Deponia nie
wydaje się być idealnym miejscem na spędzenie wymarzonego urlopu, a wszystko
przez pewien bardzo istotny szczegół. Owa planeta stanowi bowiem jedno wielkie
wysypisko śmieci. Co jak co, ale składowisko wszelkiego rodzaju odpadów nie
kojarzy się z luksusową egzystencją ani ekologicznym trybem życia. Wśród tych
niezbyt świeżych oparów mieszkają jednak ludzie i udaje im się tam w miarę
normalnie funkcjonować. Oczywiście taki stan rzeczy nie oznacza, że
pogardziliby lepszymi warunkami. Ba, niejaki Rufus z uporem maniaka próbuje
opuścić powierzchnię zagraconego globu. To właśnie w jego skórę wskoczy gracz,
który zdecyduje się uruchomić produkcję autorstwa Daedalic Entertainment.
Odpowiedzialny
za Deponię deweloper zdążył wyrobić sobie renomę w segmencie tytułów
point’n’click. Wystarczy wypowiedzieć na głos nazwę studia, aby wielu miłośników
przygodówek zaczęło czujnie nadstawiać uszu w oczekiwaniu na doniesienia o jego
kolejnych projektach. Firma ta słynie z tradycyjnego podejścia do gatunku,
zarówno pod względem rozgrywki, jak i szaty graficznej. Ponadto szczyci się
umiejętnością opowiadania dobrych historii. Przyznam, iż sama zaliczam się do
grona wielbicieli tytułów sygnowanych przez Daedalic Entertainment. Niemiecki
producent podbił moje serce m.in. za sprawą baśniowego The Whispered World oraz
proekologicznego A New Beginning. Dlatego też musiałam zaopatrzyć się w Deponię
i sprawdzić, czy opowieść ze śmieciami w tle zdoła oczarować mnie tak jak
wymienione wcześniej pozycje.
Marząc o Elizjum
Naszą
przygodę rozpoczynamy w wiosce Kuvaq, gdzie niezmordowany Rufus wciela w życie
swój najnowszy plan ucieczki. Tradycyjnie celem wyprawy jest Elizjum, bogate miasto
dryfujące w przestworzach. Główny protagonista czuje się lepszy od pozostałych
mieszkańców rodzinnej osady i uważa, że zasługuje na uprzywilejowany byt pośród
społecznych elit. Zamiast zająć się uczciwą pracą, woli poświęcać całe dnie na
obmyślanie sposobów, które pomogłyby mu urzeczywistnić marzenia. Niestety,
pomysły Rufusa okazują się genialne wyłącznie w jego własnym mniemaniu, w
efekcie czego starania bohatera przypominają nieco wysiłki wiewióra z „Epoki
lodowcowej”. W końcu pojawia się światełko w tunelu pod postacią dziewczyny o
imieniu Goal. Młoda kobieta dosłownie spada z nieba, wywołując niemałe
poruszenie w Kuvaq. Jako że tajemnicza panna pochodzi z Elizjum, nasz bohater
postanawia posłużyć jej za wsparcie w powrocie do domu. Rufusem nie kierują
czysto altruistyczne pobudki, gdyż widzi w Goal szansę na dotarcie do
podniebnego miasta. A skoro uwadze młodzieńca nie uchodzi również uroda
niewiasty, czemu więc nie upiec dwóch pieczeni na jednym ogniu? Pławić się w
luksusie z piękną dziewczyną u boku to dopiero coś.
