poniedziałek, 9 listopada 2020

"Ktoś jest w twoim domu", Stephanie Perkins - recenzja

 

Do przeczytania „Ktoś jest w twoim domu” zachęciło mnie porównanie do filmów „Krzyk” i „Koszmar minionego lata”, które nadal dobrze wspominam. Jednocześnie od początku byłam świadoma przynależności książki do literatury młodzieżowej z nurtu Young Adult. Stąd też zastanawiałam się, jak wypadną tu proporcje pomiędzy klasyczną młodzieżówką a horrorem z podgatunku slasher. Nie żebym miała coś przeciwko pierwszej z wyżej wymienionych kategorii, lecz po cichu liczyłam na zdecydowaną przewagę tej drugiej. Jednakże odczucia, jakie towarzyszyły mi podczas lektury, odbiegły od moich oczekiwań, choć rozlewu krwi również nie zabrakło.

Pisarka Stephanie Perkins przenosi nas w swoim utworze do niewielkiego, amerykańskiego miasteczka Osborne, położonego na terenie stanu Nebraska. To właśnie tam dochodzi do bardzo brutalnych morderstw, których ofiarami padają uczniowie lokalnego liceum. Jak nietrudno zgadnąć, zaistniała sytuacja wywołuje niepokój wśród miejscowej społeczności, acz skłania także do snucia różnych teorii, zwłaszcza w gronie rówieśników zabitych. Niemniej autorka nie poprzestaje na temacie zbrodni i umykającego służbom prawa zabójcy. Mianowicie przyjrzymy się też bliżej perypetiom Makami Young, jednej z uczennic liceum Osborne High, która – przez pewne okoliczności – musiała przeprowadzić się do Nebraski z Hawajów. Dlatego zarazem prześledzimy relacje dziewczyny z innymi postaciami, a szczególnie z ekscentrycznym licealistą Oliverem „Olliem” Larssonem.

Mimo że wątek morderstw daje o sobie znać praktycznie już na dzień dobry, pierwszą połowę utworu zdominowała formuła typowej powieści młodzieżowej. Owszem, ktoś zginie, policja zajmuje się oficjalnym śledztwem, a kluczowi z nastoletnich bohaterów rozmawiają o wstrząsającym miasteczkiem koszmarze, lecz autorka poświęca wtedy więcej uwagi takim rzeczom, jakie to przeważnie zaprzątają głowy młodych ludzi u progu dorosłości. Na kartach książki będzie zatem mowa o szkolnej egzystencji, relacjach z członkami rodziny i sercowych rozterkach, co skupia się głównie wokół Makami. Wprawdzie to m.in. dzięki temu dostałam zgrabnie zarysowane sylwetki, ale przyznam, że prywatne sprawy panny Young i spółki zbytnio mnie nie wciągnęły. Trochę byłam też rozczarowana przez okładkowe blurby, które sugerowały znacznie więcej krwi oraz przerażenia niżli obyczajowo-romantycznych motywów. Na szczęście, partie bliższe slasherom (sceny ataku itp.) stanowią lepszy aspekt omawianej pozycji, oferując zadowalającą dawkę napięcia. Pojawi się nawet domieszka makabry, aczkolwiek nie aż tak drobiazgowo rozpisana jak np. u Grahama Mastertona.

Co ciekawe, Stephanie Perkins zdecydowała się na ryzykowny krok, a konkretnie ujawnienie tożsamości mordercy mniej więcej w środku przedstawionej historii. I to nie tylko czytelnikom, lecz także innym postaciom. Wpierw taki zabieg zarówno mnie zdziwił, jak i podirytował. Nie ukrywam, wolałabym poznać tę informację w okolicach finału, gdyż dłuższe dociekanie personaliów zabójcy stwarzało szansę na należyty efekt zaskoczenia. Potem przestałam się jednak nadto gniewać na taki manewr ze strony pisarki, bowiem druga połowa książki okazała się w ogólnym rozrachunku bardziej interesująca i dynamiczna, zmierzając do momentu tzw. ostatecznej konfrontacji. Za to stuprocentowym rozczarowaniem był dla mnie sekret Makami, który został wyjaśniony na późniejszym etapie fabuły. Tajemnica ta położyła się cieniem na życiu głównej bohaterki, o czym autorka regularnie przypominała, nie zdradzając wcześniej detali. Tak, poniekąd otrzymałam niespodziankę. Sęk w tym, iż spodziewałam się jakiejś wielkiej rewelacji czy czegoś bardziej wstrząsającego. Słowem, z dużej chmury mały deszcz.

Podsumowując, „Ktoś jest w moim domu” jest, według mnie, nierówną propozycją. Co prawda ma całkiem dobre fragmenty, ale i – niestety – znajdziemy również tutaj słabo angażujące momenty. Miks slashera z powieścią dla starszej młodzieży, jaki to zaserwowała odbiorcom amerykańska literatka, cierpi wobec tego na syndrom niewykorzystanego potencjału. Wydaje mi się, że krwawe wydarzenia z miasteczka Osborne mogłyby rozwinąć skrzydła pod postacią ekranizacji, o ile ukrócono by spowalniające akcję wstawki na rzecz elementów rodem z thrillerów i horrorów. Nadejdzie zresztą szansa, by się o tym przekonać. A to za sprawą filmowej wersji, której premiera na platformie Netflix powinna nastąpić w 2021 r. Oby więc X muza zrobiła z pomysłów pani Perkins faktycznie udany slasher.

