Nell Channing
ucieka przed horrorem, jaki zgotował jej potwór w ludzkiej skórze.
Przeznaczenie sprawia zaś, iż udręczona kobieta dociera na Wyspę Trzech Sióstr,
licząc przy tym na otwarcie nowego, lepszego rozdziału w życiu. Wybrane miejsce
wybitnie zresztą sprzyja takim planom, zwłaszcza że roztacza nad sobą magiczną
atmosferę. I to w całym tego słowa znaczeniu. Ale by móc zyskać rzeczywiście
trwałe szczęście i spokój, Nell będzie musiała zrobić coś jeszcze. Kilka innych
osób, swoją drogą, też.
„Wyspa
Trzech Sióstr”, która po raz pierwszy ukazała się na polskim rynku pt.
„Podniebny taniec”, to debiutancki tom cyklu „Trzy Siostry”. Książka z
powodzeniem broni się jednak jako samodzielna historia, co stanowi często
stosowany przez Norę Roberts zabieg. Mianowicie amerykańska pisarka ma na swoim
koncie serie, których poszczególne części można śmiało czytać oddzielnie, mimo że
zawierają oczywiście wspólną ścieżkę narracyjną. Każdy tom funduje czytelnikom
opowieść skoncentrowaną przeważnie na jednej postaci i jej problemach, w tym obowiązkowo
perypetiach sercowych. Równocześnie autorka nie zapomina o tzw. nadrzędnym
wątku, lecz definitywne rozstrzygnięcie owej kwestii, co zrozumiałe, przyniesie
dopiero finałowa odsłona.
Choć
główna akcja tej konkretnej serii została osadzona współcześnie, korzenie problemu,
który spaja wszystkie części, sięga roku 1692, kiedy to miały miejsce niesławne
procesy czarownic z Salem. Trzy faktycznie obdarzone mocą kobiety postanawiają
wtedy porzucić niebezpieczną dla siebie okolicę, wydzielając za pomocą magii
własny skrawek lądu. Niemniej późniejsze losy tych czarownic przyczyniają się
niestety do powstania klątwy, której złamanie będzie działką pewnych pań,
żyjących w XXI wieku. Jedną z nich jest natomiast wspomniana we wstępie Nell
Channing, grająca pierwsze skrzypce na kartach „Wyspy Trzech Sióstr”. Co
istotne, Nora Roberts czytelnie, acz nienachalnie powiązuje prywatne bolączki bohaterki
z przeszłością leżącą u podstawy przekleństwa.
Naszą
protagonistkę poznajemy w momencie, gdy dopływa promem do brzegu tytułowej
wyspy. Pełna nadziei wyczuwa bijący stamtąd powiew wolności, lecz jednocześnie
nie jest jeszcze zupełnie wolna od obaw. Nic w tych lękach dziwnego, skoro
pisarka posłużyła się tutaj motywem mocno zbliżonym do pomysłu, jaki napędzał
filmowy dreszczowiec „Sypiając z wrogiem” (1991). Otóż Nell poślubiła swego
czasu bogatego i wpływowego Evana Remingtona, ale okazało się, że mężczyźnie
daleko do księcia z bajki. Pod fasadą doskonałości na pokaz, facet skrywał
bowiem mroczniejsze oblicze, stosując wobec żony przemoc domową. Dlatego
kobieta zdecydowała się sfingować swoją śmierć, przybrać nową tożsamość, a tym
samym zniknąć katowi z oczu.
Miejsce,
w którym zaszywa się Nell, zostało przedstawione jako świetny azyl. To skromna,
zadbana i zarazem malownicza okolica, a sercem lokalnego biznesu uczyniono
rybołówstwo oraz turystykę. Owszem, czasem pojawią się kłopoty wymagające
policyjnej interwencji, lecz generalnie jest tam spokojnie.
Księgarnio-kawiarnia, gdzie bohaterka znajduje pracę, przyciąga przytulnym
klimatem, podobnie jak przydzielony uciekinierce dom, który to kobieta
przyrównuje do bajkowej chatki. Ba, w całej wyspie można by się zakochać! Czy więc
powieściowa sceneria nie została momentami nakreślona zbyt kolorowo? W sumie
tak, ale co z tego, skoro dałam się oczarować i sama chętnie zamieszkałabym w
podobnej okolicy.
Nie
bez znaczenia pozostaje subtelny pierwiastek magiczny, jaki wpleciono do tej
romantyczno-obyczajowej historii. Pomijając nadprzyrodzoną genezę lądu, pani
Channing dowie się, że posiada czarodziejskie zdolności. Protagonistka spotka inne
współczesne czarownice, przy czym jedna – jej szefowa Mia – świadomie korzysta
z nadnaturalnych talentów, a druga – policjantka Ripley – odrzuca swoją moc. Z
kolei główna bohaterka nie dowierza wpierw takim rewelacjom, lecz dość prędko akceptuje
smykałkę do magii. Proces ogólnej aklimatyzacji również przebiega żwawo, dzięki
czemu kobieta nawiąże wartościowe znajomości i odczuje zawodowe spełnienie.
Nietrudno ponadto zgadnąć, że wpadnie w oko przystojnemu mężczyźnie. Szeryf
Zack, brat Ripley, bo o nim mowa, jest rzecz jasna przeciwieństwem męża Nell. Nikogo
też nie zaskoczy to, że wątek sadystycznego Evana nie pozostanie wyłącznie w
sferze odległych wspomnień.
„Wyspie
Trzech Sióstr” można zarzucić pewną naiwność, a także przewidywalność oraz brak
oryginalności. Co więcej, nie zaliczam jej do czołówki najlepszych powieści
Nory Roberts, jeśli chodzi o te tytuły, z jakimi miałam styczność. Mimo
wszystko książka pozostawiła po sobie miłe wrażenie, pozwalając odhaczyć
kolejne sympatyczne spotkanie z prozą popularnej autorki. Chęć umknięcia przed
realnym koszmarem, nowy start w niemalże sielskim otoczeniu, miłosne
uniesienia, plus szczypta magii – to właśnie złożyło się na tę lekką i odprężającą
lekturę.
-------------------------------------------------------------------
Tytuł
polski: Wyspa Trzech Sióstr
Tytuł
oryginalny: Dance Upon the Air
Cykl:
Trzy Siostry, tom 1
Autor: Nora Roberts
Wydawnictwo:
G+J Polska
Liczba
stron: 248
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.