poniedziałek, 13 lutego 2017

Królewskie Opowieści 2: Mistrzyni Alchemii (PC) - recenzja



Zarówno baśnie, jak i kryminalne intrygi to bliskie mojemu sercu historie. Dlatego Królewskie Opowieści 2 już na starcie otrzymały plus za osadzenie akcji w fantastycznej krainie oraz za wątek pewnego morderstwa. Nie była to zresztą jedyna zachęta do grania, skoro tytuł ten wydała polska firma Artifex Mundi. Nie od dziś wiadomo, że rodzima ekipa zdecydowanie woli rozpieszczać odbiorców zamiast ich rozczarowywać. Za opracowanie projektu odpowiada natomiast serbskie studio Brave Giant, mające na koncie m.in. serię Łowca Demonów, której trzecią część niedawno testowałam i dobrze się wtedy bawiłam. Z tym większą przyjemnością więc oświadczam, iż omawiana teraz produkcja nie zawiodła moich oczekiwań.

Co istotne, po Królewskie Opowieści 2: Mistrzynię Alchemii (Queen’s Quest 2: Stories of Forgotten Past) mogą śmiało sięgnąć osoby, które ominęła poprzednia odsłona cyklu. Mimo numerka w nazwie, kontynuacja snuje własną, odrębną opowieść. Pierwsze skrzypce, zgodnie z polskim podtytułem, gra zaś tutaj postać ekspertki od sztuki tajemnej. Specjalizację głównej bohaterki stanowi umiejętność przemiany w rozmaite stworzenia, czego potrafi dokonać dzięki autorskim recepturom. Przygotowywane przez młodą kobietę mikstury pozwalają jej dla przykładu przeobrazić się w ptaka bądź rybę, lecz zaznaczyć trzeba, iż krąg zainteresowań owej panny przekracza ramy czysto alchemicznej roboty. Albo inaczej – protagonistka pożytkuje swoje talenty nie tylko do eksperymentów w zaciszu domowego laboratorium. Jako że dziewczyna odczuwa też w sobie silną smykałkę do kryminalistyki, niestraszna jej fucha detektywa.

Śledztwo w krainie baśni

Oczywiście w grze nie zabraknie okazji, by sprawdzić wszystkie zdolności naszej podopiecznej. A szansa na takie popisy nadarza się wraz z wiadomością od samego władcy, który prosi alchemiczkę o wyjaśnienie zagadki pewnej zbrodni. Oto bowiem ktoś morduje szefa gwardii, w związku z czym należy odkryć tożsamość zabójcy oraz kierujące nim motywy. I choć bohaterka dobrze sobie radzi z prowadzeniem dochodzenia, zaistniały problem nie rozwiąże się natychmiast, jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki. Mało tego, szybko zostaniemy uświadomieni, że deweloperzy zgotowali nam szerzej zakrojony spisek, stawiający na szali ład i bezpieczeństwo w całym królestwie.


Węsząc wokół afery, zmiennokształtna protagonistka będzie musiała zweryfikować wszelkie tropy, tu i ówdzie pomyszkować, a także porozmawiać z potencjalnymi podejrzanymi, świadkami oraz kimkolwiek, kto może wnieść cenne dla śledztwa informacje. Szczególnie ciekawie wypada dobór napotkanych postaci, wśród których znajdą się tak popularne figury jak Czerwony Kapturek czy Robin Hood. Zaraz, zaraz! Przecież oni pochodzą z zupełnie różnych historii! W rzeczy samej, lecz Brave Giant postanowiło połączyć bohaterów z baśni i legend, wrzucając ich do jednego uniwersum. Owszem, to trochę taki miszmasz, acz bardzo strawnie przyrządzony. Bez zarzutu sprawuje się też zestawienie bajkowych klimatów z detektywistycznymi motywami, wraz z piętrzeniem kolejnych komplikacji na drodze grywalnej heroiny. Szkoda jednak, że w polskiej wersji nie przetłumaczono imion Hansel i Gretel na rodzime odpowiedniki, czyli Jasia i Małgosię. To zbyt duże niedopatrzenie, które co prawda nie uniemożliwiło mi przyjemnego śledzenia fabuły, ale wywoływało lekki zgrzyt.

