Pozytywne
wrażenia, jakie pozostawiła po sobie animacja „Second Star to the Left” („Druga
gwiazdka na lewo” aka „Zagubiony prezent Św. Mikołaja”), sprawiły, że postanowiłam
sięgnąć po inną krótkometrażówkę w reżyserii Grahama Ralpha. Dokładniej rzecz
ujmując, mowa o „Pierwszym śniegu”, tytule nieco starszym od wcześniej
wymienionej produkcji. Nie było sensu zwlekać, tym bardziej że DVD z filmem już
od dłuższego czasu czekało na swoją kolej w domowej kupce wstydu. I wiecie co? Tak
jak podejrzewałam, seans okazał się satysfakcjonującym doświadczeniem. Nie
myślałam jednak, że aż tak bardzo!
W
przeciwieństwie do przygód zwierzaków, które wyruszyły z misją zwrócenia
gwiazdkowego podarku, „Pierwszy śnieg” nie jest stricte świąteczną opowieścią.
Co ciekawe, jednocześnie dobrze wpisuje się w nurt bożonarodzeniowych propozycji.
Część akcji została wszak osadzona zimą, przy czym należy dodatkowo podkreślić,
że właśnie ta pora roku odgrywa kluczową rolę w kontekście całej historii. I
choć nie uświadczymy tutaj Mikołaja ani przystrojonych choinek, znajdziemy za
to coś nie mniej istotnego, bo pochwałę przyjaźni oraz troski o najbliższych.
Mamy zatem do czynienia z tematyką, która jest aktualna zarówno w tym
szczególnym okresie, jak i bez względu na okoliczności.
Fabuła
produkcji przenosi odbiorców gdzieś na wybrzeże Irlandii, startując w momencie,
kiedy zbliża się pora odlotu ptaków do ciepłych krajów. Głównym bohaterem omawianego
obrazu jest młody kaczorek o imieniu Jaś (w oryginalnej, angielskiej wersji
językowej Sean McDuck), który, jak praktycznie każde malutkie stworzenie,
posiada uroczą aparycję. Niestety, ma też pstro w głowie, w czym po części
zasługa genów tatusia – totalnego luzaka w odróżnieniu od stanowczej, acz
troskliwej matki. Niepokorny Jasiek spędza czas na zabawach i psotach,
popisując się przed znacznie spokojniejszym przyjacielem z gatunku maskonurów. W
swoich wyczynach często myli odwagę z głupotą, przez co raz na przykład niewiele
brakuje, by spałaszował go lis.
Niemniej
prawdziwa lekcja od życia dopiero przed krnąbrnym brzdącem, a owa chwila
nadchodzi już niedługo. Mianowicie kiedy kacza rodzina opuszcza dotychczasowy
dom, matula każe wszystkim trzymać się razem. Nietrudno zgadnąć, że Jaś lekceważy
rodzicielskie upomnienia, w zamian woląc kozaczyć. W konsekwencji zalicza zbyt
bliskie spotkanie z samolotem, spada na ziemię i łamie sobie jedno skrzydło, co
przekreśla szanse na dogonienie familii. Kaczątko szybko wtedy dowie się, jak
nieprzyjemnymi uczuciami są smutek i samotność. Na szczęście, spotyka również
nornika, który wyciąga do niego pomocną łapę. Norek, bo tak nazywa się nowy
przyjaciel biednego ptaszka, funduje protagoniście nieocenioną szkołę
przetrwania, ucząc zbierania zapasów czy szukania chroniących przed zimnem
kryjówek. Poznanie futrzaka nie oznacza, że Jasia ominą odtąd wszelkie kłopoty oraz
zmartwienia. Swoista nauka survivalu zaprocentuje jednak nie tylko odpowiednim
dbaniem o własną skórę, lecz także tym, że kaczorek wydorośleje i zrozumie pojęcie
odpowiedzialności. Jest to o tyle ważne, iż on sam będzie musiał wziąć na
siebie obowiązki opiekuna, troszcząc się o czyjeś zdrowie.
Taki
scenariusz niewątpliwie sprzyja dostarczeniu widzom niejednej okazji do
wzruszeń. Tym bardziej więc cieszę się, że „Pierwszy śnieg” rzeczywiście
przemawia do ludzkiej wrażliwości. Gdy pozytywne postacie wpadały w opały, szczerze
im kibicowałam, aby wyszły z podbramkowej sytuacji bez szwanku. Tak samo
wygląda kwestia emocji bohaterów, które potrafią udzielić się odbiorcom – czy
to chodzi o radość, czy przygnębienie. Swoje trzy grosze do tej działki dokłada
oprawa wizualna, gdyż kilkakrotnie pokuszono się o odzwierciedlenie uczuć Jasia
za pośrednictwem pogody. Kiedy dla przykładu nieborak po raz pierwszy zostanie
sam jak palec i zacznie płakać, jego łzom towarzyszą krople deszczu.
Skoro
wspomniałam przed chwilą o estetycznej warstwie tej bajki, dodam, że podobnie
jak w późniejszej produkcji o zagubionym prezencie, nasze oczy zostają uraczone
klasyczną, dwuwymiarową animacją, której tła wzbudzają skojarzenia z pastelowymi
obrazami. Co prawda w technice 3D wykonano pechowy dla kaczuszki samolot, ale
stanowi on bodajże jedyny tak zrealizowany element (swoją drogą, średnio trafiony,
bo zwyczajnie niezbyt pasuje do tradycyjnej konwencji całokształtu). Oprócz
tego, nie zapomniano o kolorycie lokalnym. Muzyka nie stroni bowiem od serwowania
nam irlandzkiej nuty, natomiast zwierzętom zdarzy się zatańczyć, co posłuży za
pretekst do demonstracji charakterystycznego stepu.
„Pierwszy
śnieg”, którego światowa premiera miała miejsce w roku 1998 na antenie
telewizji BBC, zgarnął swego czasu parę wyróżnień, w tym m.in. nagrodę BAFTA w
kategorii „Najlepszej animacji dla dzieci 1999” („Best Animation for Children
1999”). Po obejrzeniu perypetii kaczorka mogę z czystym sumieniem potwierdzić,
że ciepłe przyjęcie filmu jest jak najbardziej zasłużone. Twórcom udało się opowiedzieć
mądrą i uniwersalną historię, która powinna zyskać aprobatę każdego, kto ma w
sobie choć odrobinę empatii. Mówiąc bez ogródek, polecam gorąco!
--------------------------------------------------
Tytuł
polski: Pierwszy śnieg
Tytuł oryginalny: The First Snow of Winter
Reżyseria:
Graham Ralph
Scenariusz: Graham Ralph, Alan Gilbey, David Freedman
Gatunek:
animacja, krótkometrażowy, familijny
Produkcja:
Wielka Brytania
Rok
premiery: 1998
Czas
trwania: ok. 28 minut
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.