sobota, 29 października 2016

"Paranormal Activity" - recenzja

Nie mam nic przeciwko konwencji found footage, lecz jednocześnie nie rzucam się na każdy film tego typu niczym wygłodniały pies na kiełbasę. Ot, lubię pierwsze dwie części „[Rec]”, wciągnął mnie „Ostatni egzorcyzm”, no i doceniam sukces „Blair Witch Project”. Dlatego też nie odczuwałam potrzeby jak najszybszego obejrzenia „Paranormal Activity”, choć nie pozostałam zupełnie obojętna na fenomen tejże produkcji. W końcu jednak nadszedł czas, by nadrobić filmowe zaległości. A przygodę z ową serią rozpoczęłam po bożemu, czyli od debiutanckiej odsłony.

Pierwsze „Paranormal Activity”, za którego scenariusz i reżyserię odpowiada Oren Peli, miało swoją premierę w roku 2007. Obraz pokazywano wpierw na różnych festiwalach, natomiast dwa lata później przyszła pora na podbój kinowych sal. Można śmiało stwierdzić, że to właśnie wtedy na dobre rozkręcił się szał wokół tego tytułu. Przy skromniutkim budżecie, który zamknął się w kwocie 15 tysięcy dolarów, film wygenerował ogromny dochód, zarabiając ponad 190 milionów zielonych na całym świecie. Nic więc dziwnego, że marka rozrosła się do kilkuczęściowego cyklu.

Ten stylizowany na paradokument horror zabiera widzów pod dach pewnego domostwa na amerykańskich przedmieściach, gdzie od niedawna mieszka dwójka młodych i zakochanych w sobie ludzi – Katie oraz Micah. Teoretycznie powinni żyć razem szczęśliwie. Z jednej strony, faktycznie tak jest, z drugiej zaś – błogą egzystencję zaburzają niepokojące incydenty, do jakich dochodzi wewnątrz czterech ścian. Żadne tam agresywne kłótnie, zwłaszcza że Micah i Katie nie przejawiają skłonności do mniej bądź bardziej toksycznych zachowań. Mianowicie wygląda na to, że para zmaga się z problemem o iście nadnaturalnym podłożu, a konkretnie z dzikim lokatorem w postaci ducha bądź demona.

Jak zatem widać, Oren Peli proponuje nam w sumie kolejną historię o nawiedzonym domu. Ale nie tylko, bo omawiany obraz wyróżnia się przecież formą realizacji. Użycie stylistyki found footage umiejętnie tłumaczy natomiast decyzja, jaką protagoniści podejmują w sprawie zbadania źródła kłopotów. Dokładniej rzecz ujmując, zaopatrują się w kamery, by zweryfikować podejrzenia i obserwować chatę nawet podczas snu. Początkowo mimo wszystko traktują zaistniałą sytuację dość swobodnie, a tym samym żartują czasami z faktu rejestrowania swojego domowego życia. Szczególnie dotyczy to mężczyzny, gdyż Katie w większym stopniu dopuszcza do siebie wiarę w zjawiska nadprzyrodzone, pamiętając o podobnych doświadczeniach z dzieciństwa. Monitoring nie od razu daje też zadowalające rezultaty, lecz im dalej w las, tym bardziej tajemnicza istota staje się dokuczliwa.

Oglądając zapis quasi-amatorskich nagrań, nie uświadczymy spektakularnych scen. No może poza finałem, który co prawda nie jest nie wiadomo jak widowiskowy ani zaskakujący, ale stanowi najmocniejszy punkt całej produkcji. Przez większość seansu przyjdzie nam z kolei śledzić rozmowy pechowej pary, ze sporadycznym udziałem osób trzecich. Tytułowa paranormalna aktywność bazuje za to głównie na maksymalnej oszczędności – albo nic się nie dzieje, albo dostajemy pojedyncze oznaki w rodzaju nagłego hałasu czy przesuwających się drzwi. Jak wspomniałam wcześniej, podejrzane sygnały przybierają na sile dopiero w późniejszej partii filmu, zgodnie z zasadą budowania napięcia. Szkoda jednak, że dość sporo scen niewiele wnosi do przedstawionej historii. Owszem, takie dodatkowe obrazki wzmagają wrażenie autentyczności nagrań, acz mogą również przyczynić się do wytworzenia fabularnych przestojów.

Reasumując, pierwsze spotkanie z cyklem „Paranormal Activity” nie rzuciło mnie na kolana, lecz nie powiem, bym zmarnowała czas. To po prostu tytuł ze średniej półki, który ma z grubsza tyle samo plusów co minusów, tyle że dobrze rozreklamowany. Chociaż nie zasnęłam z nudów, perypetie bohaterów śledziłam z umiarkowanym zainteresowaniem. Stąd mój stosunek do serii w dalszym ciągu pozostaje raczej neutralny. Gdy nadarzy się okazja i nie zabraknie akurat chęci, to zapoznam się z kontynuacjami. A jeśli nie, rozpaczać z tego powodu nie zamierzam.



--------------------------------------------------
Tytuł polski: Paranormal Activity
Tytuł oryginalny: Paranormal Activity
Reżyseria: Oren Peli
Scenariusz: Oren Peli
Obsada: Katie Featherston, Micah Sloat, Mark Fredrichs, Amber Armstrong, Ashley Palmer
Gatunek: horror, dokumentalizowany
Produkcja: USA
Rok premiery: 2007
Czas trwania: ok. 85 minut

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.