poniedziałek, 5 stycznia 2015

The Night of the Rabbit (PC) - recenzja



Koniec wakacji bądź urlopu ma to do siebie, że nad człowiekiem wisi wtedy perspektywa szybkiego powrotu do nauki lub pracy. Dlatego też z reguły nie wzbudza aż takiej radości jak pierwsze dni wolne od obowiązkowych zajęć. Niemniej nie musi wiązać się z serią smutnych westchnień czy innych form wyrażania żalu – zawsze lepiej spędzić ten okres tak, aby nie tracić pozytywnej energii. Dla przykładu Jerzyk, któremu zostały zaledwie dwa dni wytchnienia, zamierza przeżywać ciekawe przygody. Nie przypuszcza jednak, jakie niespodzianki zgotuje mu wówczas los.

Dwunastoletni Jeremiasz Orzech, zdrobniale nazywany Jerzykiem, jest głównym bohaterem przygodówki The Night of the Rabbit, autorstwa popularnego wśród miłośników gatunku Daedalic Entertainment (m.in. The Whispered World, A New Beginning, trylogia Deponia). Jak zasygnalizowałam we wstępie, chłopiec ani myśli dołować się nieuchronnym początkiem roku szkolnego, lecz chce korzystać z uroków wakacji póki to jeszcze możliwe. Ma zresztą odpowiednie do tego warunki, gdyż mieszka w malowniczej okolicy z dala od zgiełku wielkiego miasta. I choć przygodowe plany Jerzyka raczej nie wykraczają poza najbliższe okolice, wielka podróż sama upomni się o sympatycznego młodzieńca. Na ową wyprawę zaprosi go zaś elegancko wystrojony biały królik, który przedstawia się jako Markiz de Hoto. Enigmatyczny jegomość twierdzi, że jest potężnym magiem i pragnie przyjąć Jerzyka na swojego ucznia. Chłopiec wykazuje duże zainteresowanie tą propozycją, co nie dziwi zważywszy na jego marzenia o zostaniu czarodziejem. Oferta Markiza jest rzeczywiście kusząca, ponieważ proponuje on kształcenie na Obieżydrzewa – maga ze specjalizacją w dziedzinie podróży pomiędzy równoległymi światami.


Baśń z przesłaniem

Tak więc Jerzyk podąża za białym królikiem niczym Alicja z powieści Lewisa Carrolla. Wprawdzie młodego bohatera czeka sporo pracy, ale według długouchego profesora zdąży wrócić do matki przed obiadem. Markiz wskakuje wraz ze swoim protegowanym do magicznego portalu w drzewie, który prowadzi ich do fantastycznej krainy o nazwie Mysibór, pełnej mnóstwa mniej bądź bardziej uroczych stworzeń (m.in. gadających myszy, królików, jeży, sów czy krasnali). Mimo że w uniwersum produkcji nie brakuje słodkich zwierzaków i po grę śmiało mogą sięgnąć dzieci, deweloperzy z niemieckiego studia nie fundują nam banalnej opowiastki. The Night of the Rabbit potrafi wywołać uśmiech na twarzy, posiada ciekawych bohaterów (włącznie z dalszoplanowymi postaciami), uwodzi baśniowym klimatem, a także bywa wzruszające i skłania do refleksji, co czyni historię Jerzyka propozycją dla odbiorców w każdym wieku.

Fabuła nabiera poważniejszych tonów szczególnie w późniejszych partiach rozgrywki, kiedy to młody adept magii dowie się, iż na jego barki spada ratowanie nie tylko mieszkańców Mysiboru. Już wcześniej jednak produkcja daje pojedyncze sygnały, iż nie mamy do czynienia z beztroską sielanką. Jako przykład niech posłuży położony w pobliżu domu Jerzyka las oraz widoczne z jego skraju miasto. Dokładna eksploracja otoczenia pozwoli nam zapoznać się z komentarzami protagonisty, gdzie przemycono nieco ekologicznych haseł. Migające z oddali szare zabudowania kontrastują ponadto z rustykalno-leśnymi terenami – te drugie nadal wypadają bardziej świeżo i zawierają w sobie coś magicznego, aczkolwiek powoli zaczynają uginać się przed szkodliwą dla przyrody ekspansją człowieka. Ekologiczne pierwiastki stanowią w pewnym sensie drugie dno fabularne przygodówki, gdyż motyw ten pobrzmiewa też w dalszych fragmentach historii, oscylujących wokół magicznych wojaży chłopaka. Można w tym wszystkim dostrzec delikatne echa twórczości Hayao Miyazakiego, tak na marginesie służącej Mattowi Kempke, głównemu projektantowi gry, za jedno ze źródeł inspiracji.


Z magią za pan brat

Jak przystało na produkcję spod znaku point and click, obsługa nie przysporzy nikomu kłopotów. Niemniej twórcy zaimplementowali tutorial, który zaznajamia z podstawowymi zasadami sterowania. Co istotne, dostępny w początkowej fazie zabawy przewodnik skonstruowano w taki sposób, aby nie zakłócał immersji. Mianowicie został on zrealizowany w formie audycji radiowej, która dobiega z odbiornika stojącego przed domem Jerzyka. Prezenter objaśnia wówczas to i owo pod płaszczykiem pogadanki na temat porannych ćwiczeń. Oprócz tego, ze światem przygodówki bardzo zgranie komponuje się opcja podświetlania aktywnych punktów na planszy. Otóż z możliwości ujawnienia hotspotów będziemy korzystać od momentu, gdy otrzymamy specjalną monetę z otworem w środku. Aby gra zaznaczyła klikalne elementy otoczenia, Jerzyk musi zatem spojrzeć przez dziurkę w zaczarowanym miedziaku. Mało tego, moneta odgrywa bardzo ważną rolę fabularną, pokazując czasami niewidoczne przy zwyczajnej obserwacji obiekty lub prawdziwą naturę  tych wcześniej dostępnych. To interesujący i zarazem sugestywny zabieg, pozwalający wyobrazić sobie, że magia może być dosłownie wszędzie – nawet tuż obok nas.

