Jeśli myślicie,
że komedie romantyczne nie mają już nic nowego do zaoferowania, „Randka w
ciemno” („Un peu, beaucoup, aveuglément”) w reżyserii Clovisa Cornillaca
powinna przynajmniej częściowo zmienić wasze zdanie. Owszem, francuska
produkcja wykorzystuje popularne wątki, lecz jednocześnie potrafi tchnąć w nie
pewien powiew świeżości i ugryźć oklepany z pozoru temat od niestandardowej
strony.
Reżyserski
debiut francuskiego aktora, wcielającego się tu również w główną rolę męską,
bazuje na znanym i lubianym motywie ludzi, którzy poniekąd zostają na siebie
skazani, co z kolei nie napawa ich zbytnim entuzjazmem. Pierwsze spotkanie
bohaterów nie przebiega, delikatnie mówiąc, w sympatycznej atmosferze. Ba,
początkowo uważają własne towarzystwo raczej za złośliwość losu niż szczęśliwy
traf. Potem jednak nawiązuje się między nimi nić porozumienia, która stanowi
prostą drogę nie tylko do przyjaźni, lecz także czegoś głębszego. I chociaż
taki szkielet fabularny posłużył za podstawę niejednej historii, na uwagę
zasługuje ciekawa forma, jaka pozwala temu obrazowi wyróżnić się pośród innych,
zbliżonych tematycznie filmów.
Co
w owej produkcji takiego nieszablonowego? Otóż para pierwszoplanowych postaci
nie widzi siebie nawzajem, a ich relacje kształtują się, że tak to ujmę, bez
uczestnictwa oczu. Twórcy „Randki w ciemno” nie sięgnęli przy tym po oczywiste
dla współczesnych odbiorców rozwiązanie, czyli kontakty via Internet. Zamiast
sieciowych pogawędek mamy sąsiadujące ze sobą mieszkania, gdzie w wyniku
niefortunnej konstrukcji architektonicznej jedna osoba słyszy wszystko, co
dzieje się u drugiej za ścianą i vice versa. W tym właśnie tkwi problem, bo to
wcale nie takie fajne, zwłaszcza gdy dla przykładu człowiek chciałby wkuwać do
sesji. Wprawdzie grany przez Clovisa Cornillaca bohater czasy studenckie ma za
sobą, ale odczuwa obsesyjne wręcz pragnienie ciszy. To typ odludka, który nie
wyściubia nosa poza cztery ściany. Wykonywana praca umożliwia mu natomiast
siedzenie w domu i polega na wymyślaniu skomplikowanych łamigłówek. Nietrudno
więc domyślić się, jak bardzo rozwścieczy go sąsiadka w osobie profesjonalnej
pianistki, którą wiarygodnie portretuje Mélanie Bernier, wypadając równie
dobrze co jej ekranowy partner.
Z
komediami romantycznymi bywa niekiedy tak, że humoru w nich jak na lekarstwo.
„Randka w ciemno” na szczęście nie zalicza się do tych niechlubnych przypadków,
w zamian niejednokrotnie wywołując uśmiech na naszych twarzach. Początkowa
partia obrazu koncentruje się na animozjach między dwójką sąsiadów. Bohaterowie
zachowują się niczym rozwydrzone dzieciaki i nie przebierają w środkach, aby
sobie nawzajem dopiec. Niemniej w końcu zaprzestają wymyślania coraz to nowych złośliwości.
Zmęczeni prywatną wojenką zawierają rozejm, a w miarę upływu czasu zaczynają
tworzyć zgraną, choć bardzo osobliwą parę. Scenariusz podkreśla wówczas zabawne
aspekty takiej koegzystencji, ale na tym nie poprzestaje, bo, pomimo
kameralnego charakteru, nie zapomina też o świecie poza mieszkaniami
protagonistów. Co więcej, zostaniemy uraczeni typowym dla komedii omyłek qui
pro quo.
Komediowe
akcenty zostają ograniczone, acz nie zanikają całkowicie, dopiero w późniejszej
części produkcji (druga połowa, okolice zakończenia), gdzie prowadzenie
przejmuje sentymentalna nuta. Jeśli chodzi o sam finał, nie do końca przekonała
mnie zwieńczająca historię dosłowność, lecz nie wykluczam, iż zastosowany
zabieg pełni funkcję swoistego symbolu. Tego rodzaju wyjaśnienie ma swój sens,
tym bardziej że pokuszono się o szczyptę metaforycznych elementów. A za takie z
pewnością trzeba uznać spacerujące po parapecie gołąbki, których obecność
symbolizuje związek głównych bohaterów. Co ważne, to wszystko wpisuje się
również w specyficzny klimat obrazu, balansujący na pograniczu realizmu i
bajkowości. Faktem jest, iż akcja rozgrywa się w rzeczywistym świecie, ale
zarazem nie można zaprzeczyć temu, że „Randka w ciemno” ma w sobie coś baśniowego.
Należy
ponadto zwrócić uwagę na uniwersalność perypetii pianistki i speca od arcytrudnych
łamigłówek. Przedstawioną w filmie sytuację można bowiem odnieść do internetowych
znajomości. Da się tu zaobserwować pewną zbieżność, gdyż konwersacje
protagonistów przypominają nieco sieciowe pogawędki za pośrednictwem
komunikatora tekstowego lub głosowego, rzecz jasna bez korzystania z kamerki. W
trakcie tego typu rozmów zdarzają się czasami kłamstwa na temat wyglądu. Dana
osoba niekoniecznie musi mieć akurat niecne zamiary. Może po prostu chodzić o to,
że komuś brak pewności siebie, że ktoś nie czuje się dobrze we własnej skórze i
nie radzi sobie w relacjach międzyludzkich ogółem. Tak też jest z bohaterami
„Randki w ciemno”, którzy „troszkę” koloryzują, opisując sobie przez ścianę swój
wygląd. Dotyczy to nawet pani od muzyki. W przeciwieństwie do sąsiada, kobieta
nie wzbrania się przed wyjściem z domu, lecz generalnie jest osobą dość nieśmiałą
i nie przepada za takimi miejscami jak puby, kluby nocne itp.
Podsumowując,
„Randka w ciemno” to ładnie nakręcony i sprawnie opowiedziany film, który
posiada niezaprzeczalny urok. Przede wszystkim nie trąci sztampą ani banałem,
nierzadko zapuszczającymi się w rejony rozrywkowego kina. Francuski obraz
zadowoli zatem fanów lekkich produkcji, a także tych, którzy cenią sobie
oryginalne pomysły. Warto zobaczyć – zarówno dla poprawy humoru, jak i krzty
życiowych przemyśleń.
Ocena:
7,5/10
Tytuł
polski: Randka w ciemno
Tytuł
oryginalny: Un peu, beaucoup, aveuglément
Reżyseria: Clovis Cornillac
Scenariusz: Lilou Fogli, Clovis Cornillac, Tristan
Schulmann, Mathieu Oullion
Obsada: Clovis Cornillac, Mélanie Bernier, Lilou
Fogli, Philippe Duquesne, Grégoire Oestermann
Gatunek:
komedia romantyczna
Produkcja:
Francja
Rok
premiery: 2015
Czas
trwania: ok. 90 minut
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.