środa, 22 sierpnia 2018

"Dziewczyna z pociągu", Paula Hawkins - recenzja


„Dziewczyna z pociągu” to powieść, która zrobiła prawdziwą furorę. Thriller psychologiczny Pauli Hawkins może pochwalić się sprzedażą liczoną w milionach egzemplarzy na całym świecie. Zyskał też wiele pozytywnych, a nawet wręcz pełnych ekscytacji opinii, czego dowodem są chociażby rekomendacje, wydrukowane na okładce polskiego wydania. Znajdziemy tam bowiem m.in. pochwały, jakie to pod adresem utworu kierują tak popularni autorzy jak Stephen King czy Tess Gerritsen. Nie da się zaprzeczyć, że podobne zachwyty nierzadko stanowią dodatkową zachętę, ale i zarazem potrafią podwyższyć oczekiwania. Dlatego, po przeczytaniu książki, tym bardziej nie rozumiem, o co aż tyle szumu. Owszem, nie brak tu intrygującego pierwiastka, lecz uczucia niedosytu również.

Brytyjska pisarka sięga w przedstawionej historii po pierwszoosobową narrację, przy czym nie poprzestaje na jednej perspektywie. Bezpośrednio do głosu dojdą na kartach powieści trzy postacie, aczkolwiek rola tej najważniejszej przypada Rachel, czyli tytułowej dziewczynie z pociągu. Kobieta codziennie dojeżdża podmiejską koleją do Londynu, by pod wieczór wrócić do lokum koleżanki, u której od pewnego czasu pomieszkuje kątem. Na przykładzie Rachel autorka kreśli zresztą sugestywny wizerunek kogoś, kto się stoczył. Protagonistka popadła niestety w alkoholizm, często chodzi skołowana i generalnie przestała o siebie dbać. Wciąż roztrząsa nieudane małżeństwo, nie mogąc zapomnieć o byłym mężu Tomie. Trochę swoistego ukojenia przynoszą jej jednak podróże pociągiem, podczas których regularnie obserwuje mijane domy. Szczególnie upodobała sobie jeden – nr 15, znając na pamięć detale w wyglądzie budynku. Jeszcze bardziej zwraca uwagę na właścicieli tychże czterech ścian – pary, której nadaje wymyślone imiona: Jason i Jess. Ba, snuje wyobrażenia o idyllicznym, według niej, życiu owej dwójki, czując więź z obcymi wszak ludźmi.

Co istotne, podpatrywana przez Rachel kobieta jest drugą narratorką. Megan, bo tak faktycznie nazywa się „Jess”, to kobieta z przeszłością. Obecnie niby wiedzie dość spokojną, ale pozbawioną pełnej satysfakcji egzystencję. Niemniej dla mnie Megan jawi się przede wszystkim jako osoba, która sama za bardzo nie wie, czego oczekuje od życia. Raz znudzona stagnacją, a kiedy indziej niespecjalnie… Trzecią postacią, do której umysłu zajrzymy, jest natomiast Anna. Niegdyś również ta trzecia w związku Toma i Rachel, zostając potem nową żoną mężczyzny oraz matką jego dziecka. Kobieta jest zdecydowana co do swojego najważniejszego celu – pragnie strzec rodzinnej stabilizacji u boku ukochanego. Wprawdzie pomyśli w pewnym momencie, że może lepiej jej było jako kochance, lecz to przez piętrzące się obawy. Nie zdradzając zbyt wiele, pozwolę sobie napomknąć, iż Annę denerwują przykładowo telefony od Rachel do Toma. A skoro kiedyś ochoczo odbiła chłopa innej, zacznie się też bać kolejnego odwrócenia sytuacji.

Bohaterowie (zarówno wyżej wymienione niewiasty, jak i ludzie z ich najbliższego otoczenia) nie zaliczają się do takich, których można by polubić ani którym człowiek by kibicował. Ale o ile w przypadku Megan oraz Anny jestem w stanie to zaakceptować, tak u Rachel przydałby się jakiś punkt zaczepienia, żeby wytworzyć pewną nić sympatii bądź nieco bardziej przejąć się kiepskim położeniem kobiety. Przyznać ponadto muszę, że książka początkowo trochę mnie nużyła. Na szczęście, wraz z rozwojem fabuły pojawia się więcej zajmujących momentów. Takich, jakie zasiewają rozmaite wątpliwości i motywują do podążania tropem ewentualnych odpowiedzi. Rachel zobaczy wreszcie coś, co zaburzy idealizowany obraz pary z „piętnastki”. Jednakże jeszcze ciekawiej robi się po tajemniczym zniknięciu Megan, które pozwoli mocno trunkującej kobiecie wyjść poza funkcję biernej obserwatorki z oddali. Rachel próbuje zweryfikować swoje teorie, węsząc wokół losu zaginionej. By móc silniej wniknąć w tę sprawę, brnie w różne kłamstwa i sama przysparza sobie nowych komplikacji.

Mimo wszystko – jak zasygnalizowałam we wstępie – do końca nie mogłam pojąć fenomenu „Dziewczyny z pociągu”. Jeśli chodzi o tytuły, które zestawiają kryminalną intrygę z uwypukloną warstwą psychologiczną, większą wartość literacką posiadają przykładowo „Morderstwa nad Shadow Creek” Joy Fielding czy „Ostre przedmioty” Gillian Flynn. Propozycja od Pauli Hawkins jest zaś w moim odczuciu po prostu przyzwoitą, acz wyjątkowo skutecznie rozreklamowaną lekturą. I choć planuję obejrzeć film na bazie powieści, a do tego nie zamykam się na dalszy kontakt z twórczością autorki, to peanów na cześć owej książki układać nie zamierzam.



-------------------------------------------------------------------
Tytuł polski: Dziewczyna z pociągu
Tytuł oryginalny: The Girl on the Train
Autor: Paula Hawkins
Wydawnictwo:  Świat Książki
Liczba stron: 328

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.