Zarówno baśnie, jak i kryminalne intrygi to bliskie mojemu sercu historie. Dlatego Królewskie Opowieści 2 już na starcie otrzymały plus za osadzenie akcji w fantastycznej krainie oraz za wątek pewnego morderstwa. Nie była to zresztą jedyna zachęta do grania, skoro tytuł ten wydała polska firma Artifex Mundi. Nie od dziś wiadomo, że rodzima ekipa zdecydowanie woli rozpieszczać odbiorców zamiast ich rozczarowywać. Za opracowanie projektu odpowiada natomiast serbskie studio Brave Giant, mające na koncie m.in. serię Łowca Demonów, której trzecią część niedawno testowałam i dobrze się wtedy bawiłam. Z tym większą przyjemnością więc oświadczam, iż omawiana teraz produkcja nie zawiodła moich oczekiwań.
Co
istotne, po Królewskie Opowieści 2: Mistrzynię Alchemii (Queen’s Quest 2:
Stories of Forgotten Past) mogą śmiało sięgnąć osoby, które ominęła poprzednia
odsłona cyklu. Mimo numerka w nazwie, kontynuacja snuje własną, odrębną
opowieść. Pierwsze skrzypce, zgodnie z polskim podtytułem, gra zaś tutaj postać
ekspertki od sztuki tajemnej. Specjalizację głównej bohaterki stanowi
umiejętność przemiany w rozmaite stworzenia, czego potrafi dokonać dzięki
autorskim recepturom. Przygotowywane przez młodą kobietę mikstury pozwalają jej
dla przykładu przeobrazić się w ptaka bądź rybę, lecz zaznaczyć trzeba, iż krąg
zainteresowań owej panny przekracza ramy czysto alchemicznej roboty. Albo
inaczej – protagonistka pożytkuje swoje talenty nie tylko do eksperymentów w
zaciszu domowego laboratorium. Jako że dziewczyna odczuwa też w sobie silną
smykałkę do kryminalistyki, niestraszna jej fucha detektywa.
Śledztwo w
krainie baśni
Oczywiście
w grze nie zabraknie okazji, by sprawdzić wszystkie zdolności naszej podopiecznej.
A szansa na takie popisy nadarza się wraz z wiadomością od samego władcy, który
prosi alchemiczkę o wyjaśnienie zagadki pewnej zbrodni. Oto bowiem ktoś morduje
szefa gwardii, w związku z czym należy odkryć tożsamość zabójcy oraz kierujące
nim motywy. I choć bohaterka dobrze sobie radzi z prowadzeniem dochodzenia, zaistniały
problem nie rozwiąże się natychmiast, jak za machnięciem czarodziejskiej
różdżki. Mało tego, szybko zostaniemy uświadomieni, że deweloperzy zgotowali
nam szerzej zakrojony spisek, stawiający na szali ład i bezpieczeństwo w całym
królestwie.
Węsząc
wokół afery, zmiennokształtna protagonistka będzie musiała zweryfikować wszelkie
tropy, tu i ówdzie pomyszkować, a także porozmawiać z potencjalnymi
podejrzanymi, świadkami oraz kimkolwiek, kto może wnieść cenne dla śledztwa
informacje. Szczególnie ciekawie wypada dobór napotkanych postaci, wśród
których znajdą się tak popularne figury jak Czerwony Kapturek czy Robin Hood.
Zaraz, zaraz! Przecież oni pochodzą z zupełnie różnych historii! W rzeczy samej,
lecz Brave Giant postanowiło połączyć bohaterów z baśni i legend, wrzucając ich
do jednego uniwersum. Owszem, to trochę taki miszmasz, acz bardzo strawnie
przyrządzony. Bez zarzutu sprawuje się też zestawienie bajkowych klimatów z
detektywistycznymi motywami, wraz z piętrzeniem kolejnych komplikacji na drodze
grywalnej heroiny. Szkoda jednak, że w polskiej wersji nie przetłumaczono imion
Hansel i Gretel na rodzime odpowiedniki, czyli Jasia i Małgosię. To zbyt duże
niedopatrzenie, które co prawda nie uniemożliwiło mi przyjemnego śledzenia
fabuły, ale wywoływało lekki zgrzyt.
