czwartek, 16 sierpnia 2018

"Próby Ognia", James Dashner - recenzja


Jeżeli dany bohater gra główną rolę w serii powieści, a pierwsza książka z jego udziałem nie stroniła od niebezpieczeństw i innych problemów, to kontynuacja nie zafunduje protagoniście stuprocentowego oddechu. Wręcz przeciwnie, rzuci nieszczęśnikowi kolejne kłody pod nogi. I tak też jest w „Próbach Ognia”, czyli drugiej odsłonie popularnego cyklu od Jamesa Dashnera. Jak się okazuje, pobyt w granicach labiryntu był dla Thomasa ledwie częścią wyboistej drogi, która to usłana została mnóstwem kłopotów i niewiadomych. Nie ma więc chłopak lekko, co dotyczy również jego towarzyszy niedoli.

Chociaż w sequelu „Więźnia Labiryntu” dostrzeżemy znajome klocki, autorowi nie można zarzucić pójścia na łatwiznę. Otóż amerykański pisarz wkracza poniekąd na nowy teren, diametralnie zmieniając arenę zmagań bohaterów. Opleciony siatką korytarzy, a tym samym ograniczony obszar ustępuje tutaj pola bardziej otwartej przestrzeni. Co istotne, zaistniała sytuacja to zarazem nowość dla postaci, których poczynania śledziliśmy na kartach debiutanckiego tomu. Zaryzykowałabym nawet stwierdzenie, że ulokowana w sercu labiryntu Strefa paradoksalnie zapewniała im swoisty komfort. Owszem, nie było wcześniej mowy o beztroskiej egzystencji. Niemniej póki wszystko nie zaczęło się sypać, Streferzy żyli według tamtejszego rytmu, dysponując środkami niezbędnymi do przetrwania. Teraz zaś nie mają tak naprawdę zielonego pojęcia, czego się spodziewać. A teoretycznie trafiają wpierw do miejsca, gdzie powinni otrzymać spokój i szansę na lepsze jutro.

Początkowo bohaterowie niby odczują jakąś ulgę, przynajmniej chwilową. Szczególnie Thomas, czemu zdaje się sprzyjać fakt, iż zamieszkiwał Strefę krócej niż koledzy. Niestety, ta iluzja bezpieczeństwa szybko zostaje rozbita w drobny mak, a nowe warunki przestają budzić niepokój jedynie w sferze ogólnikowych refleksji. Taki obrót spraw przypomina pod pewnymi względami chory test, co zresztą nie jest błędnym tropem. Młodociana grupa musi bowiem zaliczyć tytułowe Próby Ognia, których przeprowadzenie służy ponoć wyższemu celowi. W praktyce oznacza to przebycie 160 kilometrów pośród scenerii wyniszczonej przez katastrofę klimatyczną. Nieprzyjazna okolica nie poskąpi oczywiście mocnych wrażeń, włącznie z ryzykiem natknięcia się na agresywnych ludzi, u których infekcja wirusem Pożogi osiągnęła zaawansowane stadium. Ba, całą trasę trzeba pokonać przed upływem 2 tygodni, a i nie zabraknie dodatkowej motywacji, by Streferzy zechcieli ruszyć w drogę.

Survivalowa wędrówka, którą opisuje James Dashner, skojarzyła mi się po trosze z grą komputerową, gdzie mamy serię różnych etapów do przejścia. Ciąg napotkanych przeszkód równie dobrze można też zinterpretować jako nawiązanie do mitologicznego motywu labiryntu, zwłaszcza w obliczu poprzedniej części cyklu. Co jednak najważniejsze, autor z powodzeniem piętrzy znaki zapytania, prędko rzuca nas w wir dynamicznych wydarzeń i stara się utrzymać stosowanie napięcie. Często posiłkuje się przy tym suspensem, przeważnie poprzez kończenie krótkich rozdziałów w palących momentach. Dzięki takiemu zabiegowi czytelnika nawiedza nieodparta pokusa, by od razu poznać następny fragment historii, a potem jeszcze jeden itd. Tego typu posunięcia najsilniej oddziałują w pierwszej połowie utworu, później już słabiej, czego nie należy utożsamiać z nudą. Po prostu na pewnym etapie przywykłam do tutejszego korowodu tajemnic, mimo że nadal byłam zainteresowana lekturą.

Dalsze losy Thomasa i spółki rzucają więcej światła na postapokaliptyczne realia świata przedstawionego, w tym na zarażonych Pożogą Poparzeńców, których można przyrównać do swego rodzaju inteligentnych zombie. Oprócz tego, dostaniemy kolejne informacje o działalności DRESZCZu, lecz czy protagoniści powinni wierzyć we wszelkie rewelacje? A w szczególności wtedy, gdy rozmawiają z przedstawicielem owej organizacji? Jak przystało na porządne rozszerzenie uniwersum, pojawią się także nowe postacie. Natomiast w przypadku Teresy autor pogłębia jej enigmatyczny wizerunek, każąc zastanawiać się nad przyczynami dziwnego zachowania dziewczyny. Przyznam, że czasami byłam zirytowana postępowaniem tej panny, acz rozumiem sensowność takiego wątku. W każdym razie, James Dashner nie cierpi na niedostatek ciekawych pomysłów, gdyż ponownie przyrządził angażującą pozycję nie tylko dla młodzieży. Bo choć „Próby Ognia” generalnie oceniam troszkę niżej niż „Więźnia Labiryntu”, i tak otrzymałam solidną rozrywkę, która zachęca do kontynuowania przygody z cyklem.



-------------------------------------------------------------------
Tytuł polski: Próby Ognia
Tytuł oryginalny: The Scorch Trials
Cykl: Więzień Labiryntu, tom 2
Autor: James Dashner
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Liczba stron: 420

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.