Z okazji przypadającego na 17 lutego Dnia Kota postanowiłam poświęcić niniejszy wpis książkom, w których mruczki odgrywają dużą rolę. Każda z poniższych propozycji wywarła jednak na mnie pozytywne wrażenie nie tylko dlatego, że jestem zafascynowana miauczącymi stworzeniami.
„O kocie, który ratował książki”, Sosuke Natsukawa
„O kocie, który ratował książki” zaczyna się jak obyczajówka, by szybko przejść w fantastyczne rejony, przybierając zarazem cechy bliskie alegorycznej baśni. Losy młodego antykwariusza, którego nietuzinkowy, gadający kot zabiera w niezwykłą podróż w celu realizacji misji ratowania książek, zawiera bowiem kształcące przemyślenia o czytelnictwie i życiu ogółem.
Mimo że literatura sygnalizowana jest tu jako ważny aspekt ludzkiej egzystencji, dowiemy się chociażby, że nadmierne uciekanie w jej świat nie powinno odbywać się kosztem rzeczywistości, by nie zapominać tym samym o osobach przejętych naszym losem. W temacie stricte czytelniczym wpleciono zaś do fabuły m.in. krytykę zbierania książek na zasadzie szpanowania czy pobieżnej lektury na ilość, która ma w sobie więcej przeglądania streszczeń niż dogłębnego obcowania z dziełami literackimi.
Powieść została napisana zwięzłym i plastycznym językiem, którego oszczędność bynajmniej nie przeszkodziła w pełnym odebraniu tego, co autor – japoński pisarz Sosuke Natsukawa – chce przekazać odbiorcom swego utworu. Nie po raz pierwszy zetknęłam się zresztą z takim bogactwem minimalizmu w literaturze azjatyckiej i jak dotąd, owa forma przekazu trafia w moje gusta.
„Kot, który nauczał zen”, James Norbury
James Norbury, autor wspaniałych książek z serii „Wielka Panda i Mały Smok”, nie zrywa na kartach „Kota, który nauczał zen” z wypracowaną przez siebie formułą, jaka to bazuje na udanym mariażu prostoty z wartościowymi treściami. Ponownie też podejmuje motyw podróży, w której przebyte kilometry i zwiedzone miejsca są środkiem do przekazania bohaterom, a także czytelnikom, różnych życiowych prawd.
Pan Norbury bierze tym razem na warsztat filozofię zen, osadzając w centrum przedstawionej historii tytułowego kota. Nasz protagonista szuka czegoś w życiu, ale nie wie dokładnie czego. Gdy więc zaprzyjaźniony szczur radzi mruczkowi odnaleźć pradawną sosnę, która ma być ponoć kluczem do spokoju i zrozumienia, główny bohater nie omieszkuje wyruszyć na poszukiwania tego drzewa. W trakcie owej wędrówki napotyka zaś inne stworzenia, m.in. wronę, młodziutką wilczycę czy tygrysa. Tak na marginesie, przewiną się nawet znani fanom twórczości autora panda i smok, acz chodzi o krótkie wstawki retrospekcyjne.
Wyprawa kota, który sam siebie określa mianem „duchowego podróżnika”, z powodzeniem traktuje chociażby o poszukiwaniach właściwej ścieżki, podążaniu nią oraz życiu postrzeganym jako ciągła nauka poprzez zdobywanie doświadczeń. Obejmuje to również popełnianie błędów, dzięki którym będziemy mądrzejsi na przyszłość. Z kolei problemy staną się mniej bolesne, kiedy towarzyszyć nam będzie nadzieja, że zaowocują potem czymś pozytywnym.
James Norbury nie omieszkuje ponadto wspomnieć o potrzebie cieszenia się chwilą, a także doceniania rzeczy pozornie małych, lecz mogących mieć zbawienny wpływa na nasz komfort psychiczny (np. kontemplacja przyrody, spokój czy życzliwość dla innych i siebie samego). Wszystko to przystrojono natomiast pięknymi, czarnobiałymi i kolorowymi ilustracjami, przy czym w przypadku tej konkretnej pozycji niektóre obrazki wykonano z zastosowaniem starojapońskiej techniki odwołującej się właśnie do filozofii zen.
„Kot Bob i ja. Jak kocur i człowiek znaleźli szczęście na ulicy”, James Bowen
Zwierzęta mogą zdziałać w naszym życiu cuda i stać się katalizatorem zmian na lepsze, samą obecnością wprowadzając jasne promienie do ludzkiej egzystencji. Tak właśnie jest z Jamesem Bowenem, który przybliża odbiorcom autentyczną historię o sobie oraz swoim najlepszym przyjacielu w książce pt. „Kot Bob i ja. Jak kocur i człowiek znaleźli szczęście na ulicy”.
Autor i zarazem pierwszoosobowy narrator tej publikacji mocno się kiedyś pogubił, co poskutkowało m.in. narkotykowymi problemami. Opowiadając o osobistych doświadczeniach, napomyka też o okazjach, które są dla ludzi tzw. drugimi szansami, ale nie zostają odpowiednio wykorzystane. James również zbywał podobne sposobności, lecz w końcu stało się inaczej. A to za sprawą rudego kota Boba, którego mężczyzna znalazł pewnego dnia na wycieraczce.
James Bowen zdecydował się przygarnąć biednego mruczka, co zrobił nie bez obaw. Autor był bowiem świadomy, że opieka nad zwierzęciem, a tym samym wzięcie za kota odpowiedzialności, stanowiło dla niego szczególnie duże wyzwanie w obliczu własnego, nienajlepszego położenia. Niemniej podołał, zyskując równocześnie wiernego przyjaciela. Co więcej, nauczył się troski również o siebie i dostrzegania życiowego celu.
To książka napisana przy użyciu prostego języka, ale dokładającego się do uroku owej opowieści. Z jej stron bije szczerość pozbawiona górnolotnych haseł, co nie znaczy, że historia Boba i Jamesa nie przekazuje mądrych rzeczy. Bo przecież robi to i do tego bardzo dobrze, regularnie chwytając czytelnika za serce.
---------------------------------
Źródło ilustracji początkowej: Pixabay
Żadnej z tych książek nie czytałem, ale wiem, że warto sięgnąć, bo i ja prawdziwy kociarz jestem.
OdpowiedzUsuńWszystkie książki bardzo polecam, zwłaszcza że lubisz koty :)
UsuńSuper że jest taki temat książek
OdpowiedzUsuńPropozycje idealne dla mnie! Z chęcią przeczytam. Do tej pory najlepsza książka o kotach jaką czytałam to "Opowieści kota Jaśniepana" :)
OdpowiedzUsuń