poniedziałek, 28 lutego 2022

"Agatha Christie. I nie było już nikogo" - recenzja komiksu

 


„I nie było już nikogo” Agathy Christie można, według mnie, śmiało uznać za jeden z filarów literatury rozrywkowej. Nie tylko dlatego, iż książka ta wyszła spod pióra królowej kryminałów. Owa powieść zalicza się bowiem do ścisłej czołówki gatunku, a jej fabuła wykorzystuje motyw, po który chętnie sięgnęli potem inni twórcy. Mowa oczywiście o odciętym od świata miejscu, gdzie grupa ludzi kolejno traci życie z rąk nieznanego sprawcy. Co więcej, powieść pani Christie została także niejednokrotnie zaadaptowana przez różne gałęzie popkultury. I do takich właśnie adaptacji należy utwór, za którym stoją Pascal Davoz, Damien Callixte oraz Georges Van Linthout. Pozycja plasująca się w literackich kategoriach, bo będąca komiksem.

 

Nadmienione we wstępie miejsce, na terenie którego ląduje tutaj wąskie grono bohaterów, to pewna brytyjska wyspa. Ósemka ludzi zostaje zaproszona na ów ląd listownie przez tajemniczego nadawcę. Przywiezieni łódką, docierają do eleganckiej rezydencji, gdzie wita ich dwoje służących. Niestety, brak państwa domu. Na tym jednak nie koniec niespodzianek. Ba, protagonistów czeka iście nieprzyjemne zaskoczenie. Dobry nastrój gości podczas kolacji pryska niczym bańka mydlana, kiedy słyszą nagle enigmatyczny głos z wiadomością dla nich wszystkich, ze służbą włącznie. Tak oto zostają przypomniane zbrodnie, które popełniło każde z dziesiątki zgromadzonych. Mało tego, ktoś najwyraźniej przystępuje do wymierzania im kary, gdyż wkrótce ginie pierwsza osoba, dając początek stopniowej eliminacji kolejnych. Wydarzenia te upiornie korespondują zarazem z treścią wierszyka o dziesięciu żołnierzykach, a także ze znikającymi pojedynczo figurkami wojaków, które ustawiono w salonie.

 

Kto miał wcześniej do czynienia z powieściowym pierwowzorem, zauważy zatem, iż zarys fabularny komiksu pozostał bez zmian. Zaobserwowane w trakcie dokładnej lektury różnice to zaś na ogół kosmetyka. Jedną z nich jest choćby inne nazwisko osoby odpowiedzialnej za ściągnięcie bohaterów na wyspę (tak na marginesie, również operujące ideą zagadkowości i grą słów). Niemniej większość zmian, jakie wprowadził autor scenariusza – Pascal Davoz, po prostu kondensuje historię tak, by pasowała do komiksowej, bardziej zwięzłej tekstowo, acz obfitującej w ilustracje formy, starając się równocześnie zachować najważniejsze elementy fabuły. Wprawdzie psychologiczna warstwa nie dorównuje głębi oryginału, lecz przemycono co nieco z przemyśleń postaci. Jeśli chodzi o klimat, ten zdołano całkiem dobrze uchwycić. Da się wyczuć towarzyszącą nieszczęśnikom nerwowość, która na dalszych stronach przybiera na sile, wzbogacona o atmosferę wzajemnych podejrzeń. Bo skoro szybka ucieczka z wyspy jest niemożliwa, a nikogo innego tam nie widać, nieszczęsna grupa zacznie, naturalną koleją rzeczy, wypatrywać mordercy wśród siebie.

 

Co istotne, zawarte na kartach zeszytu retrospekcje, które odwołują się do wybranych epizodów z życia kilku postaci, są tu pozytywnym urozmaiceniem zarówno na gruncie narracyjnym, jak też wizualnym, pozwalając na wyjście poza główne miejsce akcji. Sama wyspa także zresztą prezentuje się należycie od strony graficznej, przygotowanej przez panów Callixte i Van Linthouta. Ilustratorzy zgrabnie odmalowali ją jako atrakcyjną, aczkolwiek trudno dostępną i przez to sprzyjającą osaczeniu lokację. Ludzkie sylwetki, które paradują na kolejnych kadrach, również zostały starannie narysowane. W wyglądzie dramatis personae doceniam stosowne zróżnicowanie oraz fakt, że ich aparycja potrafi korespondować z pewnymi cechami charakteru. Przykładowo, u lubiącego szybką jazdę Anthony’ego Marstona widać przebojowość, a u Emily Brent, która to kieruje się nad wyraz surowymi zasadami moralnymi, zgryźliwość.