 

 

-------------------------------------------------------------------

Tytuł polski: Ktoś jest w twoim domu

Tytuł oryginalny: There's Someone Inside Your House

Autor: Stephanie Perkins

Wydawnictwo: Zysk i S-ka

Liczba stron: 352

 

34 komentarze:

  1. Nie rozumiem tych porównań do horroru. Moim zdaniem to całkiem przyzwoity thriller young adult, ale juz w kategorii horroru wypada blado

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja akurat mam mieszane odczucia względem tej książki, ale mimo wszystko jestem bardzo ciekawa ekranizacji. Co do horrorowych aspektów, są tu elementy slashera, czyli podgatunku horroru. Do takiej kategorii zaliczają się np. filmy z serii "Krzyk" i "Koszmar minionego lata". Tego typu pierwiastki podobały mi się zresztą najbardziej w owej powieści.

      Usuń
  2. Raczej nie zapoluję, ale może jeśli sama na mnie wpadnie to nie wykluczam ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja omijam thrillery i horrory ostatnio. Ale nie mówię ostatecznie "nie". Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam sporo książek do czytania, więc średniaczkom teraz podziękuję ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To akurat nie jest ósmy cud świata, więc jak masz potencjalnie ciekawsze tytuły na oku, to oczywiście lepiej wziąć się za te pewniejsze książki. :)

      Usuń
  5. Również oglądałam krzyk, polecam Tobie Dark Water. Jestem ogromnie ciekawa tej książki. Sam tytuł wzbudza we mnie dreszcze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dark Water swego czasu oglądałam, ale chętnie bym sobie kiedyś jeszcze przypomniała, bo dobrze wspominam zarówno azjatycki pierwowzór, jak i amerykański remake. :)

      Usuń
  6. niestety odpada jak dla mnie. Za dobrze kocham mocarniejsze tego typu książki żebym się zdecydowała na coś słabszego:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, lepiej wybrać coś, co ma większe szanse, by umilić Ci czas. :)

      Usuń
    2. otóż to:) złwaszcza jak się jest prawdziwym znawcą danego gatunku:)

      Usuń
  7. Tej książki nie mmm w olanach:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja akurat chciałam ją przeczytać, ale niestety, nie było tak fajnie jak liczyłam. Szkoda, bo potencjał był na coś lepszego. Niemniej póki nie przeczytałam, to nie mogłam przekonać się, jak sama odbiorę tę książkę.

      Usuń
  8. Zarówno Krzyk, jak i Koszmar minionego lata bardzo mi się podobały. Szkoda, że ta książka ma sporo spokojniejszych momentów. Przy tym gatunku liczy się adrenalina :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie lubię tego typu historii i po przeczytaniu Twojej opinii na temat tej książki jeszcze bardziej utwierdziłam się w przekonaniu, że to nie jest historia dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli Cię nie ciągnie do takich klimatów, nie ma co się zmuszać, zwłaszcza że ten konkretny tytuł nie jest oszałamiający.

      Usuń
  10. A wiesz, że miałam ją czytać. Teraz tak średnio mi się chce. Nierówna... hmmm.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak już masz tę książkę w kolekcji, to możesz przeczytać. Mnie ta książka nie zachwyciła, choć na pewno nie zalicza się do tragicznych. Ot, średniak. Być może jednak Tobie akurat bardziej by się spodobała.

      Usuń
  11. this book is originally in english right?.. i've seen before in the bookstore..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Yes, its original title is "There's Someone Inside Your House".

      Usuń
  12. Książka zbytnio mnie nie zaciekawiła :/
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  13. Myślę, że poszukam jednak innych książek, które bardziej leżą w moim stylu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak masz ciekawsze rzeczy na oku, to lepiej skupić się na takich książkach, które z większym prawdopodobieństwem przypadną Ci do gustu. :)

      Usuń
  14. Nie miałam tej książki w planach, jednak tak sobie myślę, że warto byłoby się z nią zapoznać. To są całkiem moje klimaty i kto wie, może odebrałabym ją całkiem dobrze :) Świetna recenzja!
    Pozdrawiam cieplutko ♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze najlepiej przekonać się samodzielnie, oczywiście jeśli jest na to ochota. Mnie ta książka nie powaliła, acz być może Tobie bardziej się spodoba. Również pozdrawiam. :)

      Usuń
  15. Myślę, że dam szansę i przeczytam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może Tobie książka ta spodoba się bardziej niż mnie. :)

      Usuń
  16. Z młodzieżówek jeszcze chętnie sięgam po fantastykę, książki przygodowe ale horror... Może być nawet dobry ale dla osób do których jest skierowany, czyli młodszych. Może na filmowa wersję się skuszę ale tez nie wiem :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja właśnie jestem bardzo ciekawa tej filmowej wersji. Myślę, że w niej może być jeszcze więcej tego klimatu rodem z "Krzyku" i "Koszmaru minionego lata". Jeśli faktycznie tak będzie, ekranizacja spodoba mi się bardziej od filmu. Takie przypadki też się czasem trafiają. :)

      Usuń

System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.