Pierwszy epizod
Bear With Me buduje udane podwaliny dla wykreowanego na potrzeby gry uniwersum,
a tym samym zachęca, by dać szansę kolejnym częściom produkcji. Drugi odcinek,
który ujrzał światło dzienne w lutym 2017 roku, nie zawodzi zaś pokładanych w nim
nadziei. Następca z nawiązką kontynuuje bowiem solidną pracę poprzednika,
elegancko rozszerzając świat przedstawiony i jeszcze bardziej rozbudzając
apetyt graczy na ciąg dalszy.
A
wszystko zaczęło się od pewnej burzowej nocy, kiedy dziesięcioletnia Amber
Ashworth otworzyła oczęta na skutek nieprzyjemnego snu. Debiutancki epizod,
który wydano latem ubiegłego roku, pozwala odbiorcom, no i oczywiście głównej
bohaterce, dowiedzieć się, że zaginął jej starszy brat Flint. Rezolutna
dziewczynka nie zbywa takiego odkrycia obojętnym wzruszeniem ramion, tylko z
zapałem przystępuje do poszukiwań chłopaka, węsząc po zakamarkach domostwa. I
jak jej idzie? Cóż, powzięta misja przypomina troszeczkę błądzenie po omacku,
bo choć wśród napotkanych postaci nie brak świadomych zniknięcia Flinta, nikt
nie potrafi podać konkretnych informacji na temat losu młodziana. W zamian
ostrzegają przed tajemniczym piromanem o ksywce „Red Man”, który ponoć rozgląda
się za małą Amber. Na pocieszenie dodam, że protagonistka i tak dzielnie sobie
radzi. Poza tym, ma wsparcie w osobie niejakiego Teda E. Beara. Owszem, ów
jegomość jest pluszowym misiem, ale zarazem też prywatnym detektywem.
Bajka i czarny
kryminał w jednym
Fakt,
iż towarzyszący dziewczynce profesjonalista to na dobrą sprawę futrzak do
przytulania, nie stanowi tu żadnego ewenementu. Chorwackie studio Exordium
Games, które odpowiada za omawiany projekt, obmyśliło sobie, że wypełni
zwiedzane otoczenie antropomorficznymi zabawkami. Taki pomysł okazał się
strzałem w dziesiątkę zarówno na papierze, jak i pod kątem realizacji,
zwłaszcza w zestawieniu z pozostałymi aspektami obranej drogi fabularnej. Otóż
Bear With Me można określić mianem bajki, którą przystrojono konwencją
kryminału noir, ze szczyptą grozy i domieszką rozluźniających atmosferę
akcentów. Co istotne, oba odcinki udowadniają, że powyższa mieszkanka zdaje
egzamin, nadając produkcji własną tożsamość. O ile jednak otwarcie jest
klasycznym przykładem prologu, który dopiero wprowadza w realia gry, tak drugi rozdział
tym mocniej zanurza nas w osobliwych perypetiach Amber i Teda. Rzecz jasna
nadal pozostaną pytania bez odpowiedzi, gdyż całość docelowo ma składać się z
pięciu epizodów.
Skoro
chwalę odcinek nr 2 za eleganckie rozwijanie wizji zapoczątkowanej przez
„jedynkę”, wypadałoby co nieco przybliżyć jego fabułę. Akcja „dwójki” startuje
tam, gdzie zakończyła się wcześniejsza część. Mianowicie nasz detektywistyczny zespół
wkracza na ulice Paper City, które w ostatnim czasie nękane jest pożarami,
wywołanymi przez enigmatycznego „Red Mana”. Panna Ashworth i pan Bear nadal
szukają Flinta, lecz nie omieszkują przyjrzeć się dziwnym wydarzeniom w
okolicy, ze szczególnym naciskiem na nieszczęsne podpalenia. W każdym razie, buszowanie
po mieście owocuje przedstawieniem kolejnych postaci, a nowo poznane grono
obejmuje takie indywidua jak królowa voodoo Tigren Jones, zbzikowany na punkcie
monitoringu CBG czy Reef King, który kieruje lokalnym kasynem i nie cieszy się
opinią uczciwego obywatela. Swoją drogą, bardzo spodobała mi się obstawa tego rekiniego
gangstera, złożona dosłownie z goryli. Zapewne kojarzycie pluszaki ze słodkimi
nadrukami? Ochroniarze Reef Kinga są dokładnie takimi maskotkami i noszą
koszulki z napisami w stylu „Kocham Cię” lub „Pobaw się ze mną”.
