Graham Masterton
słynie przede wszystkim z horrorów i od tego właśnie gatunku zaczął swoją
karierę z powieściopisarstwem, gdy w 1976 roku zadebiutował książką
zatytułowaną „Manitou”. Jednakże brytyjski autor nie ogranicza się wyłącznie do
konwencji grozy, bowiem w portfolio owego pisarza znajdziemy też między innymi
thrillery, powieści historyczne czy nawet erotyczne poradniki. Sama miałam
okazję poznać jego twórczość z dziedziny horroru, lecz w ostatnim czasie
sięgnęłam po „Suszę”, będącą dla odmiany thrillerem katastroficznym, z wątkami
typowymi dla wybuchowej sensacji.
Masterton
słusznie otwiera powieść słynnymi słowami Benjamina Franklina: „Wartość wody
doceniamy wtedy, gdy wyschnie studnia”. Cytat ten idealnie pasuje do utworu nie
tylko w kontekście wystąpienia tytułowej suszy, ale i reakcji, jakie wyzwala
ona w bohaterach. Zagłębiając się w lekturze, zostaniemy przeniesieni do
amerykańskiego miasta San Bernardino w Kalifornii, gdzie od dłuższego czasu nie
pada deszcz. W połączeniu z ogromnymi upałami sytuacja staje się coraz
trudniejsza do zniesienia, a przysłowiową czarę goryczy przelewają decyzje
władz w związku z ogłoszeniem stanu klęski żywiołowej. Mianowicie zostają
wprowadzone rotacyjne przerwy w dostarczaniu wody, co polegać ma na zakręcaniu
jej w poszczególnym dzielnicach na okres 48 godzin. Tak przynajmniej brzmi
wersja oficjalna, bo prawda wygląda niestety „ciut” inaczej…
Przedstawiony
czytelnikom kryzys nie służy jedynie zwróceniu uwagi na ekspansywną gospodarkę
człowieka i złe zarządzanie naturalnymi zasobami, co w tym konkretnym przypadku
kończy się brakiem wody. Tragiczne położenie mieszkańców San Bernardino
doprowadza również do uwypuklenia różnic społecznych, a to dlatego, że rotacyjny
podział daleki jest od traktowania wszystkich obywateli sprawiedliwie. Jak się
okazuje, restrykcje dotykają głównie ludzi z uboższych dzielnic. Z kolei ci,
którzy mają grube portfele oraz duże wpływy, mogą liczyć na bezproblemowy
dostęp do życiodajnego płynu, co oczywiście nie zostaje podane do publicznej
wiadomości. Mało tego, ów przywilej obejmuje nawet takie zachcianki jak nawadnianie
pola golfowego.
Choć
dezinformacja społeczeństwa po części miała pomóc w uniknięciu anarchii, i tak
wybucha chaos. W konsekwencji jedna butelka wody stanowi teraz rzecz cenniejszą
od złota, a nerwowe nastroje przybierają na sile, doprowadzając do protestów, napaści
oraz kradzieży. W centrum tych wydarzeń znajduje się zaś główny bohater w
osobie niejakiego Martina Makepeace’a – pracownika społecznego i zarazem byłego
żołnierza, mającego za sobą służbę w Afganistanie. Na jego przykładzie autor
buduje popularny wątek protagonisty po przejściach, który nie mieszka już z
żoną i dziećmi, lecz w wyniku ogólnego zamętu ponownie zacieśni kontakty z bliskimi,
stając w ich obronie. Kiedy Tyler, syn Martina, zostaje aresztowany przez wyjątkowo
nieszczęśliwy splot okoliczności, pan Makepeace organizuje brawurową akcję
odbicia młodego więźnia, po czym ucieka z miasta wraz z familią oraz kilkoma
innymi osobami. Grupa pragnie dotrzeć do pewnego podziemnego jeziora, gdzie
ponoć nie powinno brakować wody. Jak łatwo zgadnąć, podróż nie obędzie się bez
komplikacji, a za uciekinierami ruszy pościg.
Z
jednej strony, Masterton wykreował na kartach „Suszy” wiarygodny obraz świata,
który stacza się po równi pochyłej. Nadużycia, do jakich dochodzi w obliczu
pogorszenia warunków, nie zdziwiły mnie ani tym bardziej nie odebrałam ich jako
sztucznych. Z drugiej, powieść nie wzbrania się przed nieco przegiętymi scenami.
Martin potrafi więc rozprawić się z liczniejszym przeciwnikiem w sposób, dzięki
któremu Sylvester Stallone chętnie przyjąłby go do ekipy „Niezniszczalnych”.
Niemniej owa sprzeczność między realizmem a efekciarstwem nie przekreśla
czerpania przyjemności z lektury. Książka cechuje się dynamicznym i mocnym
stylem, za sprawą którego prawdopodobnie szybko przepłyniemy przez kolejne
stronice. Owszem, w kilku momentach autor mógłby sobie darować ginekologiczną dosadność,
ale mimo wszystko otrzymujemy zręcznie napisaną historię. Sporym autem są też charyzmatyczne
postacie. Przykładowo Martin, choć to typ jednoosobowej armii, imponuje
żołnierskim doświadczeniem, podczas gdy postawa Halforda Smileya, gubernatora
San Bernardino, wzbudza słuszne obrzydzenie.
W
ramach podsumowania zaryzykowałabym stwierdzenie, iż „Susza” to pod pewnymi
względami odpowiednik wysokobudżetowego kina z kategorią R. Poszczególne sceny
nie stronią od mocnych i widowiskowych opisów, a erotyka została opisana bez
oszczędzania najbardziej obrazowych szczegółów. Jednocześnie powieść skłania
czytelnika do wysnucia paru wniosków na temat ewentualnego wystąpienia podobnej
katastrofy w realnym świecie. Mówiąc krótko, to solidna i wciągająca pozycja
dla dorosłych odbiorców.
Ocena:
7/10
Tytuł
polski: Susza
Tytuł
oryginalny: Drought
Autor:
Graham Masterton
Wydawnictwo:
Albatros A. Kuryłowicz
Tak tylko zaznaczam, że czytam Twoje wpisy. Tak trzymaj. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny, takie słowa to dodatkowa mobilizacja do blogowania. :)
Usuń