Kreatywne
podejście do klasycznej historii to chwalebny, aczkolwiek ryzykowny krok. Na
szczęście Disney wyszedł obronną ręką z takiego eksperymentu, serwując wspaniałą
wariację na temat „Królowej Śniegu” Hansa Christiana Andersena. Twórcy obrazu przedstawili
zupełnie nową historię, a co najważniejsze, powstałej na bazie słynnego
pierwowzoru opowieści nie brakuje baśniowego klimatu. Wyprodukowana przez amerykańską
wytwórnię „Kraina Lodu” zasłużenie podbiła więc zarówno serca widzów, jak i
krytyków.
W
scenariuszu produkcji nie ma ani Gerdy, ani Kaja. Co prawda znalazło się
miejsce dla Królowej Śniegu, lecz jest to zgoła odmienna postać od tej, jaką
znamy z dzieła Andersena. Mianowicie fabuła produkcji przenosi nas do królestwa
Arendelle, gdzie żyją sobie dwie księżniczki. Obie śliczne jak z obrazka, choć
od jednej bije nieco chłodem – w przenośni i dosłownie. Elsa, starsza z sióstr,
trzyma się wyraźnie na dystans, a to za sprawą mocy tworzenia śniegu i lodu,
którą dysponuje od urodzenia. Rzecz jasna zachowaniem dziewczyny nie kieruje
poczucie wyższości z racji posiadania magicznego talentu. Ona po prostu usiłuje
ukryć swoje nadnaturalne zdolności, a ponadto boi się stracić nad nimi
panowanie, przez co mogłaby kogoś nieumyślnie skrzywdzić.
Ben,
wujek Petera „Spidermana” Parkera mawiał, że z wielką siłą wiąże się wielka
odpowiedzialność. Owe słowa doskonale odzwierciedlają ciężar, jaki spada na
barki księżniczki. W miarę upływu lat staje się coraz dotkliwszy, bowiem moce
Elsy rosną wraz z wiekiem. Krytyczny moment nadchodzi w najmniej odpowiedniej
chwili, a konkretnie w dniu koronacji starszej z dziewczyn. Tak się składa, że pomiędzy
siostrami wybucha wtedy mająca bardzo przykre konsekwencje sprzeczka. Wymiana
zdań doprowadza do eksplozji mocy Elsy, która na skutek tak dużego stresu
całkowicie traci kontrolę nad swoim talentem. W efekcie zdenerwowana panna
przemienia lato w zimę i w pośpiechu opuszcza królewski zamek. Śladami świeżo
upieczonej królowej podąża zaś Anna, która czuje się odpowiedzialna za zaistniałą
sytuację.
Przedstawiona
w filmie historia angażuje widzów, a także kusi ich baśniową aurą już od
pierwszych minut seansu, opowiadających o dzieciństwie najistotniejszych
bohaterów. Obrazki z sympatycznymi brzdącami bynajmniej nie służą wyłącznie
rozczulaniu odbiorców. To właśnie wtedy mają też miejsce kluczowe względem
całości zdarzenia, które znakomicie uzupełniają się z dalszym przebiegiem
fabuły, tłumacząc postępowanie owych postaci w przyszłości. W kolejnych
partiach obrazu również nie uświadczymy zastojów, a wręcz przeciwnie – akcja
nabiera jeszcze więcej rumieńców, zwłaszcza od momentu sprowadzenia zimy na
Arendelle.
Jak
przystało na pouczającą baśń, twórcy nie szczędzą nam wzruszeń, dotyczących nie
tylko uczuć, które mogą połączyć zakochanych. Wielką rolę odgrywa także
przyjaźń, a na przykładzie sióstr zilustrowano motyw miłości pomiędzy
rodzeństwem. Co ciekawe, klasyczne porywy serca zostają tutaj poddane swoistej
rewizji. Wystarczy wspomnieć samą przyczynę siostrzanej kłótni – Anna zgadza
się poślubić niejakiego księcia Hansa po niecałym dniu znajomości i nie zyskuje
aprobaty Elsy. Owszem, w produkcjach Disneya zdarzały się historie, gdzie bohaterowie
nie zapałali do siebie uczuciem od pierwszego wejrzenia (np. „Piękna i
Bestia”). Jednakże to w „Krainie Lodu” pewne postacie otwarcie kwestionują chęć
spędzenia reszty życia z osobą, której nie zdążyło się dobrze poznać.