Zagłębiając
się w śmieciowe uniwersum, musimy nastawić się na dużą ilość absurdalnego
humoru. W Deponii na porządku dziennym są takie sytuacje jak szukanie siana w
stogu igieł bądź ożywająca pod wpływem zarazków szczoteczka do zębów. Warto
przy tym zaznaczyć, iż niemiecka przygodówka rzeczywiście bawi. W trakcie
rozgrywki będziemy się szczerze śmiać nawet wtedy, kiedy bohaterowie zaczną
wymieniać się uszczypliwymi docinkami. Postaci zasługują zresztą na osobne
pochwały. Co prawda, elizjańskie służby wojskowe nie wyróżniają się w
szczególny sposób, ale mieszkańcy powierzchni Deponii reprezentują szeroką gamę
indywidualistów. Przykładowo burmistrz Kuvaq nosi na głowie pocieszną szlafmycę
i z upodobaniem sypia wewnątrz biurkowej szuflady. W pamięć zapada też
zapatrzony w siebie Rufus. Będąc totalnym egoistą, stanowi udane przeciwieństwo
dzielnych herosów, w każdej chwili gotowych ratować świat.
Mimo
wszystko scenariusz nie ustrzegł się niedoskonałości, które w ogólnym
rozrachunku czynią go trochę słabszym niż skrypty do poprzednich dzieł Daedalic
Entertainment. Jeżeli odstawimy na bok wszędobylski humor wraz z galerią
barwnych osobowości, sam szkielet fabularny wywołuje mniej okazałe wrażenie.
Nie twierdzę, że wynudziłam się jak mops. Po prostu otrzymałam pozbawioną
głębszych treści historyjkę, która nie przyprawiła mnie o szybsze bicie serca.
Najpoważniejsza wada fabuły wynika natomiast z tego, iż grę zaplanowano jako
pierwszą część trylogii. W konsekwencji Rufusowe przygody zawierają
niewyjaśnione wątki i urywają się nagle, wywołując uczucie silnego niedosytu. Podobne
praktyki zdarzają się w krótkich epizodach. Tymczasem Deponia należy do samodzielnych
i zarazem dość długich produkcji, ponieważ jej ukończenie powinno zająć około
9-10 godzin. W związku z powyższym, w momencie światowej premiery kosztowała
drożej niż pojedynczy odcinek. Nie bronię autorom pozostawienia furtki do
kontynuacji, lecz jednocześnie mogliby pokusić się o bardziej eleganckie
zamknięcie debiutanckiej odsłony cyklu.
Gameplay w
zgodzie ze zwariowaną fabułą
Rozgrywka
opiera się na przeprowadzaniu licznych rozmów, odpowiednim wykorzystywaniu
inwentarza, a także na pokonywaniu łamigłówek. Napotkane zadania zręcznie
komponują się z absurdalnym charakterem produkcji, a co za tym idzie wymagają
abstrakcyjnego toku myślenia. Zastosowanie znalezionych przedmiotów nie zawsze
od razu staje się jasne i trzeba pogłówkować nad nie do końca tradycyjnymi
rozwiązaniami. Taki model zabawy przypadnie do gustu odbiorcom wychowanym na
starej szkole przygodówek, np. na słynnym cyklu Monkey Island lub innych
klasycznych tytułach z lat dziewięćdziesiątych. A co z osobami, które posiadają
mniejsze doświadczenie w gatunku bądź tendencję do ścisłego trzymania się praw
logiki? Oni mogą niestety odbić się od Deponii, zwłaszcza, że w paru miejscach
natrafimy na niezbyt jasne cele czy ciut przekombinowane wyzwania. Wprawdzie
istnieją opcje pomijania niektórych łamigłówek oraz podświetlania hotspotów, lecz
nie powodują znacznego obniżenia poziomu trudności. Z kolei obsługa nikomu nie
przysporzy kłopotów. Jak przystało na tradycyjną grę przygodową, sterowanie to
przysłowiowa bułka z masłem i odbywa się głównie przy użyciu gryzonia.
Dodatkowym usprawnieniem jest możliwość otwierania ekwipunku poprzez obracanie
rolką myszy.
Audio-video
Opracowując
Deponię, Daedalic Entertainment nie zmienił swoich przyzwyczajeń w kwestii
grafiki. Oprawa wizualna została starannie wykonana w dwóch wymiarach, które
niejednokrotnie sprawdziły się w gatunku point’n’click. W grze spodobał mi się
zwłaszcza styl, w jakim przedstawiono tytułową planetę. Twórcy udowodnili, że osadzenie
akcji na śmieciowisku nie musi wiązać się z ponurą ani monotonną kolorystyką.