Jak
już wspomniałam, Bear With Me przemyca elementy humoru, który co prawda nie
przyprawia o bóle przepony od gromkiego rechotu, ale umie wywołać uśmiech na
twarzy. Prócz detali w rodzaju wymienionych przed chwilą t-shirtów, nowy epizod
podąża ścieżką utartą przez poprzednią odsłonę, stawiając na błyskotliwe i
niestroniące od sarkazmu dialogi, a także popkulturowe cytaty. Niemniej ponowne
spotkanie z bohaterami generalnie przybiera mroczniejszy i poważniejszy ton niż
za pierwszym razem, który też przecież daleki był od totalnej beztroski. Gwoli
ścisłości, gra nie straszy, lecz zwyczajnie widać, że źle się dzieje w Paper
City. Wraz z przekroczeniem bram miasta, protagoniści silniej angażują się w całą
intrygę, a na dokładkę, dojdzie do poważnego zgrzytu między członkami naszego
duetu, co raczej nie wpływa nazbyt pozytywnie na poprawę ich ochłodzonych
niegdyś relacji. Ponadto rozwój wydarzeń skłania do intensywniejszych
refleksji, dotyczących drugiego dna opowieści. Otwarty i okraszony nutką
goryczy finał sprawił natomiast, że nie mogę doczekać się trzeciego rozdziału
tej historii.
Porządna
rozgrywka
Chyba
najwyższa pora zamknąć kwestię scenariusza i przejść do innych ważnych aspektów
produkcji. Jeśli chodzi o sterowanie, Bear With Me jest klasycznym point and
clickiem, który obsługujemy z użyciem niezastąpionej w tym gatunku myszki.
Poszczególne odcinki posiadają z grubsza taki sam interfejs, tyle że Episode
Two został wzbogacony o dodatkową ikonę w prawym górnym rogu ekranu, tuż obok symbolu
ekwipunku. Co się skrywa pod owym przyciskiem? Ano mapa miasta, po którym
przyjdzie nam wędrować. Najczęściej kierujemy dziewczynką, aczkolwiek niekiedy
zdarza się, że to Ted podniesie dany przedmiot, gdy wydamy polecenie interakcji
z wybranym hotspotem. Tak na marginesie, inwentarz jest zresztą wspólny dla
obojga bohaterów. Wykfalifikowany detektyw bynajmniej nie musi czuć się
poszkodowany, ponieważ każdy z aktualnie dostępnych rozdziałów przydziela mu również
przysłowiowe pięć minut, umożliwiając bezpośrednie kontrolowanie miśka. Podobnie
jest z trzecią grywalną postacią, choć w jej ciuchach połazimy najkrócej (osoby
obeznane z debiutanckim wcieleniem serii wiedzą, o kim teraz myślę).
