środa, 6 lipca 2022

"Mieruko-chan. Dziewczyna, która widzi więcej", t. 1, Tomoki Izumi - recenzja


 

Zdolność do zobaczenia nadnaturalnych istot, które na co dzień umykają ludzkim oczom, teoretycznie można by uznać za nie byle jaki atut. Dzięki temu człowiek doskonale wiedziałby przecież, że różne niezwykłe byty czają się w pobliżu. Niestety, taki talent potrafiłby też przysporzyć sporo kłopotu, solidnie utrudniając normalne funkcjonowanie. A na własnej skórze doświadcza tego pewna licealistka z kart japońskiej mangi „Mieruko-chan. Dziewczyna, która widzi więcej”.

 

Pierwszą część tego azjatyckiego cyklu otwiera pozornie mało znacząca scenka z życia głównej bohaterki. Miko, bo tak ma owe dziewczę na imię, czeka akurat na przystanku i wydawałoby się, że jej największym zmartwieniem jest wtedy intensywna ulewa. Nic bardziej mylnego, a najgorsze dopiero przed protagonistką. Mianowicie nastolatkę zaczepia znienacka upiór o iście nieprzyjemnej aparycji. Wprawdzie Miko sprawia wpierw wrażenie totalnie nieświadomej jego obecności, lecz jest wręcz odwrotnie. Ale chociaż nieboraczkę ogarnia lęk, ta zachowuje kamienną twarz i udaje, że nic nie widzi, póki owe licho przebywa tuż obok. Jednakże takowy incydent nie okazuje się pojedynczym przypadkiem, a Miko staje niebawem w obliczu kolejnych paranormalnych spotkań.

 

Jako że to pierwsza i nieostatnia sytuacja tego typu, życie protagonistki ulega dużej zmianie. Gwoli ścisłości, dziewczyna nie przestaje chodzić do szkoły, a po zajęciach nadal bywa w różnych miejscach z przyjaciółką Haną. Tyle że niemal wszędzie natyka się na rozmaite duchy. Czy to w obrębie licealnych murów, czy to na ulicy, czy nawet we własnym mieszkaniu. I tak z grubsza prezentuje się fabuła tego tomu, traktująca o próbach odnalezienia się w nowej, dalekiej od bycia zwyczajnej rzeczywistości. Co szczególnie istotne, ignorowanie reprezentantów nadprzyrodzonej sfery jest tutaj swoistym kluczem do sukcesu bohaterki, która w międzyczasie rozgląda się też za innymi potencjalnymi środkami ochrony.

 


Debiutancki tom nie wnika w detale dotyczące niespodziewanego talentu Miko i widzianych przez nią zjaw, co poniekąd podkreśla zagubienie bohaterki z powodu aktualnego położenia. Poza tym, początki rozbitych na więcej części historii zazwyczaj mają to do siebie, że pełnią funkcję swoistego wstępu. Niemniej takie otwarcia powinny jak najlepiej zachęcać do poznania kontynuacji, a tu właśnie tkwi problem omawianej mangi, bo pierwsza odsłona nie posiada zbyt mocnej siły przyciągania. Dostajemy w zasadzie zbiór luźnych epizodów, biorących na warsztat rozmaite sytuacje z dziwnymi bytami oraz związane z tym dylematy Miko. Co prawda ogólny koncept uważam za całkiem ciekawy i nie nudziłam się niczym mops, lecz nie poczułam efektu WOW, dzięki czemu można by wsiąknąć w lekturę. Odniosłam również wrażenie, iż fabuła momentami kręci się w kółko. Dopiero sama końcówka sugeruje, że cykl ma szanse na wykorzystanie swego potencjału w przyszłości.

