sobota, 25 sierpnia 2018

Viki Spotter: Camping (PC) - recenzja



Chcielibyście w krótkim czasie zorganizować wspólną i niedługą zabawę z dzieckiem? A może sami macie ochotę na szybki relaks przy niewymagającej i zarazem sympatycznej gierce? Jeśli odpowiedzieliście twierdząco na któreś z powyższych pytań, znajdowanie różnic w Viki Spotter: Camping będzie całkiem rozsądnym wyborem.

Omawiana gra wchodzi w skład casualowej serii Viki Spotter, za której opracowanie i wydanie odpowiada firma For Kids. Na Steamie ukazało się już parę odsłon tegoż cyklu, a pierwsza, opatrzona podtytułem The Farm, zawitała tam wraz z początkiem lutego 2018 roku. Co jednak istotne, wypuszczony w lipcu 2018 Camping różni się od pozostałych części tym, że udostępniono go nieodpłatnie. To dobry, według mnie, pomysł. Gracze, którzy przerobili i polubili inne wcielenia cyklu, docenią ten swoisty prezent od twórców. Nieobeznane z serią osoby mogą zaś zacząć właśnie od Camping, traktując ową produkcję jako darmową próbkę.


Proponowana formuła rozrywki polega na wskazywaniu detali, które to sprawiają, że dwie, pozornie identyczne ilustracje nie są takie same. Tematem przewodnim tych obrazkowych zestawów uczyniono natomiast wakacje, a konkretnie wypoczynek na łonie natury, z dala od wielkomiejskiego zgiełku. Różnice są generalnie łatwe do wypatrzenia (brak zwierzątka, zmieniony kolor ubioru itp.), lecz pokuszono się też o nieco sprytniej ukryte drobnostki (np. drzewko w tle). Niemniej gdyby zaszła taka potrzeba, w dowolnym momencie możemy nacisnąć przycisk podpowiedzi, aby pokazany został jeden z poszukiwanych elementów. I to bez żadnych negatywnych konsekwencji. Kary nie spotkają nas również wtedy, kiedy zdecydujemy się na klikanie metodą chybił-trafił.

Jak zatem widać, deweloperzy serwują odbiorcom totalnie bezstresową zabawę, co jest słusznym posunięciem, zważywszy na głównych adresatów Viki Spotter: Camping. To przecież tytuł zaprojektowany przede wszystkim z myślą o małoletnich graczach, by ci mogli potrenować spostrzegawczość oraz cierpliwość. Do tego oferuje prościutką obsługę i nie stwarza jakichkolwiek barier językowych. Tekstu, tak na marginesie angielskiego, tu zresztą tyle co nic. W kwestii rozgrywki przyczepiłabym się tylko do bodajże dwóch sytuacji z różnicami, których nie uwzględniał licznik dla danego poziomu. Na szczęście, to tak minimalne przypadki, że nie zaburzają ogólnej przyjemności, jaka płynie z grania.


Przyjazną dziecku konwencję nie sposób nie dostrzec w oprawie wizualnej, która stawia na intensywne i ciepłe barwy. Silne nasycenie kolorów nie męczy oczu, a wręcz przeciwnie – wzbudza pozytywne skojarzenia ze słodkimi kreskówkami dla smyków. Statyczne plansze zostały starannie wykonane, ciesząc oczy scenkami, które przedstawiają głównie uśmiechniętych biwakowiczów – wśród drzew, a także nad wodą czy w pobliżu formacji skalnych. Są też zwierzęta, narysowane równie ładnie jak pozostałe elementy obrazków. Mocno mnie jednak zdziwiła obecność na jednym poziomie zebry i nosorożca w lesie, nieopodal jelenia oraz niedźwiedzia. Owszem, to nie program edukacyjny, lecz egzotyczne zwierzaki wybitnie tutaj nie pasowały. Co do muzyki, usłyszymy ledwie jeden, acz dość pogodny utwór, który można wyłączyć w menu.

Ukończenie Viki Spotter: Camping zabrało mi około 35 minut, ale skoro to darmowy tytuł, nie zamierzam kręcić nosem na krótką rozgrywkę. Póki co nie miałam okazji zaznajomić się z płatnymi częściami, choć – patrząc na standardową cenę (7,19 zł na Steamie) – podejrzewam, iż także nie należą do długich produkcji. Czy wobec tego byłabym skłonna ponownie spotkać się z Viki Spotter, tym razem uszczuplając troszkę swój portfel? W sumie, czemu nie? A zwłaszcza wtedy, jeśli dodatkowo załapałabym się na korzystną promocję.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.