Dzięki szerokiej palecie barw, lokacje wprost tętnią życiem i sprawiają
wrażenie pogodnych miejsc. Co się tyczy postaci, nie mam większych zastrzeżeń odnośnie
ich wyglądu. Animacje bohaterów mogły być odrobinę płynniejsze i bogatsze,
aczkolwiek wypadają lepiej w stosunku do perypetii klauna Sadwicka oraz
opowieści o ratowaniu Ziemi przed katastrofą ekologiczną.
Utwory,
które wchodzą w skład ścieżki dźwiękowej nie są zbyt liczne, ale nadrabiają
zróżnicowanym charakterem. Najbardziej przemówiła do mnie humorystyczna ballada
śpiewana pomiędzy poszczególnymi rozdziałami, a także dosyć smutna i tęskna
melodia z końcowego etapu gry. Jako całokształt, wyżej oceniam jednak muzykę z
The Whispered World oraz A New Beginning. Perypetie Rufusa górują za to pod
względem angielskiego dubbingu. W przygodach Sadwicka rozczarowywał głos
głównego bohatera, zaś w ANB niekiedy doskwierała mi lekka teatralność
wygłaszanych kwestii. Na szczęście voice-acting w Deponii nie dostarcza powodów
do narzekań, gdyż wszyscy lektorzy zostali świetnie dobrani i przyłożyli się do
swojej pracy.
Deponia po
polsku
Niemiecka
produkcja zawitała najpierw do Polski w formie cyfrowej, lecz trochę później
ukazało się też pudełkowe wydanie przygodówki. Tłumaczenie objęło tylko napisy
i co najważniejsze, cechuje się porządną jakością wykonania. Wypatrzyłam raptem
trzy czy cztery drobne błędy, które nie popsuły pozytywnego odbioru rodzimej
wersji Deponii. Za miły akcent uznaję umieszczenie smaczków zrozumiałych dla
polskiego odbiorcy, np. odniesienia do popularnego majsterkowicza Adama
Słodowego. Na nasz język przełożono ponadto kilka imion, z powodzeniem
podkreślając komediową tonację scenariusza.
Dobrze, choć bez
maksymalnej satysfakcji
Podsumowując,
Deponia nie urzekła mnie równie mocno co większość innych tytułów od Daedalic
Entertainment, z jakimi miałam okazję się zapoznać. Pomimo tego uważam ją za
solidną pozycję, zachęcającą do zaliczenia następnych części trylogii. To chyba
wystarczająco potwierdza, że programiści z Niemiec potrafią robić dobre
klasyczne przygodówki. Jeżeli zatem cenicie gry z dużymi pokładami humoru oraz
zakręconymi zagadkami, jak najbardziej warto odbyć wędrówkę wśród śmieci w
towarzystwie Rufusa i Goal. Być może nie stracicie głowy dla tej produkcji, ale
prawdopodobnie polubicie ją na tyle, żeby sięgnąć po dalsze losy bohaterów.
Ocena:
7,5/10
Plusy:
+
humor
+
barwni bohaterowie
+
wymagające zagadki ucieszą bardziej doświadczonych graczy
+
wygodna obsługa
+
ładna i kolorowa grafika 2D
+
zróżnicowana muzyka
+
bardzo dobry angielski dubbing
+
jakość polonizacji
Minusy:
-
ogólny zarys fabuły nie powala
-
urwane zakończenie
-
mało utworów wchodzących w skład ścieżki dźwiękowej
-
nie dla początkujących oraz przeciwników abstrakcji
Fajna fabuła i dużo zabawnych scen, to może być dobre :D
OdpowiedzUsuńMnie się podobało, choć od tego studia mam innych ulubieńców. Niemniej warto poznać tę serię. :)
Usuń