W
królestwie Arendelle nie zabrakło też miejsca dla komediowych akcentów nawet
wtedy, gdy gruby śnieg pokryje okolicę. Kiedy dla przykładu Anna zajrzy do leśnego
sklepiku, uśmiechnięty ekspedient zareklamuje jej letni asortyment, który
teoretycznie powinien mieć teraz największe wzięcie. Cóż, zima wyskoczyła
znienacka, w mgnieniu oka przeganiając najcieplejszą porę roku. Nie dziwota
więc, iż handlowiec robi dobrą minę do złej gry i próbuje wepchnąć zalegający
towar pomimo marnych perspektyw na jego sprzedanie. Absolutną gwiazdą humorystycznej
warstwy obrazu jest natomiast bałwanek Olaf, który ożywa dzięki magii Elsy.
Można zaryzykować stwierdzenie, że to chodzący oksymoron. No bo jaki śniegowy bałwan
marzyłby o lecie, skąpanej w słońcu plaży czy kolorowej łące? Tak na
marginesie, muszę pochwalić Czesława Mozila, który w polskiej wersji kapitalnie
dubbinguje przezabawnego Olafa.
Jedną
z rzeczy, jakie przyczyniły się do artystycznego i komercyjnego sukcesu
produkcji, jest bez wątpienia muzyka. Warto przy tym nadmienić, iż sam
soundtrack osiągnął bardzo dobre wyniki sprzedaży (szczególnie w Stanach
Zjednoczonych). Mało tego, włodarze Disneya postanowili wykorzystać szał na
punkcie piosenek z „Krainy Lodu”, aby przedłużyć życie filmu w amerykańskich
kinach. Tak oto pojawiły się swego czasu w USA specjalne seanse, gdzie partiom
śpiewanym towarzyszyły napisy karaoke. Podobne pokazy zawitały też m.in. do
Japonii, a seria konsolowych gier SingStar doczekała się edycji poświęconej
Disneyowskiemu hitowi. Przyznam szczerze, że ogromne powodzenie ścieżki
dźwiękowej w ogóle mnie nie zaskakuje. Muzyka, która obejmuje utwory
instrumentalne i wokalne, wpisuje obraz w chwalebny poczet animacji
odwołujących się do najlepszych musicalowych tradycji. Wpadające w ucho piosenki
są ściśle zintegrowane z fabułą, a co za tym idzie – pasują do wydarzeń oraz
charakteru postaci. Kiedy w dniu koronacji Elsy Anna śpiewa utwór „Pierwszy raz
jak sięga pamięć”, w jej głosie łatwo wyczuć entuzjazm i radość. Co więcej, w
pewnym momencie wokal młodszej dziewczyny zostaje zestawiony z mniej pogodną
partią starszej siostry, dając ciekawy efekt kontrastu. Nie wypada mi ponadto
pominąć nagrodzonego Oscarem i Grammy kawałka „Let It Go” („Mam tę moc” w
polskiej wersji językowej), który doskonale obrazuje drogę Elsy ku akceptacji
swojej magicznej odmienności.
„Krainę
Lodu” nie tylko wybornie się słucha, ale i z niezakłamaną przyjemnością ogląda.
Trójwymiarowa animacja z pewnością przypadnie do gustu miłośnikom zimy, która
prezentuje się tu wprost wybornie, podobnie zresztą jak pozostałe elementy
warstwy wizualnej. Twórcy z pietyzmem podeszli do swojego dzieła, fundując
przepiękne ujęcia ośnieżonych gór, wyczarowanego przez Elsę pałacu czy wierzbowego
lasu, gdzie oblodzone gałęzie przywodzą nieco na myśl choinkowe ozdoby. Potrafiłabym
w nieskończoność wymieniać przykłady widoków, które mnie oczarowały. Ba,
produkcja podbiła moje serce w całej swej okazałości. Widziałam ją już
kilkakrotnie i jeszcze niejeden raz to uczynię, a czasami łapię się na tym, że
nucę pod nosem „Ulepimy dziś bałwana” bądź inną piosenkę z filmu. „Królu Lwie”,
„Mała Syrenko” oraz pozostałe klasyki Disneya – nic nie straciliście ze swojej
wspaniałości, lecz wasze szacowne grono powiększyło się o kolejną perłę, jaką
bezsprzecznie jest historia dwóch sióstr z królestwa Arendelle.
--------------------------------------------------
Tytuł
polski: Kraina Lodu
Tytuł
oryginalny: Frozen
Reżyseria: Chris Buck, Jennifer Lee
Scenariusz: Jennifer Lee
Gatunek:
animacja, musical, fantasy, baśń, przygodowy, familijny
Produkcja:
USA
Rok
produkcji: 2013
Czas
trwania: 97 minut
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.