Niektóre rany
nigdy się nie zabliźnią i zawsze tkwią gdzieś tam w środku, mniej bądź bardziej
uporczywie przypominając o przykrych przeżyciach. Czy mimo tego można w miarę
normalnie funkcjonować, odczuwać radość i myśleć pozytywnie? Czy ludziom z
ciężkimi traumami dane jest zaznać szczęścia, a także miłości? Czy też
wewnętrzne blizny położą się wielkim cieniem na reszcie ich życia,
przekreślając wszelkie szanse na odnalezienie spokoju ducha? Amerykańska
pisarka Jessica Sorensen próbuje odpowiedzieć na te pytania w powieści
zatytułowanej „Przypadki Callie i Kaydena”.
Głównymi
bohaterami są młodzi ludzie z bagażem traumatycznych doświadczeń. On, czyli
Kayden Owens, na pierwszy rzut oka wydaje się tzw. idealnym chłopakiem z
dobrego domu. Pewny siebie, wysportowany i przystojny, w związku z czym stanowi
obiekt westchnień wielu dziewczyn. Postawa, jaką przyjmuje na co dzień, jest
jednak fasadą, ukrywającą prawdę o sobie samym oraz jego bliskich. Rodzina
Kaydena wyćwiczyła się w udawaniu doskonałej, podczas gdy w rzeczywistości
trawią ją poważne problemy. Na pierwszy plan wysuwa się tam przemoc domowa,
bowiem pan Owens regularnie bije i upokarza swojego syna.
O
ile Kayden maskuje kłopoty szkolną popularnością itp., tak Callie Lawrence
wręcz unika ludzi, a rówieśnicy ochoczo z niej kpią, traktując jak dziwadło. Dziewczyna
nie lubi imprez, lecz nikt też raczej nie zaprasza jej na tego typu zabawy. Callie
sama zresztą zdecydowała się być odludkiem i celowo pozuje na nieatrakcyjną
dziwaczkę. Winę za taki stan rzeczy ponosi doznany w dzieciństwie wstrząs,
który zniszczył w niej radość życia. Warto zaznaczyć, iż nie od razu
dowiadujemy się, co konkretnie przydarzyło się bohaterce. Możemy jedynie snuć
przypuszczenia, acz skrawki wspomnień Callie oraz jej reakcje naprowadzają na
pewne tropy. Kawa na ławę zostaje zaś wyłożona w późniejszej części powieści,
kiedy najprawdopodobniej każdy czytelnik z grubsza złoży tę historię w całość.
Co istotne, mimo że ujawniony wówczas sekret nie jest dla odbiorcy zbytnią
niespodzianką, padające w owym momencie słowa i tak potrafią zaszokować.
Chociaż
protagoniści od dawna wiedzieli o swoim istnieniu, nie utrzymywali ze sobą kontaktów
nawet na sympatycznej, koleżeńskiej stopie. Wiadomo – najfajniejszy chłopak i szkolny
dziwoląg to dwa odrębne światy. Losy bohaterów zostają nierozerwalnie splecione
dopiero tuż przed wakacjami, kiedy oboje kończą liceum. W otwierającym powieść
prologu Callie trafia pod dom Kaydena i widzi, jak ojciec dosłownie katuje
syna. Zaskoczona tą sceną interweniuje, przypuszczalnie zapobiegając większej
tragedii. Główna akcja książki rozpoczyna się z kolei kilka miesięcy później,
gdy oboje kontynuują edukację w college’u. Przypadek, a może przeznaczenie
sprawia, iż lądują na tej samej uczelni.
Nie
potrzeba wróżbiarskich talentów, by zgadnąć, że dojdzie do zacieśnienia więzi
pomiędzy świeżo upieczonymi studentami. Wszak bez tego nie byłoby całej
historii, a dramatyczny epizod z prologu straciłby wtedy na swojej wymowie.
Oczywiście Jessica Sorensen nie kreśli cukierkowej opowieści, w której
bohaterowie od razu padają sobie w ramiona, zapominając o wszystkich troskach.
Jak napisałam wcześniej, to młodzi ludzie, ale po bolesnych przejściach. Odczuwają
wzajemny pociąg, lecz równocześnie boją się swoich uczuć. Z jednej strony, to
dla nich droga ku ocaleniu i otwarciu na prawdziwą miłość. Z drugiej, to także
nieustanna walka z traumami, które rzecz jasna nie znikają jak za magicznym
dotknięciem różdżki.
Amerykańskiej
autorce należą się bezsprzeczne brawa za sprawne i wiarygodne odmalowanie wachlarza
emocji, jakie targają protagonistami. Doskonały wgląd w psychikę dwójki
głównych postaci to w dużej mierze zasługa pierwszoosobowej narracji, przypadającej
naprzemiennie Callie oraz Kaydenowi. Zabieg ten szczególnie ciekawie wypada przy
przedstawianiu wydarzeń, w których oboje biorą udział. Dzięki takiej formule
wspólne epizody zostają ukazane zarówno z perspektywy Kaydena, jak i Callie.
Oprócz tego, struktura powieści odznacza się specyficznym nazewnictwem
rozdziałów, bardzo ważnym w fabularnym kontekście utworu. Kolejne takie tytuły
to punkty z czymś w rodzaju prywatnych przykazań. I faktycznie tak jest.
Pochodzą one z listy rzeczy do zrobienia, sporządzonej przez pannę Lawrence
oraz jej przyjaciela Setha – homoseksualnego chłopaka, który również wie, co to
znaczy być rannym zewnętrznie i wewnętrznie.
„Przypadków
Callie i Kaydena” na pewno nie można uznać za standardowe romansidło. Powieść
autorstwa Jessiki Sorensen jest zdecydowanie czymś więcej. I to nie tylko
dlatego, że pisarka poświęca też bardzo dużo uwagi przyjaźni. Książka porusza
ponadto ciężkie tematy, na czele z kilkakrotnie przywoływanymi traumami.
Jednocześnie trudne w odbiorze wątki nie czynią perypetii bohaterów mozolną
lekturą. Tytuł ten czyta się szybko, a na dodatek jego treść na długo pozostaje
w pamięci czytelnika, zwłaszcza w obliczu mocnego i otwartego zakończenia, skłaniającego
do sięgnięcia po „Ocalenie Callie i Kaydena” – następny tom z serii „The
Coincidence”. Jeżeli więc czujecie, że możecie w „Przypadkach…” znaleźć coś dla
siebie, wątpię, byście się rozczarowali.
-------------------------------------------------------------------
Tytuł
polski: Przypadki Callie i Kaydena
Tytuł oryginalny: The Coincidence of Callie and Kayden
Cykl: The Coincidence, tom 1
Autor: Jessica Sorensen
Wydawnictwo:
Zysk i S-ka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.