Czujne oko
alchemicznej dochodzeniówki
Królewskie
Opowieści 2 powinny dostarczyć około czterech godzin rozrywki, z uwzględnieniem
trzydziestominutowego rozdziału, który odblokujemy po przejściu podstawowego
scenariusza w edycji kolekcjonerskiej. Jak przystało na reprezentanta gatunku
HOPA, twórcy częstują graczy komitywą klasycznego point and clicka z zabawą
opartą na wypatrywaniu ukrytych obiektów. Co do scen HO, najczęściej występują
plansze klasyczne, które zawierają spis poszukiwanych szpargałów. Warto przy
tym nadmienić, iż pomyślano o zastępczej minigierce, polegającej na dobieraniu
obrazków w tematyczne pary à la tzw. memory. Wyjątkiem są bodajże ze dwie
wstawki, gdzie znajdywane rekwizyty musimy następnie wykorzystać w obrębie
zaliczanej właśnie scenki. Tych fragmentów nie obejdziemy alternatywnym łączeniem
ilustracji, co przypuszczalnie wynika z ich bardziej przygodówkowego
charakteru. Ponadto wśród elementów hidden object pojawiają się czasami rzeczy,
które zmieniają kształt, wzorem nieco wcześniejszej produkcji studia – Łowcy
Demonów 3.
Dominujące
momenty, kiedy to pałeczkę przejmuje gameplay w duchu point and click,
tradycyjnie kładą nacisk na zagadki logiczne i ekwipunkowe, a te ostatnie
dopuszczają interakcje wewnątrz inwentarza. Co najważniejsze, propozycja od
serbskiego studia pozytywnie zaskakuje pod kątem kreatywności. Wprawdzie nie
brakuje zadań znanych z innych HOPEK, lecz nie uświadczymy silnego wrażenia
recyklingu. Widać, że eksperymentowano z urozmaiceniami, i to nawet przy dość
opatrzonych, zdawałoby się, pomysłach. O ile bitwa runiczna na koniec bonusowej
przygody występowała choćby w trzecim Łowcy Demonów, tak główna ścieżka
fabularna również zostaje zwieńczona magicznym starciem, tyle że rządzącym się
odmiennymi zasadami. Z kolei totalnym novum była dla mnie krótka sekwencja z
przesłuchiwaniem pewnego delikwenta, która wymagała wskazywania stosownych
kwestii.
Przytaczając
przykłady na niwie rozgrywki, nie sposób pominąć przybierania zwierzęcych
postaci. Nie da się zaprzeczyć, że pełnią istotną funkcję i znacząco ubarwiają
zabawę, pozwalając zerknąć na świat z perspektywy wybranych stworzeń. By jednak
przystąpić do procesu transformacji, konieczne jest uprzednie sporządzenie
mikstury dla konkretnej formy. Z pomocą przychodzi wówczas podręczna kostka
alchemiczna, do której trafiają niezbędne składniki. A gdy zbierzemy komplet do
danego przepisu, możemy zacząć robienie eliksiru na podstawie graficznych instrukcji.
Potem wystarczy sobie golnąć i voilà! Bardzo spodobał mi się patent z taką
przenośną pracownią, gdzie, tak na marginesie, zajmiemy się też raz dla odmiany
przygotowaniem próbek DNA do analizy.
Jak tutaj
pięknie!
Produkcja
posiada baśniową oprawę audiowizualną, co nie dziwi zważywszy na miejsce akcji.
Jak to zwykle bywa w tego typu grach, plansze urzekają bardzo starannym
wykonaniem, dbałością o detale oraz szeroką paletą kolorystyczną. No i nikt nie
będzie narzekał na monotonię, bo jeśli udamy się do kolejnego lasu, ten będzie
różnił się od wcześniej zwiedzanej gęstwy drzew w innej części królestwa.
Oprócz tego, dostrzeżemy subtelne i zarazem nadające lokacjom życia szczególiki
w stylu dymu z komina, delikatnie kołyszącego się pod wpływem wiatru hamaka czy
fruwających ptasząt. A jeden koliber na domowym podwórku alchemiczki
przelatywał niemal tuż przed oczyma bohaterki! Co się tyczy animacji postaci,
nie nazwałabym ich idealnymi, ale zauważyłam poprawę w stosunku do kilkakrotnie
już przywoływanego Łowcy Demonów 3.
Podsumowując,
Królewskie Opowieści 2: Mistrzyni Alchemii to niewątpliwie produkt z górnej
półki, jeśli chodzi o pokaźną rodzinę Hidden Object Puzzle Adventure. Gra
czaruje magicznym klimatem, urokliwą estetyką oraz interesującą fabułą, która z
udanym skutkiem doprawia baśniowe treści kryminalno-konspiracyjnymi szatami. Nie
zawodzi także mechanika, wzbogacając znane i lubiane idee całkiem wyraźnym
powiewem świeżości. Zwolennicy odprężających przygodówek z ukrytymi obiektami jak
najbardziej mają zatem powody do radości.
---------------------------------------------------
Za udostępnienie
egzemplarza do recenzji dziękuję wydawcy – firmie Artifex Mundi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.