niedziela, 15 stycznia 2023

Richard & Alice (PC) - recenzja

 


Niezależni deweloperzy zazwyczaj nie dysponują na tyle dużymi funduszami, by pozwolić sobie na graficzne fajerwerki. Ów stan rzeczy nie oznacza bynajmniej, że czują się gorsi od twórców wysokobudżetowych hitów. Wręcz przeciwnie, często świadomie stawiają na stylistykę retro, kusząc osoby stęsknione za grami z dawnych lat. W ten sposób skromna oprawa wizualna nie dyskwalifikuje tytułów indie, lecz staje się jednym z ich największych atutów. Do zalet takich pozycji należy również zaliczyć niebanalną fabułę, co w szczególności dotyczy tworzonych przez małe zespoły przygodówek. Jak zatem oceniam grę Richard & Alice, która legitymuje się powyższymi cechami? Na pewno jest to intrygujący i zapadający w pamięć projekt, choć do ideału trochę mu brakuje.

 

Omawiany przeze mnie tytuł wzbudza zainteresowanie już za sprawą jego autorów. „Ojcami” Richarda & Alice są dziennikarze z branży wirtualnej rozrywki, Lewis Denby i Ashton Raze. Ich artykuły publikowano na łamach takich serwisów jak Eurogamer, Gamespot czy The Telegraph. Za produkcję odpowiadają zatem ludzie zawodowo zajmujący się krytyką gier. W końcu zaś sami znaleźli się po przeciwnej stronie barykady. Zrealizowali własny projekt, a w konsekwencji poddali się ocenie innych. Tego rodzaju sytuacja posiada zarówno minusy, jak i plusy. Z jednej strony, twórcy mogą odczuwać większą tremę z powodu recenzenckiej kariery oraz związanego z nią przyzwyczajenia do wydawania osądów. Z drugiej, dzięki owej praktyce przeanalizowali wystarczającą ilość błędów deweloperskich, by wiedzieć, czego powinni wystrzegać się w swoim dziele.

 

Smutna zimowa opowieść

Wizja przyszłości, jaka zakiełkowała w głowach niezależnych producentów, rysuje się w zdecydowanie ponurych barwach. Ekstremalne warunki pogodowe sprawiły, że ludzkość stoi na krawędzi upadku. Pewne rejony naszej planety zmagają się z nieustannymi opadami śniegu. Z kolei gdzie indziej powierzchnię globu pokrywają bezkresne pustynie. Nie ma więc nic dziwnego w tym, iż świat coraz bardziej pogrąża się w chaosie. Cywilizacyjne i kulturowe potrzeby powoli odchodzą w zapomnienie na rzecz pierwotnego instynktu przetrwania. Jak wiadomo, w tak ciężkich okolicznościach trudno zachować resztki człowieczeństwa. Niektórym udaje się ta sztuka, ale nierzadko muszą zapłacić za to wysoką cenę.

 

Tytułowi Richard i Alice są mieszkańcami zaśnieżonej części Ziemi. Nasi protagoniści spotykają się w momencie, kiedy nie grozi im śmiertelny mróz. Przebywają wtedy w pozornie komfortowym miejscu z dostępem do łazienki, łóżkiem, a nawet z komputerem. Niestety, nie opuszczają swoich pokoi ze względu na blokujące wyjście kraty. Jako pierwszy, do luksusowego więzienia trafia Richard. Chociaż usiłuje umilić sobie czas oglądaniem telewizji, wyraźnie doskwiera mu samotność. Dlatego też z ożywieniem reaguje na fakt, iż w sąsiedniej celi zostaje umieszczona Alice. Mężczyzna serdecznie wita sąsiadkę i od razu próbuje ją wciągnąć w dłuższą rozmowę. Kobieta początkowo zachowuje się z rezerwą, lecz stopniowo otwiera się przed towarzyszem, opowiadając o wydarzeniach sprzed przybycia do zakładu detencyjnego.