Poza czarodziejskim grosikiem, The Night of the Rabbit oferuje jeszcze inne formy wsparcia, ale nie cechują się już aż tak koncertowym wykonaniem. Jeden z nich to wskazówkowicz, pierwsze z kilku zaklęć, jakich nauczy się Jerzyk. Podobnie jak moneta, nie wytrąca z uczucia immersji, lecz uzyskane podpowiedzi bywają zbyt ogólnikowe, aby mówić o faktycznych kołach ratunkowych. Więcej szczegółów znajdziemy dla odmiany w dzienniku, choć tu z kolei walory pomocnice zostają zakłócone przez pewien bałagan w informacjach. Nie zaszkodziłoby lepsze dopracowanie owych elementów, tym bardziej iż przygodówka jest przyjazna dla dzieci pod względem fabuły i oprawy wizualnej. W związku z powyższym, najmłodsi odbiorcy powinni grać w towarzystwie starszej osoby, która subtelnie pomogłaby w kłopotliwych fragmentach.


Zadania, jakim stawimy czoła w The Night of the Rabbit, to głównie zagadki ekwipunkowe, polegające na wędrówkach pomiędzy lokacjami, zbieraniu różnorakich przedmiotów, używaniu ich w odpowiednich miejscach, a niekiedy też we właściwej kolejności. Warto przy tym podkreślić, iż twórcy urozmaicili tradycyjną przygodówkową rozgrywkę obecnością magicznych zaklęć, stopniowo poznawanych w trakcie naszej podróży. Od pewnego momentu będziemy ponadto dysponować księgą służącą do zamiany nocy w dzień i vice versa, a także bardzo sympatyczną karcianką – Kwartetem. Z przyszykowanymi przez deweloperów wyzwaniami uporamy się w mniej więcej 11 godzin, ale czas ten może ulec wydłużeniu w przypadku, gdy zależy nam na zdobyciu kompletu osiągnięć. Tzw. „acziki” otrzymamy bowiem zarówno za postępy w fabule, jak i czynności dodatkowe, np. za zebranie wszystkich kropel rosy czy rozegranie karcianej partii z każdym mieszkańcem Mysiboru.

Magiczne piękno

Ekipa zza Odry niejednokrotnie udowodniła, że zna się na tworzeniu prześlicznych produkcji. Perypetie Jerzyka wpisują się w tę chwalebną tendencję, przykuwając wzrok starannymi sylwetkami postaci oraz kipiącymi od kolorów i detali planszami. Całość przywodzi na myśl najładniejsze dwuwymiarowe filmy animowane – gdyby historia młodego Orzecha podbijała srebrny ekran, kto wie, czy nie stanowiłaby realnej konkurencji dla obrazów od studia Ghibli bądź klasyków Disneya pokroju „Małej Syrenki”. Poszczególnym tłom nie można zarzucić odpowiedniego klimatu – przykładowo w lokacji, gdzie widać dom Jerzyka, wyraźnie czuć późne lato. Postarano się również o różnorodność w obrębie zwiedzanych plansz. Już samemu Mysiborowi, w którym zabawimy najdłużej, daleko do epatowania monotonią. Dzięki drzewoportalom zajrzymy też do innych miejsc, w tym krainy inspirowanej azjatyckim kręgiem kulturowym. Znakomitej oprawie wizualnej dzielnie wtórują realistyczne odgłosy otoczenia wespół z dopasowaną do lokacji i wydarzeń muzyką. Co do angielskiego dubbingu, voice acting nie musi się niczego wstydzić, dlatego dobrze, iż spolszczenie objęło wyłącznie tekst. Jak natomiast wypadają polskie napisy? Ogólnie przyzwoicie, a pojedyncze wpadki nie psują przyjemności płynącej z zabawy.


Deadalic Entertainment po raz kolejny stanęło na wysokości zadania, fundując miłośnikom przygodówek naprawdę wyborną pozycję. The Night of the Rabbit to magiczna – dosłownie i w przenośni – opowieść, która powinna urzec sympatyków baśni oraz fanów klasycznych point and clicków, bez względu na ich wiek. Co więcej, deweloperzy wyszli obronną ręką z misji ubarwiania tradycyjnej rozgrywki, ponieważ wprowadzone rozwiązania rzeczywiście urozmaicają gameplay, jednocześnie nie zaburzając gatunkowych norm. A jako że w grze pozostawiono małą furtkę dla kontynuacji, nie obraziłabym się, jeśli w przyszłości powstałby również sequel.


Ocena: 9/10


Plusy:
+ fabuła
+ barwni bohaterowie
+ klimat
+ magiczna moneta do wykrywania hotspotów
+ satysfakcjonujący gameplay
+ długi czas zabawy
+ piękna grafika
+ wysokiej klasy udźwiękowienie

Minusy:
- wskazówkowicz i dziennik nie sprawdzają się dobrze w roli podpowiedzi
- pojedyncze uchybienia w polskich napisach

2 komentarze:

  1. O znalazłam u Ciebie kolejną Alicję xD. Ciekawe czy twórcy się nią inspirowali. Swoją drogą bardzo kusząca gierka z tym baśniowym klimatem <3. Takie perełki na samym początku Twojego blogowania :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grę zdecydowanie polecam. Muszę zresztą wrócić do recenzowania takich perełek. :)

      Usuń

System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.