Czujne oko alchemicznej dochodzeniówki

Królewskie Opowieści 2 powinny dostarczyć około czterech godzin rozrywki, z uwzględnieniem trzydziestominutowego rozdziału, który odblokujemy po przejściu podstawowego scenariusza w edycji kolekcjonerskiej. Jak przystało na reprezentanta gatunku HOPA, twórcy częstują graczy komitywą klasycznego point and clicka z zabawą opartą na wypatrywaniu ukrytych obiektów. Co do scen HO, najczęściej występują plansze klasyczne, które zawierają spis poszukiwanych szpargałów. Warto przy tym nadmienić, iż pomyślano o zastępczej minigierce, polegającej na dobieraniu obrazków w tematyczne pary à la tzw. memory. Wyjątkiem są bodajże ze dwie wstawki, gdzie znajdywane rekwizyty musimy następnie wykorzystać w obrębie zaliczanej właśnie scenki. Tych fragmentów nie obejdziemy alternatywnym łączeniem ilustracji, co przypuszczalnie wynika z ich bardziej przygodówkowego charakteru. Ponadto wśród elementów hidden object pojawiają się czasami rzeczy, które zmieniają kształt, wzorem nieco wcześniejszej produkcji studia – Łowcy Demonów 3.


Dominujące momenty, kiedy to pałeczkę przejmuje gameplay w duchu point and click, tradycyjnie kładą nacisk na zagadki logiczne i ekwipunkowe, a te ostatnie dopuszczają interakcje wewnątrz inwentarza. Co najważniejsze, propozycja od serbskiego studia pozytywnie zaskakuje pod kątem kreatywności. Wprawdzie nie brakuje zadań znanych z innych HOPEK, lecz nie uświadczymy silnego wrażenia recyklingu. Widać, że eksperymentowano z urozmaiceniami, i to nawet przy dość opatrzonych, zdawałoby się, pomysłach. O ile bitwa runiczna na koniec bonusowej przygody występowała choćby w trzecim Łowcy Demonów, tak główna ścieżka fabularna również zostaje zwieńczona magicznym starciem, tyle że rządzącym się odmiennymi zasadami. Z kolei totalnym novum była dla mnie krótka sekwencja z przesłuchiwaniem pewnego delikwenta, która wymagała wskazywania stosownych kwestii.

Przytaczając przykłady na niwie rozgrywki, nie sposób pominąć przybierania zwierzęcych postaci. Nie da się zaprzeczyć, że pełnią istotną funkcję i znacząco ubarwiają zabawę, pozwalając zerknąć na świat z perspektywy wybranych stworzeń. By jednak przystąpić do procesu transformacji, konieczne jest uprzednie sporządzenie mikstury dla konkretnej formy. Z pomocą przychodzi wówczas podręczna kostka alchemiczna, do której trafiają niezbędne składniki. A gdy zbierzemy komplet do danego przepisu, możemy zacząć robienie eliksiru na podstawie graficznych instrukcji. Potem wystarczy sobie golnąć i voilà! Bardzo spodobał mi się patent z taką przenośną pracownią, gdzie, tak na marginesie, zajmiemy się też raz dla odmiany przygotowaniem próbek DNA do analizy.


Jak tutaj pięknie!

Produkcja posiada baśniową oprawę audiowizualną, co nie dziwi zważywszy na miejsce akcji. Jak to zwykle bywa w tego typu grach, plansze urzekają bardzo starannym wykonaniem, dbałością o detale oraz szeroką paletą kolorystyczną. No i nikt nie będzie narzekał na monotonię, bo jeśli udamy się do kolejnego lasu, ten będzie różnił się od wcześniej zwiedzanej gęstwy drzew w innej części królestwa. Oprócz tego, dostrzeżemy subtelne i zarazem nadające lokacjom życia szczególiki w stylu dymu z komina, delikatnie kołyszącego się pod wpływem wiatru hamaka czy fruwających ptasząt. A jeden koliber na domowym podwórku alchemiczki przelatywał niemal tuż przed oczyma bohaterki! Co się tyczy animacji postaci, nie nazwałabym ich idealnymi, ale zauważyłam poprawę w stosunku do kilkakrotnie już przywoływanego Łowcy Demonów 3.

Podsumowując, Królewskie Opowieści 2: Mistrzyni Alchemii to niewątpliwie produkt z górnej półki, jeśli chodzi o pokaźną rodzinę Hidden Object Puzzle Adventure. Gra czaruje magicznym klimatem, urokliwą estetyką oraz interesującą fabułą, która z udanym skutkiem doprawia baśniowe treści kryminalno-konspiracyjnymi szatami. Nie zawodzi także mechanika, wzbogacając znane i lubiane idee całkiem wyraźnym powiewem świeżości. Zwolennicy odprężających przygodówek z ukrytymi obiektami jak najbardziej mają zatem powody do radości.



---------------------------------------------------

Za udostępnienie egzemplarza do recenzji dziękuję wydawcy – firmie Artifex Mundi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.