Źródło ilustr.: pixabay.com |
Któż nie lubi
puzzli? Nieśmiało przypuszczam, iż grono antyfanów nie byłoby nadzwyczaj liczne.
Z kolei wiele osób zapewne miało z układankami styczność już w dzieciństwie. No
właśnie, doceniam puzzle za ich uniwersalizm. Jako dziecięca zabawka nadają się
zarówno dla dziewczynek, jak i chłopców, w przeciwieństwie choćby do Barbie czy
przeróżnych samochodzików. Oczywiście trafiają się przypadki, gdzie układamy
ilustracje dopasowane pod konkretną płeć dziecka, przedstawiające dla przykładu
słynne lalki od firmy Mattel. Niemniej ogólnie widzę w nich rozrywkę dla
każdego. I to bez względu na wiek. Mimo że wyrosłam z typowych zabawek, lubię
czasem sięgnąć po jakąś układankę, acz w nieco innej formie niż wcześniej. Dawniej
częściej siedziałam nad tradycyjnymi puzzlami, natomiast teraz ustąpiły one
miejsca wersjom elektronicznym. Dlaczego tak się stało?
Nie
zrozumcie mnie źle – nie mam nic przeciwko tradycyjnym układankom, które nie wymagają
posiadania komputera. Nie chodzi o to, że się do nich zniechęciłam. Wręcz
przeciwnie, nadal je darzę je sympatią, a ponadto nie wykluczam, iż w
przyszłości znowu zasiądę przy klasycznych puzzlach, biorąc do ręki kolejne
elementy i dumając z wzrokiem utkwionym w pokrywkę ze wzorem do ułożenia. To wciągająca,
a przy tym niegłupia zabawa. Sądzę też, iż, z uwagi na dość kontemplacyjny
charakter, taka rozrywka poniekąd pozwala się wewnętrznie wyciszyć. Wybierając opcje
z kilkoma tysiącami kawałków, warto wygospodarować sobie jakiś kącik, najlepiej
stolik w pokoju, gdzie nikt nam nie będzie przeszkadzał ani my nie będziemy
nikomu wadzić. A kiedy już skończymy, można podziwiać swoje małe dzieło. Ci,
którym zależy nie tyle na samym upajaniu się, co po prostu utrwaleniu finalnego
efektu, chętnie zaś przyklejają gotowy obraz na karton itp., by potem powiesić
go na ścianie. Pomysł niezły, bo w ten sposób można całkiem ładnie przyozdobić
pokój.
Źródło ilustr.: pixabay.com |
Ale,
ale… Nie zawsze da się znaleźć czas oraz miejsce na zaliczenie tych najbardziej
skomplikowanych układanek. Zegarowe problemy można jeszcze przeboleć i zostawić
swoje hobby na wolniejszą chwilę. Gorzej, kiedy człowiek nie ma za bardzo gdzie
się zainstalować. Mam tu na myśli nie tylko brak miejsca w ogóle, ale i
sytuacje, gdy trzeba tę przestrzeń dość szybko zwolnić na coś innego. W moim
przypadku wystąpił niestety tego rodzaju kłopot, nie wspominając już o
ograniczeniach czasowych. Mieszkanie nieduże i się nie rozrośnie, przez co
musiałam odłożyć „puzzlowanie bez prądu” na później. Poza tym, zostawienie
układanki w niestrzeżonym kącie mogłoby się skończyć dywersją w wykonaniu
mojego kocura. Przecież tak fajnie strącać łapką poszczególne elementy i
patrzeć, jak spadają! Owszem, dla mnie to również rozkoszny pod kilkoma względami
widok. Istnieje jednak spore ryzyko, że takie kawałki gdzieś się wtedy
zawieruszą.
W
związku z powyższym, elektroniczne puzzle stanowią według mnie ciekawą i
sensowną alternatywę. Części układanki zabierają jedynie miejsce na monitorze,
a tym samym żaden element nie wpadnie pod szafę ani nigdzie indziej. Takie
puzzle bardzo dobrze sprawdzają się jako relaksująca przerwa od różnych
obowiązków, czy pod postacią odpłatnego produktu, czy w formie darmowej gierki
przeglądarkowej. Nierzadko można w nich dostosować stopień skomplikowania do
własnych potrzeb, wskazując wśród dostępnych propozycji pożądaną liczbę
elementów. Wprawdzie póki co nie natknęłam się na kilkutysięczne warianty, lecz
mnie to nie przeszkadza. Ba, nawet lepiej, gdyż niezbyt wyobrażam sobie
układanie tak trudnych puzzli na komputerze (ewentualny bałagan z powodu
natłoku elementów, gorsza widoczność z racji odpowiednio mniejszych kawałków
itd.). Wydaje mi się, że w wirtualnym świecie najwygodniejsze są obrazki
maksymalnie do około 300 części.
Chociaż
obecnie mój kontakt z puzzlami odbywa się wyłącznie za pośrednictwem komputera,
powtarzam po raz kolejny – doceniam także ich oryginalne, fizyczne wcielenia.
Obie formy posiadają zresztą swoje mocne i słabsze strony. Jak wspomniałam
przed chwilą, kilkutysięczne wersje mają zdecydowanie większą rację bytu pod
postacią tradycyjnych układanek. No i jeszcze ta swoista magia, która
towarzyszy pudełku pełnym jak najbardziej namacalnych elementów. Dla odmiany za
elektronicznymi przemawia m.in. oszczędność przestrzeni. Dodam jeszcze, że
niektóre edycje komputerowe oferują też możliwość użycia własnych zdjęć bez
ponoszenia jakichkolwiek kosztów. Tak więc żadne z omówionych puzzli nie powinny
bać się o przedwczesne wymarcie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.