 


Scenariusz stanowi najjaśniejszy punkt przygodówki, co szczególnie cieszy, zważywszy, iż deweloperzy chcieli skupić uwagę odbiorców na fabule. Przedstawiona w grze historia rozgrywa się na dwóch, występujących na przemian płaszczyznach czasowych. Pierwsza z nich skupia się na pogłębianiu relacji pomiędzy głównymi bohaterami i obejmuje bieżące zdarzenia, w których kierujemy Richardem. W trakcie owych fragmentów dowiemy się co nieco na temat mężczyzny oraz funkcjonowania ośrodka. Wprawdzie więzienne sceny dostarczają także kilku istotnych informacji o Alice, ale najwięcej detali poznamy dzięki retrospekcjom. Obecność tzw. flashbacków przywodzi na myśl konstrukcję amerykańskiego serialu "Lost: Zagubieni", a ich treść kojarzy się z postapokaliptyczną powieścią pt. "Droga", autorstwa Cormaca McCarthy'ego. Cofając się do przeszłości, przejmujemy kontrolę nad kobietą, która wraz z pięcioletnim synem Barneyem stara się przetrwać w niewyobrażalnie trudnych warunkach. Warto przy tym zaznaczyć, iż nie chodzi tylko o zdobycie pożywienia, bezpiecznego dachu nad głową itp. Matka pragnie bowiem ochronić świadomość dziecka przed okrucieństwem świata. Przykładowo Alice zabrania wejść chłopcu do dopiero co otwartego pomieszczenia. Najpierw upewnia się czy nie ma tam widoków zbyt drastycznych dla pięciolatka. Partie te niosą głęboki ładunek emocjonalny i pokazują sporo smutnych epizodów, wpędzających w dość depresyjny nastrój. Oczywiście nie uważam ciężkiego klimatu za wadę, gdyż nie mamy do czynienia z beztroską bajeczką na dobranoc. Richard & Alice to poważna opowieść, której twórcy nie boją się silnie wstrząsnąć graczem. Niejednokrotnie skłaniają do przemyśleń nad tym, co sami zrobilibyśmy w podobnych sytuacjach.

 

Prosta sztuka przetrwania

Jak przystało na produkcję spod znaku point and click, sterowanie jest bardzo proste i odbywa się głównie przy pomocy myszki. Najczęściej skorzystamy z lewego przycisku. Służy on do przemieszczania bohaterów, podnoszenia bądź używania przedmiotów, rozpoczynania rozmów oraz przeklikiwania dialogów. Konwersacje możemy ponadto przewijać poprzez wciśnięcie dowolnego klawisza na klawiaturze. Wracając do gryzonia, prawy przycisk odpowiada za wyświetlenie komentarza odnośnie aktywnego elementu planszy lub obiektu z naszego inwentarza. Poza tym, przyda się do przeczytania treści zebranych dokumentów. Aby zobaczyć zawartość ekwipunku nie musimy wykonywać jakiejkolwiek czynności. Zgromadzone rekwizyty przez cały czas widnieją w prawej górnej części ekranu. Tuż nad nimi znajduje się natomiast ikona menu, dokąd prowadzi też klawisz Esc.

 

Mimo że wiele współczesnych przygodówek nie potrafi obyć się bez opcji podświetlania hotspotów, Richard & Alice nie zawiera tego typu funkcji. Czy jej brak czyni grę pozycją wyłącznie dla doświadczonych miłośników gatunku? Otóż nie. Tytuł Denby’ego i Raze’a charakteryzuje się niskim stopniem trudności, w związku z czym nawet nowicjusze poradzą sobie bez problemu. Tak naprawdę, powinniśmy nastawić się raczej na interaktywną opowieść niż pełnoprawną grę, ponieważ prym wiedzie tutaj fabuła wespół z licznymi dialogami. Prócz tego, przyjdzie nam zaliczyć zagadki oparte na właściwym spożytkowaniu zawartości naszego plecaka. Jako że produkcja udostępnia mało lokacji i przedmiotów do zebrania, inwentarzówki nie przyprawiają o migreny od nadmiaru myślenia.

