czwartek, 14 stycznia 2016

"Dobrzy ludzie" - recenzja

Pieniądze szczęścia nie dają, lecz brak kasy też nie, zwłaszcza jeśli człowiekowi grozi wylądowanie na bruku. Nie dziwota więc, że państwo Wright cichaczem przytulają gotówkę, znalezioną w mieszkaniu pewnego nieboszczyka. Niestety, poznają wówczas ciemne strony posiadania nie tylko grubego, ale i brudnego szmalu, który ściągnie na nich nieliche kłopoty.

Tom i Ann Wright, czyli główni bohaterowie „Dobrych ludzi”, to młode amerykańskie małżeństwo, od pewnego czasu mieszkające w Londynie. Kochają się mocno, lecz ledwo co wiążą koniec z końcem. Ba, utrzymanie się na powierzchni zaczyna być w ich przypadku bardzo grząską sprawą, a to dlatego, że wydali wszystkie oszczędności, w zamian zyskując długi. Aż tu nagle spada im manna z nieba albo raczej z sufitu, bo tam w swojej kanciapie niejaki Ben schował ponad 200 tysięcy funtów, oczywiście zanim jeszcze rozstał się z ziemskim padołem. Nie żeby Wrightowie pomogli mu wyzionąć ducha czy bezczelnie włamywali się do cudzych chałup. Mieli prawo zajrzeć do lokum nieżyjącego już mężczyzny, gdyż to właśnie u nich wynajmował mieszkanie. I gdy – jak przystało na solidnych gospodarzy – sprzątali wolne odtąd pomieszczenie, zobaczyli, że pod sufitem ukryto pełną banknotów torbę.

Twórcy filmu przedstawiają młodą parę w taki sposób, by widz szybko zaczął z nimi sympatyzować. Chociaż zasygnalizowano wątpliwą słuszność ich decyzji w związku z pieniędzmi, motywacje bohaterów nie są zupełnie pozbawione racji bytu. Przyznajmy szczerze, że tak duża suma to ogromne ryzyko i pokusa. Łatwo powiedzieć: „Ale się połasili! Ja bym tak nie zrobił/a, bom uczciwy/a i w ogóle!”. Co jednak, gdybyśmy sami znaleźli się w podobnej sytuacji? Czy każdy obstawałby twardo przy swoim przekonaniu? A w szczególności wtedy, jeżeli zmagałby się z takimi problemami jak państwo Wright? Oni nie chcą nikogo okradać. Wręcz przeciwnie, zawsze postępowali uczciwie i – co z gorzkim uśmiechem stwierdza Tom – daleko na tym nie zajechali.

Pieniądze, które leżą w zasięgu rąk protagonistów, wydają się idealnym remedium na zlikwidowanie olbrzymich problemów finansowych. Szkoda tylko, że pociągają za sobą komplikacje innego rodzaju. Mianowicie kasy gorączkowo poszukują przedstawiciele przestępczego światka, którzy prędzej czy później wpadną na trop Toma i Ann, jak przystało na przyzwoity kryminał. Warto zarazem podkreślić, iż twórcy nie bawią się w spowalniające akcję dłużyzny. Zamiast tego maksymalnie skupiają się na sensacyjnej intrydze, a z prywatnych spraw bohaterów biorą to, co bezpośrednio dotyczy głównej osi fabularnej. W aferę zamieszani są natomiast zarówno gangsterzy, którzy na stałe mieszkają w Londynie, jak i handlarze narkotyków z Francji. Rzecz jasna nie zabraknie także policji, lecz ci akurat nie wykazują się dużym zmysłem myśliwskim. Wyjątek stanowi jedynie doświadczony i dociekliwy detektyw John Halden, który ma osobisty stosunek do śledztwa.

Wypadałoby odpowiedzieć teraz na pytanie, czy wciągająca historia jest w przypadku „Dobrych ludzi” tożsama z pierwszorzędnie skonstruowanym scenariuszem? Otóż nie, aczkolwiek wyreżyserowany przez Henrika Rubena Genza film na pewno reprezentuje znacznie wyższy poziom niż niskobudżetowe potworki, które pod każdym względem wzbudzają zażenowanie. Niemniej uważny widz dostrzeże nieścisłości podważające wiarygodność całej fabuły. Końcowa partia obrazu raczy zaś odbiorców pomysłami rodem z „Kevina samego w domu”. Takie skojarzenie może w pierwszej chwili lekko rozbawić, ale na szczęście fragment ten broni się sprawną realizacją, podobnie jak reszta filmu.

Obsada, w skład której weszli m.in. James Franco, Kate Hudson, Tom Wilkinson i Omar Sy, generalnie dobrze się spisała. Najlepiej wypadają jednak Franco wraz z Wilknsonem, grający odpowiednio Toma oraz detektywa Haldena. Dodatkowo chciałam również zwrócić uwagę na występ Omara Sy, który jest obecnie na fali za sprawą świetnej roli w przebojowych „Nietykalnych”. Co prawda francuski gwiazdor mógł dostać więcej czasu antenowego, lecz i tak zasługuje na wyróżnienie. Sy portretuje w „Dobrych ludziach” bohatera, który bardzo odbiega od jego emploi. Tym razem nie wciela się w pozytywną postać, ale w czarny charakter – dilera płynnej heroiny, zapatrzonego w postać Czyngis-chana.

Reasumując, obraz Henrika Rubena Genza, który tak na marginesie bazuje na powieści Marcusa Sakeya, trzyma w napięciu i został solidnie nakręcony. Mimo wszystko mamy w gruncie rzeczy do czynienia z czysto rozrywkowym kinem dla niewymagającego widza. Dlatego też polecam go tym fanom kryminałów i sensacji, którzy potrafią czerpać przyjemność z seansu, jednocześnie przymykając oko na pewne nielogiczności.


Ocena: 6,5/10


Tytuł polski: Dobrzy ludzie
Tytuł oryginalny: Good People
Reżyseria: Henrik Ruben Genz
Scenariusz: Kelly Masterson
Obsada: James Franco, Kate Hudson, Tom Wilkinson, Omar Sy, Anna Friel
Gatunek: kryminał, akcja, thriller
Produkcja: USA, Wielka Brytania, Dania, Szwecja
Rok premiery: 2014
Czas trwania: ok. 85 minut

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.