poniedziałek, 1 sierpnia 2016

"Anomalia" - recenzja

Swego czasu, kiedy częściej blogowałam w innym miejscu, stwierdzono, że zdradzam pewne skłonności ku słabym filmom, grom oraz książkom. Faktycznie, w powyższej uwadze tkwiło małe ziarno prawdy, albowiem wśród moich tekstów regularnie trafiały się takie, w których oceniałam rzeczy nienajlepszej, delikatnie mówiąc, jakości. Obecnie ostrożniej wybieram repertuar i skupiam się na tym, co powinno reprezentować w miarę solidny poziom. Po prostu nie wyrobię się ze wszystkim, a rosnąca kupka wstydu uświadomiła, jak wiele, przypuszczalnie fajnych, pozycji jeszcze przede mną. Niemniej stare przyzwyczajenia ostatnio znowu o sobie przypomniały i tak oto obejrzałam „Anomalię”, która, zgodnie z moimi podejrzeniami, okazała się słabym obrazem.

A trzeba przyznać, iż w tej brytyjskiej produkcji tkwił pewien potencjał. Początek wypada nawet nieźle, dając jako takie nadzieje na sprawnie poprowadzony i trzymający w napięciu scenariusz. Główny bohater – były żołnierz Ryan Reeve (w tej roli Noel Clarke, będący jednocześnie reżyserem filmu) odzyskuje przytomność i odkrywa, że znajduje się we wnętrzu vana. Jak łatwo zgadnąć, zaistniałe okoliczności stanowią dla naszego protagonisty wielką zagadkę. Co prawda raczej nie padł ofiarą łowcy organów i nie stracił nerki ani innego cennego narządu, lecz mimo wszystko ma bardzo poważny problem…

Mianowicie w aucie, gdzie wylądował Ryan, uwięziono też chłopca, któremu wiedziony altruizmem bohater zechce oczywiście pomóc, zamiast samemu brać nogi za pas. Mężczyzna uwalnia zatem dzieciaka z więzów, po czym obaj wydostają się na zewnątrz. Nie wiadomo, co się dzieje, ale za to pewny jest fakt, iż nieszczęśnicy muszą szybko zgubić pościg. Tak więc uciekają, lecz zostają rozdzieleni. Reeve spróbuje zaś dojść z tym wszystkim do ładu, obijając w międzyczasie parę paszczy i nie pozwalając się zabić. Ot, sensacja, tyle że połączona z fantastyką naukową. Prócz paru futurystycznych gadżetów i elementów scenerii, otrzymujemy historię, w której kluczową rolę odgrywa motyw kontroli ludzkiego umysłu. Ryan co około 10 minut mdleje, a gdy na przykład po kilku dniach wraca mu świadomość, nic nie wskazuje na to, by nieborak leżał wtedy jak kłoda. Wręcz przeciwnie, facet budzi się w różnych sytuacjach, zupełnie jakby ktoś uprzednio sterował bohaterem, powodując wystąpienie luk w jego pamięci.

Niestety, ciekawe idee nie poszły w parze z dobrym wykonaniem. Niedostatecznie rozwinięto wątek kwestii etycznych, jakie niesie ze sobą kierowanie cudzym ciałem. Owszem, taki temat zostaje poruszony, ale, biorąc pod uwagę jego ważność, można było się o wiele bardziej postarać. W konsekwencji cała historia wydaje się nieco chaotyczna, mimo że wraz z rozwojem fabuły dostajemy kolejne wyjaśnienia. Byłabym w stanie częściowo to wybaczyć, gdyby dały radę elementy zaczerpnięte z typowego kina akcji. O ile pierwsze kilka minut prezentuje się dosyć dynamicznie, tak im dalej w las, tym gorzej. Za ewidentną wpadkę uznaję sceny walk, które nie dość, że słabo zrealizowane, to jeszcze pojawiają się nazbyt często. Przysłowiową czarę goryczy przelewa natomiast nadużycie efektu zwolnienia tempa przy niektórych ciosach – w założeniach twórców miało być zapewne widowiskowo, ale w rzeczywistości wyszło po prostu tandetnie.

Bohaterowie filmu nie rzucają na kolana, w czym niechlubna zasługa zarówno scenariusza, jak i rozczarowujących występów aktorskich. Reeve to niby poczciwy człowiek, aczkolwiek ciężko było mi przejąć się jego przykrym losem. Podobnie przedstawia się sprawa Dany, granej przez Alexis Knapp kobiety, którą spotka na swojej drodze Ryan. A teoretycznie powinna wzbudzać empatię – wprawdzie uprawia nierząd, lecz to życie zmusiło ją do prostytucji. Przypuszczam też, że rozczarowane będą liczne fanki Iana Somerhaldera. Choć ich przystojnemu idolowi przypada w udziale bardzo ważna rola, zupełnie nie wykorzystano możliwości tego aktora. Nie da się ukryć, że gwiazda serialu „Pamiętniki wampirów” posiada w sobie coś intrygującego. Amerykański aktor potrafi zademonstrować taki specyficzny błysk w oku, który zarazem niepokoi i przyciąga. W „Anomalii” jakoś tego specjalnie nie widać, a szkoda, bo Harkin Langham w jego interpretacji początkowo zapowiadał się obiecująco. Później jednak przekonałam się, że bliżej mu do głupawego pomocnika głównego czarnego charakteru niż do fascynującej i enigmatycznej persony. Ponadto zawodzi postać agenta Elkina, w którego wciela się Luke Hemsworth, starszy brat popularnych aktorów Chrisa i Liama. Ów tajniak to człowiek z upodobaniem do staroświeckich rzeczy (m.in. spluw, samochodów), zdający się pozować na detektywa w typie Harry’ego Callahana. W czym tutaj problem? Ano były zadatki na wyrazistego protagonistę, lecz fajny koncept został ledwie liźnięty.

Reasumując, „Anomalię” spostrzegam przede wszystkim jako film zmarnowanych pomysłów. Nakręcona za niewielkie pieniądze produkcja miała szanse zainteresować widzów, ale co z tego, skoro to i owo pokpiono? Aktorstwo nie zachwyca, a liczne bijatyki dosłownie męczą. Z kolei duże niedostatki fabuły bolą tym bardziej, że nie brakowało atrakcyjnych idei. Mówiąc najogólniej, nic nie stracicie, jeśli odpuścicie sobie seans.



-------------------------------------------------------------------
Tytuł polski: Anomalia
Tytuł oryginalny: The Anomaly
Reżyseria: Noel Clarke
Scenariusz: Simon Lewis, Noel Clarke
Obsada: Noel Clarke, Ian Somerhalder, Alexis Knapp, Luke Hemsworth, Brian Cox
Gatunek: akcja, science fiction
Produkcja: Wielka Brytania
Rok premiery: 2014
Czas trwania: ok. 95 minut

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.