piątek, 30 stycznia 2015

Zbłąkane dusze: Skradzione wspomnienia (PC) - recenzja



Klaun niekoniecznie musi kojarzyć się z pociesznym osobnikiem, którego zadanie polega na rozbawianiu publiczności. Swego czasu Stephen King zaprezentował zgoła odmienny wizerunek owego jegomościa. W powieści „To” autorstwa amerykańskiego pisarza, mieliśmy bowiem do czynienia z klaunem, który wolał odbierać ludzkie życie zamiast je uprzyjemniać. Podobne „hobby” wybrał sobie również błazen, pełniący rolę głównego czarnego charakteru w casualowej grze Zbłąkane dusze: Skradzione wspomnienia.

Delikwent z produkcji rosyjskiego studia Alawar Friday’s Games jest mniej wybredny od potwora z książki Kinga, ponieważ gustuje zarówno w dzieciach, jak i dorosłych. Osoby, które wpadną w jego łapska, muszą zaś liczyć się z utratą duszy oraz przemianą w drewnianą lalkę. Zanim jednak na scenę wkroczy ów wypacykowany złoczyńca, twórcy przybliżają nam inne postaci ze Skradzionych wspomnień. Otóż fabuła rozpoczyna się w domu niejakiej Rose Carter. Kobietę poznajemy w dniu urodzin córki o imieniu Julie. Obie bohaterki starają się zachować uśmiech na twarzy, mimo że Brian, mąż pani Carter, zniknął jakiś czas temu bez słowa.

Upiorne miasteczko

Jeszcze tego samego wieczoru ma miejsce incydent, który rzuca nowe światło na całą sprawę. Ledwo dziewczynka zdąży zdmuchnąć świeczki z urodzinowego tortu, a małe przyjęcie już zostaje zakłócone. Mianowicie Rose i Julie otrzymują wiadomość od Briana, dostarczoną zresztą w bardzo osobliwy sposób. Oczywiście to dopiero przystawka do serii niesamowitych wydarzeń, jakie od tej pory będą towarzyszyć protagonistkom. Członkinie rodziny Carter jadą do motelu, który śnił się wcześniej dziewczynce. Tam właśnie powinien przebywać zaginiony mężczyzna. Niestety, w międzyczasie córka odłącza się od matki, przez co Rose staje przed koniecznością odnalezienia aż dwóch osób. Szukając dziecka oraz małżonka, kobieta trafia do przeklętego miasteczka, którego mieszkańcy padli ofiarą demonicznego klauna. Walka o najbliższych nie należy więc do najłatwiejszych, ale czego się nie robi w imię miłości?


Chociaż Skradzione wspomnienia to druga pozycja z cyklu Zbłąkane dusze, brak znajomości „jedynki” nie wyklucza czerpania przyjemności ze śledzenia historii państwa Carter. Pomimo pewnych uproszczeń fabularnych, rosyjska ekipa zafundowała odbiorcom wciągającą opowieść z dreszczykiem. Wprawdzie nie ma tutaj mowy o grozie rodem z pełnokrwistego horroru, lecz w kilku momentach gra przyprawiła mnie o lekkie ciarki na plecach. Przede wszystkim produkcji tej nie można odmówić niepokojącej atmosfery, co czyni ją jednym z najbardziej klimatycznych tytułów dla niedzielnych graczy. Przechadzając się po mieścinie pełnej drewnianych manekinów, często nie mogłam odpędzić od siebie wrażenia, iż wylądowałam w środku dziwacznego i nieco upiornego snu. Do normalności daleko też pomocnikowi naszej protagonistki, który przez większość czasu nie odstąpi jej ani na krok. Owszem, wygląda przeuroczo, ale to gadająca lalka, podobna do słynnego Sackboya z LittleBigPlanet.

Dom lalek i inne atrakcje

Perypetie pani Carter nie należą do skomplikowanych produkcji, czego w ogóle nie uważam za wadę. Gdybym oskarżała casualowy projekt o niski stopień trudności, równie dobrze mogłabym narzekać, że w wyścigach samochodowych trzeba jeździć na czterech kółkach. Najważniejsze, aby taki tytuł relaksował i pozwalał dobrze się bawić. Na szczęście druga odsłona Zbłąkanych dusz spełnia powyższe warunki. Jeśli chodzi o model rozgrywki, Skradzione wspomnienia reprezentują gatunek HOPA, który łączy w sobie cechy tradycyjnych przygodówek z elementami hidden object. Poruszając się po świecie gry, szybko wejdziemy w posiadanie praktycznej mapy. Umożliwia ona natychmiastowy skok do pożądanej lokacji, a także wskazuje miejsca z czynnościami do wykonania.

