niedziela, 16 października 2022

"Mieruko-chan. Dziewczyna, która widzi więcej", t. 2, Tomoki Izumi - recenzja


 

Pierwszy tom mangowej serii „Mieruko-chan. Dziewczyna, która widzi więcej” wzbudził we mnie mieszane uczucia. Z jednej strony, doceniłam ciekawy koncept, wedle którego główna bohaterka udaje nieświadomą obecności przebywających w pobliżu istot paranormalnych. Z drugiej, ten interesujący pomysł nosił na kartach debiutanckiej części wyraźne znamiona niewykorzystanego potencjału, przez co biłam się z myślami w kwestii kontynuowania mojej czytelniczej przygody z „Mieruko-chan”. Ostatecznie stwierdziłam jednak, że spróbuję jeszcze chociażby z drugą odsłoną. I wiecie co? Opłaciło się dać temu cyklowi kolejną szansę.

 

Tytułową dziewczyną, która dostrzega rzeczy niewidzialne dla zwykłych śmiertelników, jest licealistka Miko. W poprzedniej części tej horrorowo-komediowej serii, zaczęliśmy śledzić jej perypetie od momentu, kiedy niespodziewanie została obdarzona owym kłopotliwym darem. Wtedy też dowiedzieliśmy się, że nastolatka postanowiła ignorować duchy, by nie przyciągać nadto ich uwagi i w konsekwencji nie narażać siebie ani swojej przyjaciółki Hany na niebezpieczeństwo. Kontynuacja podąża zaś tym kierunkiem, lecz jednocześnie stara się o ciekawe urozmaicenia. A jednym z nich jest choćby otwierający drugi tom rozdział, który dla odmiany skupia się w pełni na Hanie. Wprawdzie świat zjawisk nadprzyrodzonych jak najbardziej daje się na początkowych stronach we znaki, lecz prym z powodzeniem wiedzie psiapsi głównej bohaterki, pomagając pewnemu zatroskanemu dziecku.

 

Nowe nabytki na plus

 

Oczywiście Miko nie schodzi na dalszy plan i w następnych rozdziałach ponownie to ona przejmuje stery. Niemniej zaznaczyć trzeba, że pojawiają się też nowe postacie. Nie chodzi mi akurat o nieznane dotąd upiory, których, co zrozumiałe, również nie zabraknie. Mianowicie myślę o enigmatycznych bóstwach, zapowiadających się na intrygujące rozwinięcie uniwersum „Mieruko-chan”. Przyznam, że wiążę spore nadzieje z pociągnięciem ich wątku w kolejnych tomach. Oprócz tego, nie wypada mi przemilczeć wprowadzenia innej dziewczyny z szóstym zmysłem. Julia, bo takie imię nosi owa panna, posiada ograniczone w stosunku do daru Miko zdolności, lecz nie przeszkadza to jej czuć się kimś lepszym od ludzi całkowicie pozbawionych podobnych talentów. Ba, dziewczę ma nader wielkie aspiracje i może irytować swoją butą, ale ogromnym błędem byłoby nazwanie jej nijaką. Osoba Julii mocno miesza, tym samym dodając fabule dynamiki. Ponadto stanowi udane przeciwieństwo dla sympatycznej i dość skrytej Miko, a także nieco trzpiotowatej, lecz dobrodusznej Hany.

 


Horror w komediowym wydaniu

 

Co istotne, ograniczono liczbę erotycznych podtekstów, które na kartach poprzedniej części niejednokrotnie wydawały mi się zwyczajnie zbędne. Ich zmniejszenie wyraźnie wyszło „Mieruko-chan” na zdrowie, ponieważ dzięki temu lepiej wybrzmiewa konwencja komedii grozy, w jakiej wszak utrzymana jest ta seria. Połączenie horroru z humorem opiera się tu głównie na skontrastowanym spostrzeganiu poszczególnych sytuacji przez Miko i inne osoby. Dlatego więc – przykładowo – będziemy świadkami zabawno-upiornej sceny ze wspólną modlitwą protagonistki oraz jej przyjaciółki. Miko pragnie bowiem, by najlepszej kumpeli nie zagrażało żadne licho, podczas gdy Hana, nie zdając sobie sprawy z powagi sytuacji, ma życzenia natury kulinarnej. Kiedy indziej dojdzie natomiast do nieporozumień z Julią, która, przez zawężony zasięg swego paranormalnego daru, zupełnie na opak interpretuje pewne reakcje Miko w obliczu bliskiego towarzystwa istot nie z tego świata.

