Wyobrażenie,
jakie jedna osoba ma na temat drugiej, może, lecz nie musi pokrywać się z
rzeczywistością. Ba, nierzadko od niej odbiega, a w skrajnych przypadkach
różnice potrafią nabrać dość pokaźnych rozmiarów. Warto jednak wyciągnąć z tego
naukę, w czym uświadamiają nas „Papierowe miasta” Johna Greena, autora słynnej
powieści „Gwiazd naszych wina”.
Głównym
bohaterem i zarazem narratorem całej historii jest tutaj Quentin Jacobsen,
który uczęszcza do ostatniej klasy liceum, a właściwie lada moment opuści
szkolne mury, bo do wakacji zostało już niewiele czasu. To zwyczajny, sympatyczny
i raczej spokojny chłopak. Co istotne, przywykł do rutyny, z której wyrywa go
pewnej nocy Margo Roth Spiegelman – mieszkająca po sąsiedzku koleżanka ze
szkoły. Nie żeby wcześniej nie zdawał sobie sprawy z istnienia tej dziewczyny.
Wręcz przeciwnie, od dawna się w niej podkochuje, a gdy byli mali, spędzali
dużo czasu na wspólnych zabawach. Później ich drogi się rozeszły i kiedy
podrośli, przebywali w kręgu innych znajomych. Trwało to do momentu, w którym ekscentryczna
panna postanawia nagle zakłócić Quentinowi sen, by zabrać młodzieńca na nocną
eskapadę. Choć wizyta zaskakuje protagonistę, zauroczenie przeważa nad głosem
rozsądku, tłumiąc wewnętrze opory. Na tym nie kończą się niespodzianki, gdyż następnego
dnia dziewczę ucieka z domu. Quentin odkrywa zaś, że Margo pozostawiła po sobie
rozmaite wskazówki. Nietrudno więc przewidzieć, iż chłopak zechce odszukać swój
obiekt westchnień, odbierając przy okazji parę życiowych lekcji.
Wątek,
któremu amerykański pisarz poświęca szczególną uwagę, dotyczy tego, w jaki
sposób spostrzegamy innych ludzi. Nacisk położony został zwłaszcza na motyw
idealizowania drugiej osoby, co możemy bardzo dobrze prześledzić na przykładzie
Quentina i jego stosunku do Margo. Autor kapitalnie oddaje punkt widzenia
chłopaka, zafascynowanego dziewczyną, której tak naprawdę dokładnie nie zna.
Niemniej nie przeszkadza mu to w hołubieniu obrazu, jaki sobie wytworzył w
głowie jeszcze za czasów dziecięcych. Dzięki pierwszoosobowej narracji
wydarzenia, które John Green przedstawia na kartach swojej książki, ukazane
zostały z perspektywy młodego Jacobsena, a co za tym idzie – przefiltrowane
przez jego odczucia. Stąd nie brak zachwytów bohatera nad osobą panny
Spiegelman, niekiedy może i zbyt przesadnych, lecz sądzę, że to celowy zabieg,
służący uwypukleniu idei zapatrzenia. Mimo że zainteresowanie Quentina potrafi
udzielić się czytelnikom, ci nie spojrzą na Margo przez różowe okulary. Green
poniekąd sytuuje odbiorców w roli obserwatorów bądź słuchaczy, którzy mogą
ocenić wszystko na trzeźwo i dostrzec wady zbuntowanej licealistki.
Generalnie
fabule najbliżej do czegoś, co określiłabym mianem szkolnej obyczajówki. Kluczowymi
postaciami są bowiem nastolatkowie, których myśli zaprzątają takie rzeczy jak
dobra zabawa w przyjacielskim gronie, animozje między niezbyt lubiącymi się
uczniami, romantyczne uniesienia czy rozczarowania, a także bal pożegnalny. Ot,
typowe licealne życie, ale trzeba przy tym nadmienić, że opisane przyjemnym
językiem i z udziałem wiarygodnie nakreślonych sylwetek. Dochodzi ponadto
kwestia dojrzewania, która kręci się nie tylko wokół postawy względem innych,
lecz również konieczności podejmowania ważnych decyzji. Z kolei analizowanie
wskazówek od Margo nadaje historii lekko detektywistycznego posmaku, co uznaję
za spory plus. Oprócz tego, mamy tu do czynienia z elementami powieści drogi,
których obecność zostaje najmocniej zaakcentowana w ostatniej części utworu.
Wprawdzie już wcześniej Quentin zapuszcza się w różne miejsca tropem Margo,
lecz dopiero wtedy wyrusza w dłuższą podróż. Ta partia akurat najmniej
przypadła mi do gustu, gdyż oscyluje przede wszystkim wokół dość jednostajnej
jazdy, pomijając napotkane po drodze komplikacje. Na szczęście nadrabia
momentem, kiedy docieramy do celu. Nie uświadczyłam wówczas większych
zaskoczeń, ale podobało mi się realistyczne podejście autora do danej sytuacji.
„Papierowe
miasta” to powieść o młodzieży i głównie do takiej grupy wiekowej jest
zaadresowana, aczkolwiek starsi czytelnicy także znajdą coś dla siebie. Z
jednej strony, Green pisze o sprawach, której dotykają w zasadzie każdego
nastolatka. Z drugiej natomiast, pewne problemy nigdy nie stracą na
aktualności, obejmując też ludzi dorosłych. Świadczą o tym choćby mylne
wyobrażenia tudzież złudne fascynacje, jakim można ulec bez względu na wiek.
Zastanawiając się nad sięgnięciem po losy Quentina, nie patrzcie zatem na swoją
datę urodzenia. W zamian odpowiedzcie sobie na takie oto pytanie: czy macie
ochotę przeczytać książkę, która jest lekka w odbiorze i zarazem skłania do
wartościowych przemyśleń? Jeśli tak, powinniście zainteresować się propozycją
od Johna Greena.
-------------------------------------------------------------------
Tytuł
polski: Papierowe miasta
Tytuł
oryginalny: Paper Towns
Autor:
John Green
Wydawnictwo:
Bukowy Las
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.