akurat
nie wykazują się dużym zmysłem myśliwskim. Wyjątek stanowi jedynie doświadczony
i dociekliwy detektyw John Halden, który ma osobisty stosunek do śledztwa.
Wypadałoby
odpowiedzieć teraz na pytanie, czy wciągająca historia jest w przypadku „Dobrych
ludzi” tożsama z pierwszorzędnie skonstruowanym scenariuszem? Otóż nie, aczkolwiek
wyreżyserowany przez Henrika Rubena Genza film na pewno reprezentuje znacznie
wyższy poziom niż niskobudżetowe potworki, które pod każdym względem wzbudzają
zażenowanie. Niemniej uważny widz dostrzeże nieścisłości podważające
wiarygodność całej fabuły. Końcowa partia obrazu raczy zaś odbiorców pomysłami
rodem z „Kevina samego w domu”. Takie skojarzenie może w pierwszej chwili lekko
rozbawić, ale na szczęście fragment ten broni się sprawną realizacją, podobnie
jak reszta filmu.
Obsada,
w skład której weszli m.in. James Franco, Kate Hudson, Tom Wilkinson i Omar Sy,
generalnie dobrze się spisała. Najlepiej wypadają jednak Franco wraz z
Wilknsonem, grający odpowiednio Toma oraz detektywa Haldena. Dodatkowo chciałam
również zwrócić uwagę na występ Omara Sy, który jest obecnie na fali za sprawą
świetnej roli w przebojowych „Nietykalnych”. Co prawda francuski gwiazdor mógł
dostać więcej czasu antenowego, lecz i tak zasługuje na wyróżnienie. Sy
portretuje w „Dobrych ludziach” bohatera, który bardzo odbiega od jego emploi. Tym
razem nie wciela się w pozytywną postać, ale w czarny charakter – dilera
płynnej heroiny, zapatrzonego w postać Czyngis-chana.
Reasumując,
obraz Henrika Rubena Genza, który tak na marginesie bazuje na powieści Marcusa
Sakeya, trzyma w napięciu i został solidnie nakręcony. Mimo wszystko mamy w
gruncie rzeczy do czynienia z czysto rozrywkowym kinem dla niewymagającego
widza. Dlatego też polecam go tym fanom kryminałów i sensacji, którzy potrafią
czerpać przyjemność z seansu, jednocześnie przymykając oko na pewne
nielogiczności.
Ocena:
6,5/10
Tytuł
polski: Dobrzy ludzie
Tytuł
oryginalny: Good People
Reżyseria: Henrik Ruben Genz
Scenariusz: Kelly Masterson
Obsada: James Franco, Kate Hudson, Tom Wilkinson, Omar
Sy, Anna Friel
Gatunek:
kryminał, akcja, thriller
Produkcja:
USA, Wielka Brytania, Dania, Szwecja
Rok
premiery: 2014
Czas
trwania: ok. 85 minut
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.