Tutejszy
gameplay powinien zadowolić miłośników tradycyjnych przygodówek, a to dlatego,
że polega na eksploracji środowiska, konwersacjach z NPC-ami i rozwiązywaniu
zagadek ekwipunkowych. Warto przy tym nadmienić, iż pomimo zbliżonego czasu
zabawy (E1 – 2,5 godziny, E2 – około 3 godzin) drugi odcinek wydaje się bardziej
złożony. W sumie faktycznie tak jest, skoro z paru pokoi na piętrze domu Amber
przenosimy się do miasta zamieszkałego przez maskotki, lalki itd. Żadne tam GTA
z otwartym światem ani Dropsy, jeżeli chcemy pozostać przy point and clickach. Jednak
do dyspozycji otrzymujemy rozleglejszy obszar, a co za tym idzie – więcej
postaci. Ogólnie poziom trudności nie należy do wygórowanych, lecz młodszy
rozdział jest jakby lekko ulepszoną wersją pierwszego, który zawiera
przekombinowane w moim odczuciu zadanie ze zdobywaniem pewnego klucza. Za to „dwójka”
zwiększa liczbę wyborów, jakie można podjąć w kilku fragmentach. Oprócz tego,
pod koniec zmierzymy się z pomysłową zagadką dialogową, wymagającą wskazywania
poprawnych odpowiedzi.
Kreskówka w
estetyce noir
Audiowizualna
oprawa gry jak ulał pasuje do czarnego kryminału z bajkową obsadą, w skład
której wchodzą Amber oraz cała zabawkowa zgraja. Atrakcyjna, kreskówkowa grafika
2D operuje głównie czernią i szarościami, lecz sporadycznie dają też o sobie
znać wtręty intensywnej czerwieni. W ciekawy sposób wykonano statyczne
przerywniki, które wyglądają niczym połączenie komiksu i tablicy dedukcyjnej, z
tą różnicą, że cutscenki w E1 posiłkują się sepią, a E2 zachowuje w takich
wstawkach tradycyjną kolorystykę Bear With Me. Na osobne pochwały zasługuje
mapa wystylizowana na pocztówkę z gustownym napisem „Greetings from Paper City”
(„Pozdrowienia z…”). Co do udźwiękowienia, zastrzeżeń nie wzbudza ani
nienachalny i nastrojowy soundtrack, ani wysokiej klasy voice acting w języku
angielskim. Doceniam bardzo dobry dobór głosów dla poszczególnych postaci, gdyż
przykładowo Ted brzmi jak cyniczny i zmęczony życiem detektyw, u Millie, starej
żyrafiej niańki Amber z E1, słychać podeszły wiek, podczas gdy u Reef Kinga
władczą drapieżność.
Jeżeli
ograliście pierwszy epizod i miło go wspominacie, odpowiedź na pytanie, czy
warto, jest banalnie prosta. W takim wypadku nie mogę doradzić nic innego jak
tylko kontynuowanie przygody z produkcją autorstwa Exordium Games. Z kolei te osoby,
które dotąd nie miały styczności z Bear With Me, a lubią nietuzinkowe od strony
realiów point and clicki, powinny według mnie nadrobić zaległości. Takim
graczom zalecam rzecz jasna sięgnąć wpierw po otwarcie serii, by potem zająć
się następnym rozdziałem, wydanym w formie DLC do debiutanckiego epizodu.
Niezależna produkcja wystartowała z naprawdę ładnego poziomu, a w drugim
odcinku nie dość, że nie obniża lotów, to na dodatek, zalicza pewną zwyżkę
formy. Liczę, iż taka tendencja zostanie utrzymana lub przynajmniej nie zejdzie
z dotychczasowego pułapu.
---------------------------------------------------
Za udostępnienie
egzemplarza do recenzji dziękuję Exordium Games.
Oficjalna
witryna gry Bear With Me mieści się pod tym adresem.
Mi jakoś pierwsza część średnio podeszła. Długie i trochę "drewniane" dialogi.. ale spróbuje kiedyś może przysiąść do niej drugi raz :).
OdpowiedzUsuńMnie akurat spodobał się już pierwszy epizod, acz nie ukrywam, że wraz z kolejnym historia bardziej się rozkręca, a i generalnie wydał mi się lepszy. :) Gdyby Ciebie też chwyciło od początku, druga część z pewnością przypadłaby Ci do gustu. Zawsze jednak, jak sama piszesz, możesz kiedyś spróbować dać grze jeszcze jedną szansę, zwłaszcza że przejście pojedynczego odcinka nie zabiera nie wiadomo ile czasu.
Usuń