Są różne rodzaje
samotności, lecz do najtrudniejszych bezsprzecznie należy uczucie, jakie
towarzyszy człowiekowi po utracie najbliższej jego sercu osoby. Stracie
ostatecznej, czyli śmierci drugiej połówki. W takich sytuacjach nawet nie można
łudzić się, iż ukochana osoba powróci z chęcią odbudowania nadszarpniętych
relacji, w przeciwieństwie do burzliwej kłótni. Nie ma już nadziei, a zamiast
niej pozostaje pustka. Mimo wszystko trzeba żyć dalej…
Tego
typu rozważaniami zajął się swego czasu Christopher Isherwood, pisząc powieść
pt. „Samotny mężczyzna”, opublikowaną po raz pierwszy w 1964 r. Książka ta przybliża
czytelnikom losy podstarzałego homoseksualisty George’a, który boryka się z
bólem po tragicznej śmierci swojego młodego kochanka Jima. Wydarzenia, jakie
mamy okazję prześledzić, stanowią jednak zaledwie tło dla psychologicznej
warstwy dzieła, a konkretnie emocji głównego bohatera. George miewa huśtawki
nastrojów i nie potrafi dojść do siebie. Pobudka w pustym łóżku stanowi dla
niego koszmar, pogłębiając stan bycia wewnętrznym wrakiem. Powolnemu procesowi
porannej toalety daleko do leniwego i nieco beztroskiego szykowania się na
kolejny dzień. Mężczyzna w pewnym sensie spostrzega siebie jako obcą istotę,
której nie można nazwać pełnoprawnym człowiekiem. Chociaż dom George’a sprawia
wrażenie przytulnego schronienia, nie spełnia dobrze tej roli. To właśnie wśród
pieleszy najczęściej nachodzą go wspomnienia chwil spędzonych z ukochanym, co
jeszcze bardziej wzmaga bolesne kłucie w sercu.
Jednocześnie
protagonista ukrywa przed innymi ludźmi ogrom własnego cierpienia. Po wyjściu z
domu, przybiera pozę normalności i stara się udawać, że generalnie wszystko
jest w porządku. Z chwilą pojawienia się na uczelni, gdzie prowadzi zajęcia,
zaczyna iść śmielszym krokiem, niczym człowiek bez problemów. Taka maska nie
daje niestety prawdziwego wytchnienia i bywa na dłuższą metę męcząca. Po
niemalże całym dniu w otoczeniu mniej bądź bardziej znajomych twarzy, George’a
ogarnia swoista ulga mimo ogólnego znużenia życiem. Poniekąd jest zadowolony
tym, iż nikt go w danym momencie nie widzi. Oczywiście pobyt poza domowym
zaciszem nie zapewnia akademickiemu nauczycielowi skutecznej ochrony przed
przykrą rzeczywistością. Przykładowo oglądanie towaru w supermarkecie
przypomina mu o zakupach robionych wspólnie z Jimem.
Niemniej
jednak psychologiczny portret George’a nie poruszył mnie na tyle, aby szczególnie
przejąć się niedolą głównego bohatera. I nie chodzi mi o odmienną orientację
seksualną mężczyzny, ponieważ nie noszę w sobie tego rodzaju uprzedzeń. Miłość,
jaką obdarzył Jima, była szczera, co wystarcza do uwiarygodnienia łączącej ich
więzi. Ponadto ma ona w powieści wymiar uniwersalny, służąc do zobrazowania
wewnętrznej żałoby po ukochanej osobie. Co zatem wpłynęło na niemożność
nadmiernego współczucia względem protagonisty? Być może to celowe posunięcie ze
strony autora, ale Isherwood aż nadto przeholował z emocjonalnym chłodem, który
miejscami wręcz bije z kart „Samotnego mężczyzny”. Odczuwalny jest on zwłaszcza
wtedy, kiedy George próbuje spojrzeć na siebie od zewnątrz. Emocjonalny przekaz
osłabiają też inne zabiegi amerykańskiego pisarza, np. opatrzenie wydumanymi
refleksjami czynności zabijania mrówek. Oprócz tego, autor pokusił się o
wstawki, które wręcz burzą poważny ton powieści. Należą do nich fragmenty
informujące czytelników o bąkach puszczanych przez bohatera oraz jego
rozważania na desce klozetowej.
Charakterystyczną
cechą twórczości Isherwooda jest czerpanie inspiracji z własnego życia.
„Samotny mężczyzna” nie stanowi wyjątku w tej dziedzinie, zaś George’a można
uznać za swoiste alter ego autora. Amerykański literat był bowiem zdeklarowanym
homoseksualistą, a w jego zawodowej karierze znalazło się miejsce dla pracy na
stanowisku wykładowcy. Podobnie jak George, związał się ponadto z dużo młodszym
od siebie mężczyzną (Donem Bachardy’m). Warto przy tym nadmienić, iż Isherwood napomknął
w swoim utworze o różnych reakcjach na tzw. „inną miłość”. Jedni okazują
pobłażliwość, traktując homoseksualizm jako chorobę dziedziczną lub przypadłość
wynikłą z nieodpowiedniego wychowania. Drudzy gardzą ludźmi o odmiennej
orientacji, lecz nie stosują jawnej agresji, póki tamci trzymają się z daleka.
Jeszcze inni z kolei otwarcie nazywają gejów „zboczeńcami seksualnymi”,
organizując kampanie nienawiści.
Co
ciekawe, autor pozwolił sobie również na wtrącenie spostrzeżeń zdecydowanie
lżejszego kalibru. Obejmują one na pierwszy rzut oka banalne, ale jak
najbardziej szczere wzmianki odnośnie uczelnianego życia. Tak więc uwadze
George’a nie uchodzi fakt, iż studenci nie kwapią się do siadania w pierwszych
rzędach na sali. Jest także świadom wymownych spojrzeń słuchaczy na zegarki w
momencie, kiedy powinien zakończyć wykład. Poza tym, prowadzenie zajęć wiąże
się z mniejszym bądź większym stresem. Bohater obawia się czasami studenckich
reakcji na poglądy, jakie przekazuje w trakcie swoich prelekcji.
W
ogólnym rozrachunku „Samotny mężczyzna” należy do raczej ciężkich w odbiorze
powieści. Wszak głównym motywem jest tutaj ból po stracie kogoś bliskiego, o
czym już niejednokrotnie wspomniałam. Swoje robi też chłodny styl, w jakim
została ta książka napisana. Niestety, ów chłód okazał się w pewnych momentach
obosieczną bronią, osłabiając oddziaływanie utworu na czytelnika, wespół z
paroma pomniejszymi rzeczami. A szkoda, bo mogliśmy otrzymać idealne studium
zbolałej psychiki. Czy warto zatem sięgnąć po historię George’a? Jeżeli
szukacie niebanalnej lektury, czemu nie? Nie oczekujcie jednak wybitnego
dzieła.
Ocena:
6/10
Tytuł
polski: Samotny mężczyzna
Tytuł
oryginalny: A Single Man
Autor:
Christopher Isherwood
Wydawnictwo:
Świat Książki
No szkoda, ze swoim stylem i lżejszymi wstawkami trochę popsuł emocjonalny klimat. Mimo iż może teraz nie mam ochoty na tego typu smutne książki, to kiedyś chętnie bym przeczytała taki emocjonalny opis.
OdpowiedzUsuń