środa, 10 lutego 2016

"Tułacz" - recenzja [MyFrenchFilmFestival 2016]

Filmy, które aspirują do miana kina ambitnego, z reguły próbują przekazać coś widzom, a tym samym nieść jakieś przesłanie, skłaniające odbiorców do głębszych refleksji. Krótkometrażowy „Tułacz” („Errance”) sprawił mi jednak pewien problem. W zasadzie nie wiem, czemu miała służyć przedstawiona we francuskiej produkcji historia. Bo o czystej rozrywce tym bardziej nie można tutaj mówić.

Rzecz dzieje się w Paryżu, dokąd przyjeżdża niejaki Djé. Kim jest ów mężczyzna? I dlaczego zdecydował się na wypad do stolicy Francji? Nie wiadomo. Ba, najprawdopodobniej sam zainteresowany niezbyt się orientuje, co go tam w ogóle ściągnęło. Na pewno nie jest to chęć zobaczenia znajomych bądź rodziny, gdyż nikt nie wychodzi bohaterowi na spotkanie. On zresztą nie sprawia wrażenia, by zamierzał złożyć wizytę komuś konkretnemu. Nie ciekawią go też turystyczne atrakcje, z których przecież Paryż słynie. Djé po prostu snuje się po mieście bez szczególnego celu.

Jako że nic nie wiemy o głównym protagoniście, trudno zdobyć się na współczucie wobec samotnego włóczęgi. Ot, facet chodzi sobie po ulicach – a to zaczepi pewną grupę w barze, wypije piwko albo usiłuje wejść do klubu nocnego, lecz bramkarz kręci nosem na niezadbany wygląd bohatera i nieświeży zapach. Djé zaś niewiele sobie z tego wszystkiego robi. Nie powiedziałabym również, że postać ta wzbudziła we mnie jakąś wielką nienawiść. Oczywiście ani trochę nie polubiłam owego jegomościa, zwłaszcza w obliczu pewnych czynów mężczyzny. Niemniej praktycznie przez cały seans pozostawał mi raczej obojętny, acz czasem dostrzegałam w nim coś niepokojącego.

Być może właśnie w tym zobojętnieniu tkwi metoda Petera Dourountzisa, reżysera i scenarzysty w jednej osobie? Tytułowy tułacz to w gruncie rzeczy anonimowy człowiek, ktoś obcy wśród tłumu. Na dodatek taki, który poniekąd zatraca się w tej bezosobowości. Swoją drogą, trzeba przyznać, iż portretujący Djé Paul Hamy podołał powierzonej mu roli. Aktor przekonująco wypadł jako człowiek, który wywołuje nieokreślone odczucia. Co do pozostałych aspektów obrazu, produkcja daje radę od strony realizacyjnej. Uwagę zwracają ładne zdjęcia Paryża, przy czym warto odnotować fakt, iż nie zdecydowano się na festyn reklamowych widoków. Zamiast epatować miejscami, które jednoznacznie kojarzą się z Paryżem, postawiono na dość zwyczajne lokacje. To ciekawy zabieg, a szczególnie w kontekście narracyjnym, eksponującym wątek anonimowości.

Mimo wszystko ciągle nie mogę odpędzić od siebie pytania, jaki cel przyświecał twórcy tejże produkcji? Co zamierzał widzom powiedzieć za pośrednictwem paryskiej wyprawy Djé? Wiadomo – są pozycje, które nie skłaniają do żadnych dyskusji. No może poza tekstami w stylu „dobrze się bawiliśmy”, ale wtedy, gdy obejrzymy typowo rozrywkowy film. Sądzę, że solidna praca kamery, dobra gra Paula Hamy itp. lepiej sprawdziłyby się zasilając jakąś konkretniejszą historię. „Tułacza” niby da się obejrzeć, lecz w zasadzie po co? Dla mnie to klasyczny przykład tytułu, który nie wzbudza żadnych emocji ani tym bardziej nie zapada na dłużej w pamięć.


-----------------------------------------------
Tytuł polski: Tułacz
Tytuł oryginalny: Errance
Reżyseria: Peter Dourountzis
Scenariusz: Peter Dourountzis
Obsada: Paul Hamy, Zita Hanrot, Sébastien Houbani, Héloïse Godet, Azedine Kasri
Gatunek: krótkometrażowy, dramat
Produkcja: Francja
Rok premiery: 2014
Czas trwania: ok. 22 minut

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.