 

Książka czy komiks? Wybierając to, co lepsze, bez wahania wskazuję powieść, którą od dawna uwielbiam i oceniam jako bogatsze narracyjnie doświadczenie. Pomimo tego komiksowa wersja „I nie było już nikogo” zaserwowała mi dobrze spędzony czas, choć krótszy ze względu na formułę takowej adaptacji. To wart uwagi zeszyt dla sympatyków opowieści graficznych oraz fanów kryminałów, a zwłaszcza tych zwolenników gatunku, u których sentyment do prozy Agathy Christie idzie w parze z ciekawością odnośnie do mniej bądź bardziej odmiennego ujęcia jej twórczości.

 

 

-------------------------------------------------------------------

Tytuł polski: Agatha Christie. I nie było już nikogo

Tytuł oryginalny: Ils étaient dix

Scenariusz: Pascal Davoz

Rysunki: Damien Callixte, Georges Van Linthout

Wydawnictwo: Egmont Polska

Liczba stron: 80

 

16 komentarzy:

  1. Ciekawa jest historia tytułów tej książki. Zmieniali je kilkukrotnie:
    - Dziesięciu Murzynków
    - Dziesięciu Żołnierzyków (tutaj chyba w szkole tak podali lub coś pomyliłem, ale właśnie ten znam najbardziej).
    - Było ich dziesięciu
    - I nie było już nikogo (1940)
    - [ekranizacje] Dziesięciu małych Indian, Dziesięciu Małych Żołnierzyków i Dziesięciu małych Indianiątek (??)

    Sama książka mnie nie porwała. Jakoś nie przemawia do mnie ten pomysł, że wiersz spoileruje większość książki i wiesz, co się wydarzy dalej, brak tu tajemnicy. Ale ogólnie Christie doceniam, Orient czy Nill są już całkiem niezłe (:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze chyba wersja z marynarzykami było - coś takiego mi świta, ale nie mam pewności.
      Mnie z kolei książka bardzo się podoba. Generalnie mam dużą słabość do kryminałów A. Christie - to od jej twórczości, a także pióra sir Arthura Conan Doyle'a zaczęło się moja ogromna sympatia dla tego gatunku :)

      Usuń
  2. Niegdyś zaczytywałem się w komiksach - i powyżej recenzowany mnie w sumie zastanawia :-) . Pozdrawiam serdecznie, z Agathy Christie nic nie czytałem, za to oglądałem wiele ekranizacji :-) . Serdecznie pozdrawiam :-) .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja z kolei mam za sobą dużo jej książek, choć jeszcze nie wszystkie. Również pozdrawiam :)

      Usuń
  3. jeszcze nie czytałam tej powieści:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam tę powieść. Chętnie zobaczę komiks

    OdpowiedzUsuń
  5. A jeszcze komiksowej wersji 10 małych murzynków nie widziałem - ciekawe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja z kolei grałam też kiedyś w grę na podstawie tej powieści (w klasyczną przygodówkę). :)

      Usuń
  6. Obiecałam sobie że dam jeszcze szansę królowej kryminałów, bo dwie książki mi od niej nie podeszły. To myślę, że ta powieść mogłaby sprawić, że się jednak do niej przekonam lub utwierdzę w przekonaniu, że to nie jest autorka dla mnie.
    No i na pewno zacznę od powieści, po komiksową wersję może bym sięgnęła jeśli bardzo mi się spodoba pierwowzór :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Znam tą powieść jako Dziesięciu Murzynków, ale nigdy jej nie czytałam, z resztą jakoś tak wyszło że nie czytałam niczego od Agathy Christie. Komiksy lubię, ciekawa jestem czy ten by mi się spodobał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Komiks ciekawy, ale wpierw lepiej wg mnie przeczytać powieść.

      Usuń

System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.