 

Perypetie Miko są słusznie klasyfikowane jako komedio-horror. Tutejsza groza została wszak podana w lekkiej formie, polegającej głównie na zderzeniu licealistki z przeróżnymi stworami. Dziewczyna często musi włożyć wiele wysiłku, by uniknąć bezpośredniej styczności z owymi upiorami i udawać, że ich nie dostrzega. Czasami skutkuje to dość zabawnymi scenami, choć nie zawsze. Odbiór całości nieco psuje bowiem przemycenie erotycznych podtekstów, które obecne są m.in. w komediowej warstwie utworu i wydały mi się upchnięte na siłę, pachnąc typowym tanim chwytem. Nie zdradzając zbyt wiele, pozwolę sobie przywołać – w ramach przykładu – epizod w barze z udziałem maszkary, której to facjata wywołuje sprośne skojarzenia. Już sam kontekst przedstawionego wówczas zdarzenia miał wystarczająco groteskowy charakter, więc takowy bonus był po prostu zbędny.

 


Ale mimo że powyższy przytyk obejmuje też niektóre elementy monochromatycznej warstwy wizualnej, muszę przyznać, iż kreska w „Mieruko-chan” reprezentuje rzeczywiście solidny poziom. Poszczególne kreatury, włącznie z tą najbardziej kontrowersyjną, o której przed chwilą wspomniałam, posiadają odpowiednio upiorny wygląd. Z kolei na twarzy Miko, skądinąd ładnej dziewczyny, należycie odmalowano stosowne emocje. Dostrzeżemy zatem tę udawaną obojętność, spod której przebijają takie uczucia jak strach czy przygnębienie. Natomiast u jej przyjaciółki Hany z powodzeniem pokazano bardziej żywiołowe reakcje.

 

Szkoda jednak, że pierwszy tom nie rozwija w pełni skrzydeł pod kątem fabularnym. Owszem, dalsze odsłony serii, jak już sygnalizowałam, mogą pójść w lepszym kierunku, aczkolwiek nie wiem, czy ostatecznie zechcę zaryzykować i kontynuować swoją przygodę z cyklem. Muszę się nad tym jeszcze zastanowić, zwłaszcza że moja czytelnicza lista pozycji do nadrobienia jest bardzo obszerna.

 

 

 

-------------------------------------------------------------------

Tytuł polski: Mieruko-chan. Dziewczyna, która widzi więcej (tom 1)

Tytuł oryginalny: Mieruko-chan

Autor: Tomoki Izumi

Wydawnictwo: Studio JG

Liczba stron: 146

 

 

 

 

 

16 komentarzy:

  1. Nie czytałem jeszcze mang, do tej pory mam za sobą jedynie ekranizacje, i to dość dawno temu :-) . Pozdrawiam Julito :-) .

    OdpowiedzUsuń
  2. Raczej nie dla mnie, ale moje rodzeństwo lubi podobne klimaty. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawe.. Podobno ludzie, którzy są bliscy śmierci, widzą więcej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to będzie w przypadku Miko, to dopiero się okaże.

      Usuń
  4. Chciałabym poznać. To dla mnie dość nieznane

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie akurat ta manga nie porwała, acz jest w niej potencjał na przyszłość.

      Usuń
  5. brzmi całkiem ciekawie zwłaszcza z tym darem dziewczyny ale nie czytuję obecnie nic xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podejrzewam, że teraz pewnie ciężko z czasem ;)

      Usuń
  6. Mam nadzieję, że dalej się rozkręci, bo fabuła tej mangi bardzo mnie kusi :). Upiorki mogą być fajne :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z jednej strony, też liczę, że potem będzie lepiej. Z drugiej, nie wiem, czy się w ogóle zdecyduję na ciąg dalszy.

      Usuń
  7. Chyba widziałem jakiś czas temu recenzję na innym blogu. Nadal uważam, że to dość ciekawy pomysł na fabułę. Kreska też niczego sobie moim zdaniem.

    Polecam ten kryminał. Jest jednym z ciekawszych jakie czytałem i naprawdę chce się człowiek dowiedzieć jakie jest rozwiązanie całej zagadki.

    Pozdrawiam!
    https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Chyba się już nie nauczę lubić dalekowschodniej kreski

    OdpowiedzUsuń

System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.