The Charnel House Trilogy niepokojącym klimatem stoi. To przygodówka dla fanów psychologicznej grozy, którzy zdecydowanie wyżej cenią sobie horrory z sugestywną atmosferą niż historie epatujące krwią czy tzw. jump scare’ami. Co nie znaczy, że nie pojawi się tu żaden nieprzyjemny obrazek.
Tytuł ten ukazał się w 2015 r., a za jego opracowanie odpowiada niezależne Owl Cave, mające na koncie grę przygodową Richard & Alice z 2014 r. The Charnel House Trilogy serwuje odbiorcom opowieść podzieloną na trzy rozdziały. Pierwszy, opatrzony nazwą Inhale, pozwala wskoczyć w buty niejakiej Alex Davenport. Miłośniczki popkultury z różnymi problemami, która decyduje się na podróż pociągiem, by móc dotrzeć do wyspy Augur Peak. Opuściwszy swoje lokum, dziewczyna spotyka zaś na stacji kolejowej zmierzającego w tym samym kierunku doktora Harolda Langa. Drugą grywalną postać, przy czym kontrolę nad naukowcem przejmujemy dopiero w Sepulchre, czyli środkowej części przedstawionej historii. Przenosimy się wówczas do kolejowych wnętrz, a wędrówkę między przedziałami kontynuujemy też w ostatnim segmencie – Exhale, tyle że dla odmiany jako Alex.
Upiorna kolej osobliwości
Jak zaznaczyłam we wstępie, mamy tutaj do czynienia z horrorem psychologicznym, którego siłę napędową stanowi wywołujący swoisty dyskomfort nastrój. Wprawdzie początkowy rozdział, pomimo zmartwień kładących się cieniem na życiu Alex, jest stosunkowo spokojny, lecz już wtedy dostajemy pierwsze sygnały, że możemy spodziewać się czegoś bardziej pokręconego. A dwa kolejne segmenty przynoszą stopniowe zagęszczanie złowieszczej i zarazem dziwacznej aury, by coraz mocniej osaczać nas atmosferą niczym ze złego snu. Twórcy nie wykładają przy tym wszystkiego kawa na ławę, elegancko pozwalając za to sobie na pewną dozę niejednoznaczności, zwłaszcza w obliczu chociażby osobliwego zachowania konduktora czy szczególnie zagadkowej obecności pewnych osób w pociągu. Natomiast pojedyncze sceny, które przemycają trochę więcej brutalności, nie sprawiają, że gra momentami skręca w mniej wyrafinowaną formę grozy. One po prostu wchodzą w skład specyficznego tonu całości.
Co ważne, fabuła produkcji raczy odbiorców sporą dawką niesamowitości, ale generalnie to historia, która z powodzeniem operuje takimi wątkami jak mroczne sekrety zwyczajnych ludzi, nieprzepracowane traumy czy zawiedzione zaufanie. W ramach ciekawostki dodam, że pokuszono się o okazjonalne popkulturowe odniesienia, np. książki Grahama Mastertona oraz Ayn Rand wśród zbiorów z prywatnej biblioteczki Alex. Zawsze cieszą mnie takiego rodzaju smaczki i w tym wypadku nie jest inaczej. Szkoda jednak, iż wciąż nie widać zapowiadanego ładny szmat czasu temu sequela. Oby w końcu faktycznie ujrzał on światło dzienne. Owszem, The Charnel House Trilogy okazało się udanym doświadczeniem. Ale równocześnie krótkim, gdyż trwającym maksymalnie około 2,5 godziny z dokładnym oglądaniem każdego kąta. Hasło „trylogia” w nazwie gry zostało więc dorzucone nieco na wyrost, skoro jak wcześniej sygnalizowałam, to opowieść rozpisana na trzy akty. Na dokładkę, pozostawiająca pewne kwestie do wyjaśnienia właśnie dla kontynuacji. Dlatego też chciałabym dowiedzieć się kiedyś, jakie to jeszcze niespodzianki przygotowali dla bohaterów deweloperzy.
