Filmy, które
aspirują do miana kina ambitnego, z reguły próbują przekazać coś widzom, a tym
samym nieść jakieś przesłanie, skłaniające odbiorców do głębszych refleksji.
Krótkometrażowy „Tułacz” („Errance”) sprawił mi jednak pewien problem. W
zasadzie nie wiem, czemu miała służyć przedstawiona we francuskiej produkcji
historia. Bo o czystej rozrywce tym bardziej nie można tutaj mówić.
Rzecz
dzieje się w Paryżu, dokąd przyjeżdża niejaki Djé. Kim jest ów mężczyzna? I
dlaczego zdecydował się na wypad do stolicy Francji? Nie wiadomo. Ba, najprawdopodobniej
sam zainteresowany niezbyt się orientuje, co go tam w ogóle ściągnęło. Na pewno
nie jest to chęć zobaczenia znajomych bądź rodziny, gdyż nikt nie wychodzi
bohaterowi na spotkanie. On zresztą nie sprawia wrażenia, by zamierzał złożyć
wizytę komuś konkretnemu. Nie ciekawią go też turystyczne atrakcje, z których
przecież Paryż słynie. Djé po prostu snuje się po mieście bez szczególnego
celu.
Jako
że nic nie wiemy o głównym protagoniście, trudno zdobyć się na współczucie
wobec samotnego włóczęgi. Ot, facet chodzi sobie po ulicach – a to zaczepi
pewną grupę w barze, wypije piwko albo usiłuje wejść do klubu nocnego, lecz
bramkarz kręci nosem na niezadbany wygląd bohatera i nieświeży zapach. Djé zaś
niewiele sobie z tego wszystkiego robi. Nie powiedziałabym również, że postać ta
wzbudziła we mnie jakąś wielką nienawiść. Oczywiście ani trochę nie polubiłam
owego jegomościa, zwłaszcza w obliczu pewnych czynów mężczyzny. Niemniej praktycznie
przez cały seans pozostawał mi raczej obojętny, acz czasem dostrzegałam w nim
coś niepokojącego.
Być
może właśnie w tym zobojętnieniu tkwi metoda Petera Dourountzisa, reżysera i
scenarzysty w jednej osobie? Tytułowy tułacz to w gruncie rzeczy anonimowy
człowiek, ktoś obcy wśród tłumu. Na dodatek taki, który poniekąd zatraca się w tej
bezosobowości. Swoją drogą, trzeba przyznać, iż portretujący Djé Paul Hamy
podołał powierzonej mu roli. Aktor przekonująco wypadł jako człowiek, który
wywołuje nieokreślone odczucia. Co do pozostałych aspektów obrazu, produkcja
daje radę od strony realizacyjnej. Uwagę zwracają ładne zdjęcia Paryża, przy
czym warto odnotować fakt, iż nie zdecydowano się na festyn reklamowych widoków.
Zamiast epatować miejscami, które jednoznacznie kojarzą się z Paryżem,
postawiono na dość zwyczajne lokacje. To ciekawy zabieg, a szczególnie w
kontekście narracyjnym, eksponującym wątek anonimowości.
Mimo
wszystko ciągle nie mogę odpędzić od siebie pytania, jaki cel przyświecał
twórcy tejże produkcji? Co zamierzał widzom powiedzieć za pośrednictwem paryskiej
wyprawy Djé? Wiadomo – są pozycje, które nie skłaniają do żadnych dyskusji. No
może poza tekstami w stylu „dobrze się bawiliśmy”, ale wtedy, gdy obejrzymy typowo
rozrywkowy film. Sądzę, że solidna praca kamery, dobra gra Paula Hamy itp.
lepiej sprawdziłyby się zasilając jakąś konkretniejszą historię. „Tułacza” niby
da się obejrzeć, lecz w zasadzie po co? Dla mnie to klasyczny przykład tytułu,
który nie wzbudza żadnych emocji ani tym bardziej nie zapada na dłużej w
pamięć.
-----------------------------------------------
Tytuł
polski: Tułacz
Tytuł oryginalny: Errance
Reżyseria: Peter Dourountzis
Scenariusz: Peter Dourountzis
Obsada: Paul Hamy, Zita Hanrot, Sébastien Houbani,
Héloïse Godet, Azedine Kasri
Gatunek:
krótkometrażowy, dramat
Produkcja:
Francja
Rok
premiery: 2014
Czas
trwania: ok. 22 minut
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.