Trzon zabawy stanowią zadania oparte na zbieraniu i używaniu przeróżnych rekwizytów. Niewielka część zgromadzonych rzeczy nie trafia jednak do standardowego ekwipunku. Owymi przedmiotami są drewniane laleczki, które umieszczamy w przeznaczonym do tego celu domku. Kolekcjonowanie takich zabawek wzbogaca nie tylko gameplay, ale również fabułę. Każda lalka skutkuje odsłonięciem kolejnych kart przeszłości Briana, który spędził dzieciństwo w nieszczęśliwym miasteczku. Oprócz tego, w grze zmierzymy się z licznymi łamigłówkami. Wśród zagadek logicznych napotkamy takie wyzwania jak wskazywanie różnic pomiędzy obrazkami, odmiana sudoku z maskami zamiast cyfr, układanie łańcuchów pokarmowych czy pokonywanie labiryntu z przeszkodami. Jedne są bardzo proste, podczas gdy nad innymi posiedzimy trochę dłużej. A gdybyś ktoś nie chciał ślęczeć nad owymi zadaniami, wystarczy skorzystać z funkcji automatycznego rozwiązania łamigłówki.


Co ciekawe, sceny hidden object występują tu dosyć rzadko w przeciwieństwie do wielu tego rodzaju pozycji. Istnieje zatem duże prawdopodobieństwo, iż tytuł autorstwa Alawar Friday’s Games przypadnie do gustu osobom trzymającym się zazwyczaj z dala od takiej rozrywki. Na korzyść produkcji przemawia także fakt, iż w podstawowej wersji gry twórcy nie każą nam kilkukrotnie przeczesywać wzrokiem poszczególnych plansz z ukrytymi obiektami. Konieczność przeszukiwania odwiedzonych wcześniej scen pojawia się dopiero w bonusowym rozdziale, który wchodzi w skład kolekcjonerskiej edycji Skradzionych wspomnień.

Piękny niepokój

Po analizie fabuły oraz mechanizmów rozgrywki, pora przyjrzeć się bliżej grafice drugiej części Zbłąkanych dusz. Trzeba przyznać, że rosyjscy deweloperzy wykonali kawał dobrej roboty przy tworzeniu dwuwymiarowych lokacji. Opuszczony motel jest odpowiednio zniszczony, brudny i ponury. Więcej żywych kolorów zastosowano za to na terenie rodzinnego miasta męża Rose Carter. Bogate w detale plansze wywołują delikatne skojarzenia z mroczną baśnią, osadzoną w tajemniczej krainie na pograniczu jawy i snu. Bardzo pozytywne odczucia wzbudzają ponadto efektowne przerywniki filmowe, które idealnie wpasowują się w klimat opowieści.

Co się tyczy postaci, zostały one bardzo starannie narysowane. Nie zapomniano nawet o takich drobnostkach jak pomarszczone dłonie u starszej kobiety. Małe zastrzeżenia wzbudza wygląd zaledwie jednej postaci, a konkretnie napotkanej w szkole młodej nauczycielki. Owa niewiasta nie jest odrażająca, lecz jej głowa wydała mi się sztucznie doklejona do reszty ciała. A jak prezentują się animacje bohaterów? Co prawda mogły być ciut bogatsze, ale taki to już urok gier Hidden Object Puzzle Adventure. Niemniej jednak warto zwrócić uwagę na sposób przedstawienia konwersacji, gdyż w tego typu produkcjach zazwyczaj nie widzimy grywalnej postaci w trakcie rozmów. Tymczasem Rose ukazuje się na ekranie za każdym razem, kiedy przychodzi kolej na jej kwestię dialogową.


Skoro już wspomniałam o pogawędkach, nie wypada mi przemilczeć sprawy dubbingu. Aktorzy, którzy użyczyli swoich głosów poszczególnym bohaterom, spisali się przyzwoicie. Mimo że nie wznieśli się na wyżyny artyzmu, nikt nie przyprawi nas o krwawienie z uszu. W przypadku pozostałych dźwięków, skomponowana na potrzeby gry muzyka z powodzeniem potęguje nastrój tajemniczości oraz potencjalnego zagrożenia. Soundtrack nie obejmuje wielu melodii, lecz wynika to po części z dość krótkiego czasu rozgrywki. Ukończenie głównego wątku fabularnego zajmuje niecałe 3,5 godziny, zaś zaliczenie bonusowego rozdziału nie powinno przekroczyć 60 minut.

Zbłąkane dusze: Skradzione wspomnienia można nabyć w polskiej, kinowej wersji językowej. Co do uchybień w rodzimym tłumaczeniu, zauważyłam tylko kilka literówek, które nie psują pozytywnego odbioru całej produkcji. Opowieść o złym do szpiku kości klaunie to bez wątpienia jedna z najbardziej dopracowanych gier HOPA, z jakimi miałam do tej pory styczność. Jeżeli zatem potrzebujecie interesującego tytułu w ramach wieczornego odpoczynku, śmiało sięgnijcie po pozycję od Alawar Friday’s Games i pomóżcie Rose odzyskać ukochaną rodzinę.


Ocena: 8/10


Plusy:
+ klimat
+ wciągająca fabuła
+ elementy HO stanowią niewielki ułamek rozgrywki
+ dużo różnorodnych łamigłówek
+ przydatna mapa
+ bardzo ładna grafika

Minusy:
- szkoda, że zabawa nie trwała chociażby odrobinę dłużej
- niektóre animacje
- pojedyncze literówki w polskim tłumaczeniu

1 komentarz:

  1. Nawet fajna gierka. Hmm niektóre dzieci boją się klaunów. W sumie nawet te, co mają bawić, mają coś w sobie niepokojącego, pewnie dlatego pojawił się ten motyw w horrorach ;p

    OdpowiedzUsuń

System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.