Jak
wyglądałby świat po olbrzymiej katastrofie? Co stałoby się z ludźmi, którym
przyszłoby egzystować bez pracy, dachu nad głową, prądu, a także bez stałego
dostępu do wody oraz żywności? Czy można zachować człowieczeństwo żyjąc długo w
tak ciężkich warunkach? Na tego rodzaju pytania stara się odpowiedzieć słynny
amerykański pisarz Cormac McCarthy w powieści pt. „Droga”. W swoim dziele nie
skupia się jednak wyłącznie na malowaniu pesymistycznej wizji przyszłości. Postapokaliptyczne
realia posłużyły bowiem autorowi za tło do przedstawienia historii o miłości
pomiędzy rodzicem a dzieckiem.
Cormac
McCarthy nie tłumaczy jak doszło do kataklizmu ani jaka była jego natura. Amerykański
literat od razu rzuca czytelników do wykreowanego przez siebie koszmaru, każąc
szybko oswoić się z ponurą rzeczywistością. W takich okolicznościach poznajemy
ojca i syna, czyli protagonistów, wokół których koncentruje się akcja utworu. Nawet
retrospekcje z udziałem żony głównego bohatera przenoszą nas do czasów, kiedy
zniszczony świat stanowi utrwaloną już codzienność. Wszędzie jest dosłownie
szaro, widać ruiny i zgliszcza, a ponadto brakuje oznak życia ze strony fauny
oraz flory. Na ulicach dawnych miast przemysłowych porozrzucane zostały takie
graty jak stare meble czy elektronika. Kiedyś człowiek nie potrafił obejść się
bez owych sprzętów, ale obecnie przestają one mieć jakiekolwiek znaczenie. To
tylko nic nie warte śmieci... Z kolei na przykładzie przystani autor pokazuje
degradację miejsc, gdzie ludzie często przebywali w celach rekreacyjnych. Teraz
beztroski wypoczynek należy do przeszłości. Odwiedzona przez bohaterów przystań
przypomina wymarłe cmentarzysko, zaś łódki tkwią częściowo zatopione w wodzie,
która przeobraziła się w mętne bajoro.
Łatwo
przewidzieć, iż powyższe uniwersum wiąże się z nieuchronnym upadkiem
cywilizacji. Niegdyś obowiązujące zasady odchodzą w niepamięć, ponieważ nie
mają już racji bytu. W imię przetrwania wielu ludzi zapomina o solidarności
oraz kręgosłupie moralnym. Taka postawa pozwala przetrwać najsilniejszym i
pozbawionym skrupułów osobnikom, którzy nie wahają się porzucić resztek
humanitaryzmu. Jak najbardziej adekwatne do zaistniałej sytuacji wydaje się więc
powiedzenie „człowiek człowiekowi wilkiem”. Przystosowanie się do nowych
warunków wymaga zachowania nieustannej czujności, nieufności oraz unikania zagrożenia,
które może nadejść z każdej strony, w tym od drugiej osoby. Za szczególnie
niebezpieczne uchodzą większe grupy, zwłaszcza wtedy, gdy są uzbrojone i
głodne. Na domiar złego, desperacka potrzeba napełnienia żołądka sprawia, że
nierzadko dochodzi do przypadków kanibalizmu.
Chociaż
pogrążeni w beznadziei ludzie generalnie upodabniają się do szukających
pożywienia drapieżników bądź padlinożerców, istnieją tzw. wyjątki od reguły. Pozytywnymi
promykami są właśnie wspomniani wcześniej ojciec oraz syn, którzy podążają
tytułową drogą w kierunku wybrzeża. Oczywiście autor nie popada w przesadę,
dzięki czemu obaj protagoniści jawią się jako postaci z krwi i kości. Nie mamy
tutaj do czynienia z niepoprawnymi optymistami, którzy bujają w obłokach. Z
takim podejściem nie przeżyliby zresztą ani jednego dnia. Mężczyzna i chłopiec
zdają sobie sprawę z bezlitosnych reguł. Liczą się też z faktem, iż raczej nie doczekają
spokojnej starości. Mimo wszystko nie poddają się, tworząc zgrany zespół, a także
kochającą rodzinę. Miłość, wzajemna troska oraz odpowiedzialność utwierdzają
ich w uporze, że warto walczyć o przetrwanie zgodnie z własnym sumieniem. Ojciec
żyje i stara się zachować człowieczeństwo dla dziecka. Chroniąc swojego potomka,
podejmuje niekiedy trudne decyzje, które spotykają się z dezaprobatą malca.
Jednakże postępuje tak dla dobra chłopaka, pragnąc zapewnić mu jak najlepszą
opiekę. Syn potrafi natomiast zrozumieć motywacje rodziciela, kocha go i jest
posłuszny, aczkolwiek niektóre ojcowskie wybory zasmucają małego wrażliwca.
Co
ciekawe, w trakcie lektury ani razu nie padają imiona obu bohaterów. Zarówno
dorosły, jak i dziecko pozostają anonimowi, co wzmacnia siłę przekazu powieści.
W ten sposób utwór McCarthy’ego nabiera większej uniwersalności, pozwalając odbiorcom
utożsamić się z protagonistami. Poza tym, ich bezimienność idealnie pasuje do
struktury książki. Otóż pisarz posługuje się oszczędnym, surowym wręcz
językiem. Jednocześnie jest on bardzo plastyczny, w związku z czym czytelnicy
nie mają problemu z przeniesieniem wizji autora do własnej wyobraźni, włącznie
z fizycznymi i psychicznymi reakcjami postaci. Amerykanin zdołał stworzyć
niezwykle sugestywny klimat, nie uciekając się do pompatycznych tudzież
obszernych opisów. Konstrukcyjny ascetyzm obejmuje również brak tradycyjnego
podziału na rozdziały oraz klasycznych, tj. opatrzonych myślnikami dialogów.
Cormac
McCarthy został uhonorowany za „Drogę” nagrodą Pulitzera. Po przeczytaniu
powieści, z czystym sumieniem stwierdzam, iż dzieło amerykańskiego twórcy jak
najbardziej zasłużyło na takie wyróżnienie. Pisarzowi niewątpliwie należą się
ukłony za umiejętność silnego oddziaływania na odbiorców przy pomocy skromnych
środków wyrazu. Dramatyczna historia ojca oraz syna niesie w sobie głęboki
ładunek emocjonalny i nie pozostawi nas obojętnymi, porażając okrucieństwem
postapokaliptycznych obrazów.
Ocena:
9/10
Tytuł
polski: Droga
Tytuł
oryginalny: The Road
Autor:
Cormac McCarthy
Wydawnictwo:
Wydawnictwo Literackie
A może w takim świecie ludzie już przestali nadawać sobie imiona, bo to też było bez znaczenia? Taka mnie myśl naszła. Swoją drogą książka może być ciekawa :)
OdpowiedzUsuńCiekawe i sensowne spostrzeżenie. Co do książki, naprawdę warto ją poznać. :)
Usuń