 

Z racji małego stopnia skomplikowania oraz silnego nacisku na scenariusz, Richard & Alice wykazuje pewne podobieństwa chociażby do To the Moon. W ogólnym rozrachunku wypada jednak słabiej od bardziej zróżnicowanego pod względem rozgrywki dzieła Kana Gao i jego studia Freebird Games. Recenzując historię Johnny’ego Wylesa, trochę żałowałam, iż moja przygoda nie trwała dłużej. Niestety, losy Richarda, Alice oraz jej synka oferują jeszcze krótszy czas zabawy. Zaliczenie całości zajmuje nie więcej niż około trzy godziny, ale na osłodę otrzymujemy różne warianty zakończenia w zależności od tego, jak bardzo zagłębimy się w interakcję ze światem gry.

 


W imię ascezy

Tak jak napisałam we wstępie, wizualna oprawa przygodówki funduje graczom wyprawę do przeszłości. Projekt powstał na darmowym silniku AGS, który cieszy się dużą popularnością w sekcji gier indie. Dziennikarski duet wraz z grupą współpracowników postawił na surowość i minimum detali, co na swój sposób pasuje do ponurego tonu opowieści. Szkoda tylko, że producenci niekiedy aż nazbyt zapędzili się z tendencją do upraszczania. Przed naszymi oczyma przewinie się parę obrazków, wyglądających niczym dziełko amatora, który od niedawna zaczął bawić się graficznymi programami (np. windowsowym Paintem).

 

Co się tyczy ścieżki dźwiękowej, skomponowana na potrzeby Richarda & Alice muzyka kontynuuje drogę, jaką podąża graficzna strona produkcji. Nieliczne melodie raczej nie nadają się do relaksującego słuchania, aczkolwiek ich oszczędny i zarazem niepokojący charakter podkreśla obecny w grze nastrój. Często też towarzyszyć nam będzie cisza lub odgłos szalejącej zamieci, która pobrzmiewa w scenach na świeżym powietrzu. Dialogi występują jedynie w formie napisów, lecz nie przeszkadzało mi to z uwagi na minimalistyczną konwencję całości.

 

Komu polecić owoc prac tandemu dziennikarzy? Postapokaliptyczna zima według Denby’ego oraz Raze’a powinna zainteresować osoby, które w grach nade wszystko cenią niebanalną i dojrzałą fabułę, jednocześnie przymykając oko na niedoróbki innych aspektów danego tytułu. Jeżeli więc należycie do powyższej grupy odbiorców, warto dać szansę owej pozycji. Lojalnie jednak uprzedzam, iż lepiej nie włączać jej w ramach poprawy humoru czy błogiego odpoczynku po męczącym dniu.

 

 

 

---------------------------------------------------

 

Powyższa recenzja jest jednym z moich starszych tekstów. Pierwotnie opublikowałam ją 11 marca 2013 roku na łamach portalu Adventure Zone, lecz zdecydowałam się zamieścić ów artykuł również na swoim na blogu.

 

 

10 komentarzy:

  1. Gry w stylu retro bez wątpienia mają swój urok, a tego typu grafika od razu kojarzy mi się z grą mojego dzieciństwa - Tibią:) Swoją drogą, nie lubię gier, w których elementu "klikalne" można podświetlić, to jest dla mnie zbyt duże pójście na skróty;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zależy co, kto lubi. Jednakże zawsze można po prostu nie podświetlać hotspotów, jeśli się nie ma na to ochoty :)

      Usuń
  2. Często jako dziecko grałam w gry z podobną grafiką. Ta ma bardzo ciekawy scenariusz 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Scenariusz jest zdecydowanie najmocniejszą stroną gry :)

      Usuń
  3. W takie gry też chętnie zagram :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że będziesz zadowolona, jeśli dasz tej grze szansę :)

      Usuń
  4. Też się dziwnie czułam, jak wydawałam książkę, wiedząc, że piszę recenzje innych książek ;p. I na ocenę innych się też zawsze inaczej potem patrzy, jak się już coś swojego stworzy. Klimacik gry i stworzony świat ciekawy. Może fanką tego typu starszej grafiki, ale fakt ma ona ciągle wielu swoich zwolenników.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli kusi Cię taki klimat, to możesz wciągnąć się w ową produkcję, bo akurat fabuła jest tutaj rzeczywiście spoko, choć przygnębiająca.

      Usuń

System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.