Gameplay – tradycja w nieskomplikowanym wydaniu
Jeśli chodzi o mechanikę, projekt spod szyldu Owl Cave to klasyczny point and click. Niemniej prostota cechuje nie tylko obsługę przy pomocy myszki, lecz także rozgrywkę opartą na rozmowach i odpowiednim używaniu przedmiotów. Podobnie jak w poprzedniej produkcji studia – Richard & Alice, główny nacisk położony został na snucie opowieści, a interakcje służą przede wszystkim popychaniu fabuły do przodu. Gameplay wychodzi zatem naprzeciw oczekiwaniom fanów propozycji stawiających na narrację oraz takich osób, które nie mają dużego doświadczenia w przygodówkach. Nie uświadczymy wszak pękającego w szwach ekwipunku, wymagających łamigłówek ani wielu lokacji do zbadania. Ponadto grywalne postacie nierzadko potrafią oświadczyć, co powinny akurat zrobić. Do tego w odróżnieniu od i tak nieskomplikowanego Richarda & Alice, kolejowe perypetie Alex oraz Harolda oferują wyłącznie jedno zakończenie, w związku z czym są, pod pewnym względem, mniej złożone od swojej poprzedniczki. Gwoli ścisłości, nie chodzi o wielki zarzut, bo nie oczekuję od tradycyjnych przygodówek nieliniowości. Wolę jednak o tym wspomnieć z uwagi na moją znajomość obu gier owego studia.
Estetyczny niepokój
Oprawa audiowizualna to krok w przód, porównując omawiany tytuł z wcześniejszą grą tych samych deweloperów. Tak, grafika przywodzi na myśl produkcje z dawnych lat, ale tutejszy pixel art wypada staranniej, bardziej szczegółowo i zwyczajnie ładniej niż nadmierna niekiedy surowość losów Alicji oraz Ryszarda. Swoją drogą, w The Charnel House Trilogy dużo jest nastrojowych, stonowanych brązów. Natomiast krótka scenka na stacji kolejowej raczy nas klimatycznym widokiem padającego śniegu, choć troszkę może dziwić fakt, iż taka Alex sterczy tam ubrana w koszulkę z krótkim rękawem. Co do warstwy dźwiękowej, postarano się o solidny angielski dubbing i dopasowaną do bieżącej akcji muzykę. Stąd – przykładowo – akompaniament zabrzmi w razie potrzeby bardziej posępnie, niepokojąco czy melancholijnie, a w wagonie restauracyjnym usłyszymy barową nutę.
Komu radzę wsiąść do tego pociągu?
W ramach podsumowania jeszcze raz podkreślę, że The Charnel House Trilogy powinno przekonać do siebie odbiorców gustujących w horrorach psychologicznych z wyrazistą aurą osobliwości. To także rzecz dla tych, którzy szukają czegoś o niskim, pod kątem rozgrywki, stopniu skomplikowania. Pozycja dla takich osób, jakie wolą skoncentrować swoją uwagę na śledzeniu scenariusza, zamiast główkować nad wymyślnymi zagadkami logicznymi. A jeśli komuś zależy dodatkowo na zagraniu w niedługą produkcję do przejścia w jeden wieczór, to tym bardziej warto powęszyć wokół ponurych sekretów, z którymi muszą zmierzyć się bohaterowie owej przygodówki.
Kiedyś na pewno bym była zainteresowana, nie gardziłem klimatycznymi horrorami, obecnie unikam;)
OdpowiedzUsuńSpoko, rozumiem :)
UsuńLubię takie psychologiczne grozy, więc to coś dla mnie 😊
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że będziesz zadowolona, jeśli kiedyś w to zagrasz :)
UsuńJa sobie bardzo cenię horrory psychologiczne. Znacznie bardziej przekonuje mnie powoli budujący się nastrój niż drastyczne obrazy. Jump scarów w ogóle nie lubię. Denerwują mnie. Same motywy psychologiczne już nie raz wspominałam, że lubię. Jeśli trochę brutalności jest wplecionej, to nie przeszkadza. Liczy się nastrój i ciekawa fabuła. A że ogólnie za bardzo nie grywam w gry, to prosta mechanika tym bardziej dla mnie. To może być tytuł, na który się skuszę :).
OdpowiedzUsuńCzasami można go też upolować w bardzo korzystnej promocji na Steamie. I to w pakiecie z poprzednią grą studia - Richard & Alice.
Usuńpsychodela trochę taka
OdpowiedzUsuńJak najbardziej :)
UsuńKlimat faktycznie niepokojący
OdpowiedzUsuńJak przystało na horror psychologiczny :)
Usuń