Są takie gry,
które wzbudzają nieokreślone odczucia, a jednocześnie przykuwają uwagę
odbiorców. Tak właśnie podziałały na mnie informacje odnośnie niezależnego
Artic Alive. Nie wiem, czy ów projekt okaże się moją bajką. Niemniej
zdecydowałam się poświęcić parę słów temu skromnemu, acz pod pewnymi względami
ciekawemu „indyczkowi”.
O
istnieniu tejże produkcji dowiedziałam się w trakcie przeglądania tytułów
zgłoszonych do programu Steam Greenlight. Co istotne, Arctic Alive, nad którym
pracuje jeden człowiek – Dima Kiva, dopisało tam szczęście. Gra jest już więc w
gronie propozycji, które uzyskały wystarczającą ilość przychylnych głosów i
trafią do oferty sklepu firmy Valve. Kiedy to dokładnie nastąpi? Na chwilę
obecną nie jest znana konkretna data premiery, ale raczej nie tak prędko, skoro
opublikowane materiały graficzne pochodzą z wersji alfa. Już teraz wiadomo
natomiast, że z grą będą mogli zapoznać się użytkownicy systemów Windows i
Linux.
Jak
podaje deweloper, Arctic Alive ma być symulatorem z elementami horroru.
Niezależny tytuł zaprosi graczy na wyprawę do mroźnej i śnieżnej Syberii, gdzie
mieści się pewna stacja badawcza. Nasze zadanie będzie zaś polegać na
przetrwaniu w niesprzyjających warunkach, a co za tym idzie – otrzymamy tutaj
prawdziwą lekcję survivalu. I nie chodzi wyłącznie o wyjście w jednym kawałku przy
spotkaniach z dzikimi zwierzętami czy czarnymi jak smoła istotami, które mogą
nam zagrozić nawet wewnątrz czterech ścian. Poza uciekaniem lub częstowaniem
wroga siekierką, należy bowiem solidnie zadbać o własne zdrowie, co obejmuje
również odpowiednie odżywianie. A skoro zamieszkamy w środowisku, gdzie 50
stopni na minusie to normalka, lepiej nie przesadzać z bieganiem na golasa po
dworze.
Chociaż
idea przetrwania nie jest dla gier nowością i powstawały też produkcje z zimą w
tle, owoc prac Dimy Kivy próbuje wyróżnić się naciskiem na symulacyjne aspekty
rozgrywki. Nasza postać zostanie zaopatrzona w szereg współczynników, m.in.
zdrowie, sen, samopoczucie, pragnienie czy czystość. Im lepiej zaspokoimy swoje
potrzeby, tym bardziej wypełni się stosowny pasek, co z kolei pozytywnie
wpłynie na kondycję wirtualnego alter ego. Owe wskaźniki przypominają system z
serii The Sims, zwłaszcza że najprawdopodobniej możliwa będzie zmiana ubrania i
zrobienie czegoś dla relaksu (dostępny w sieci gameplay z alfy pokazuje
bohaterkę grającą na keyboardzie). Oprócz tego, nie obędzie się bez pilnowania
stanu instalacji na terenie zajmowanego budynku. Jeśli olejemy takie sprawy jak
dolewanie paliwa do generatora prądu, nie zdziwmy się, kiedy zostanie wyłączone
światło.
Arctic
Alive nie szykuje się na pozycję, która olśni wizualnymi wodotryskami. Widać,
że to niskobudżetowy projekt, acz oprawa wizualna jest czytelna i nie
odstrasza. Swoją drogą, element ten zapewne zostanie jeszcze w jakimś tam
stopniu dopieszczony, skoro gra znajduje się na etapie produkcji. Co do opublikowanego
przez twórcę filmiku z alfy, najsłabiej wypadły bardziej dynamiczne animacje, w
tym pechowe dla grywalnej postaci starcie z niedźwiedziem. Mianowicie gdy zwierzak
chwyta ofiarę, łapię ją w taki sposób, jakby nie chciał jej jedynie zjeść. A
może po prostu to ja mam dziwne skojarzenia?
W
każdym razie, zamierzam przyglądać się dalej tej swoistej mieszance Simsów z
The Thing. W głowie autora gry tkwią całkiem interesujące pomysły, w związku z
czym trzymam kciuki, by owe koncepcje zaprocentowały przyzwoitym kawałkiem
kodu. Arctic Alive nie zagrozi hitom z segmentu AAA, lecz jeśli będzie co
najmniej niezłe i cena zostanie ustalona na niewygórowanym poziomie,
potencjalni klienci nie powinni narzekać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.