niedziela, 25 grudnia 2016

"Pierwszy śnieg" - recenzja


Pozytywne wrażenia, jakie pozostawiła po sobie animacja „Second Star to the Left” („Druga gwiazdka na lewo” aka „Zagubiony prezent Św. Mikołaja”), sprawiły, że postanowiłam sięgnąć po inną krótkometrażówkę w reżyserii Grahama Ralpha. Dokładniej rzecz ujmując, mowa o „Pierwszym śniegu”, tytule nieco starszym od wcześniej wymienionej produkcji. Nie było sensu zwlekać, tym bardziej że DVD z filmem już od dłuższego czasu czekało na swoją kolej w domowej kupce wstydu. I wiecie co? Tak jak podejrzewałam, seans okazał się satysfakcjonującym doświadczeniem. Nie myślałam jednak, że aż tak bardzo!

W przeciwieństwie do przygód zwierzaków, które wyruszyły z misją zwrócenia gwiazdkowego podarku, „Pierwszy śnieg” nie jest stricte świąteczną opowieścią. Co ciekawe, jednocześnie dobrze wpisuje się w nurt bożonarodzeniowych propozycji. Część akcji została wszak osadzona zimą, przy czym należy dodatkowo podkreślić, że właśnie ta pora roku odgrywa kluczową rolę w kontekście całej historii. I choć nie uświadczymy tutaj Mikołaja ani przystrojonych choinek, znajdziemy za to coś nie mniej istotnego, bo pochwałę przyjaźni oraz troski o najbliższych. Mamy zatem do czynienia z tematyką, która jest aktualna zarówno w tym szczególnym okresie, jak i bez względu na okoliczności.

Fabuła produkcji przenosi odbiorców gdzieś na wybrzeże Irlandii, startując w momencie, kiedy zbliża się pora odlotu ptaków do ciepłych krajów. Głównym bohaterem omawianego obrazu jest młody kaczorek o imieniu Jaś (w oryginalnej, angielskiej wersji językowej Sean McDuck), który, jak praktycznie każde malutkie stworzenie, posiada uroczą aparycję. Niestety, ma też pstro w głowie, w czym po części zasługa genów tatusia – totalnego luzaka w odróżnieniu od stanowczej, acz troskliwej matki. Niepokorny Jasiek spędza czas na zabawach i psotach, popisując się przed znacznie spokojniejszym przyjacielem z gatunku maskonurów. W swoich wyczynach często myli odwagę z głupotą, przez co raz na przykład niewiele brakuje, by spałaszował go lis.

Niemniej prawdziwa lekcja od życia dopiero przed krnąbrnym brzdącem, a owa chwila nadchodzi już niedługo. Mianowicie kiedy kacza rodzina opuszcza dotychczasowy dom, matula każe wszystkim trzymać się razem. Nietrudno zgadnąć, że Jaś lekceważy rodzicielskie upomnienia, w zamian woląc kozaczyć. W konsekwencji zalicza zbyt bliskie spotkanie z samolotem, spada na ziemię i łamie sobie jedno skrzydło, co przekreśla szanse na dogonienie familii. Kaczątko szybko wtedy dowie się, jak nieprzyjemnymi uczuciami są smutek i samotność. Na szczęście, spotyka również nornika, który wyciąga do niego pomocną łapę. Norek, bo tak nazywa się nowy przyjaciel biednego ptaszka, funduje protagoniście nieocenioną szkołę przetrwania, ucząc zbierania zapasów czy szukania chroniących przed zimnem kryjówek. Poznanie futrzaka nie oznacza, że Jasia ominą odtąd wszelkie kłopoty oraz zmartwienia. Swoista nauka survivalu zaprocentuje jednak nie tylko odpowiednim dbaniem o własną skórę, lecz także tym, że kaczorek wydorośleje i zrozumie pojęcie odpowiedzialności. Jest to o tyle ważne, iż on sam będzie musiał wziąć na siebie obowiązki opiekuna, troszcząc się o czyjeś zdrowie.

Taki scenariusz niewątpliwie sprzyja dostarczeniu widzom niejednej okazji do wzruszeń. Tym bardziej więc cieszę się, że „Pierwszy śnieg” rzeczywiście przemawia do ludzkiej wrażliwości. Gdy pozytywne postacie wpadały w opały, szczerze im kibicowałam, aby wyszły z podbramkowej sytuacji bez szwanku. Tak samo wygląda kwestia emocji bohaterów, które potrafią udzielić się odbiorcom – czy to chodzi o radość, czy przygnębienie. Swoje trzy grosze do tej działki dokłada oprawa wizualna, gdyż kilkakrotnie pokuszono się o odzwierciedlenie uczuć Jasia za pośrednictwem pogody. Kiedy dla przykładu nieborak po raz pierwszy zostanie sam jak palec i zacznie płakać, jego łzom towarzyszą krople deszczu.

Skoro wspomniałam przed chwilą o estetycznej warstwie tej bajki, dodam, że podobnie jak w późniejszej produkcji o zagubionym prezencie, nasze oczy zostają uraczone klasyczną, dwuwymiarową animacją, której tła wzbudzają skojarzenia z pastelowymi obrazami. Co prawda w technice 3D wykonano pechowy dla kaczuszki samolot, ale stanowi on bodajże jedyny tak zrealizowany element (swoją drogą, średnio trafiony, bo zwyczajnie niezbyt pasuje do tradycyjnej konwencji całokształtu). Oprócz tego, nie zapomniano o kolorycie lokalnym. Muzyka nie stroni bowiem od serwowania nam irlandzkiej nuty, natomiast zwierzętom zdarzy się zatańczyć, co posłuży za pretekst do demonstracji charakterystycznego stepu.

„Pierwszy śnieg”, którego światowa premiera miała miejsce w roku 1998 na antenie telewizji BBC, zgarnął swego czasu parę wyróżnień, w tym m.in. nagrodę BAFTA w kategorii „Najlepszej animacji dla dzieci 1999” („Best Animation for Children 1999”). Po obejrzeniu perypetii kaczorka mogę z czystym sumieniem potwierdzić, że ciepłe przyjęcie filmu jest jak najbardziej zasłużone. Twórcom udało się opowiedzieć mądrą i uniwersalną historię, która powinna zyskać aprobatę każdego, kto ma w sobie choć odrobinę empatii. Mówiąc bez ogródek, polecam gorąco!



--------------------------------------------------
Tytuł polski: Pierwszy śnieg
Tytuł oryginalny: The First Snow of Winter
Reżyseria: Graham Ralph
Scenariusz: Graham Ralph, Alan Gilbey, David Freedman
Gatunek: animacja, krótkometrażowy, familijny
Produkcja: Wielka Brytania
Rok premiery: 1998
Czas trwania: ok. 28 minut

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.