 

Niespodziewane perspektywy na przyszłość

 

Owszem, trafiły się fragmenty, które zainteresowały mnie w mniejszym stopniu, lecz – pod kątem całokształtu – druga odsłona okazała się bardziej wciągająca niż „jedynka”. No i pomijając zawarte na końcu tomiku epizody, jakie to służą za ewidentne dodatki, kto wie, czy pewne sceny z głównych rozdziałów, wydające się póki co nie mieć większego znaczenia, nie odegrają ważniejszej roli w kolejnych zeszytach? Bo coś takiego stało się właśnie w „dwójce”. Nie chcę zdradzać zbyt dużo szczegółów, które mogłyby popsuć Wam niespodziankę, ale pozwolę sobie napomknąć, że omawiana manga urywa się w intrygującym momencie. Mianowicie w zaskakujący sposób daje wówczas o sobie znać czyjś wątek ze scenki, która w debiutanckim tomie nie pachniała szerszym kontekstem. Stąd teraz nie tylko zastanawiam się nad dalszym przebiegiem tej konkretnej sprawy, lecz również optymistycznie wypatruję następnych pozytywnie zaskakujących akcentów.

 

Wizualna warstwa godna pochwalenia…

 

Co do ilustracji, które zdobią mangowe kadry, ten aspekt tradycyjnie odznacza się solidnym wykonaniem. Satysfakcjonującej jakości kreska nie skąpi nam emocji na obliczach komiksowych postaci. Weźmy np. taką Miko, która stara się zachować zimną krew, acz zorientowany w jej położeniu czytelnik bez trudu wychwyci trwogę w oczach dziewczyny czy kropelki potu na policzkach. Warto też nadmienić, że Julia – licealistka omyłkowo brana niekiedy za uczennicę podstawówki – faktycznie młodziutko wygląda, co zostało z powodzeniem podkreślone poprzez jej niski wzrost i włosy uroczo spięte w dwa kucyki. Ale prawdziwą atrakcją na gruncie warstwy wizualnej są wszelkiej maści stwory, które odmalowano z takimi detalami oraz fantazją, że na widok najbardziej przerażających bytów autentycznie może zrobić się nieprzyjemnie.

 


… i ogólny postęp jak najbardziej też

 

Podsumowując, drugi tom „Mieruko-chan” wywarł na mnie lepsze wrażenie niż pierwszy. Mimo że nie zaliczę tej serii do grona moich najulubieńszych mang, ponowne spotkanie z Miko zaoferowało mi bardziej angażującą fabułę od debiutu owej bohaterki, który plasował się bliżej stanów średnich. To, co wcześniej mi doskwierało, zostało, na szczęście, poprawione, pozwalając zarazem liczyć na przynajmniej równie obiecujący ciąg dalszy. Widać zatem progres, w efekcie czego dopiero druga część jawi się jako zachęcająca do poznania całego cyklu wizytówka. Rzecz jasna, ewentualną przygodę z „Mieruko-chan” radzę zacząć od pierwszego tomu. Po prostu w tym konkretnym przypadku sądzę, że o ile totalnie nie odbijecie się od owej historii, lepiej sprawdzić dodatkowo zeszyt opatrzony numerem dwa, skoro reprezentuje on wyższy poziom.

 

 

-------------------------------------------------------------------

Tytuł polski: Mieruko-chan. Dziewczyna, która widzi więcej (tom 2)

Tytuł oryginalny: Mieruko-chan

Autor: Tomoki Izumi

Wydawnictwo: Studio JG

Liczba stron: 162

 

 

18 komentarzy:

  1. A więc wypada mi Julito sięgnąć po pierwszy tom. Jak wiesz - w dzieciństwie byłem wielkim fanem komiksów - i czytywałem wszystkie jak leci ;-) . Miłej niedzieli :-) .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko uprzedzam, że pierwszy tom jest, według mnie, mniej ciekawy. Jeśli jednak sięgniesz i ten pierwszy Cię nie porwie, ale też nie odrzuci, to wtedy radzę, by jeszcze drugi zobaczyć. Miłego tygodnia! :)

      Usuń
  2. Horror w komediowym wydaniu? To brzmi ciekawie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie się ten drugi tom podobał. Co prawda po pierwszym tomie wahałam się, czy czytać kolejny, ale ciekawość zwyciężyła. No i okazało się, że dalej zaczęło się to wszystko fajnie rozwijać. Tak więc po trzeci zapewne też prędzej czy później sięgnę :)

      Usuń
  3. Jak znam życie mój Mikołaj i jego dziewczyna już się tym zaczytują

    OdpowiedzUsuń
  4. ja raczej nie czytuję takich mang:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spoko. Mnie z kolei ostatnio ciągnie właśnie do takich publikacji :)

      Usuń
    2. mnie ciągnęło w podstawówce xd

      Usuń
    3. A mnie jakoś teraz, choć w dzieciństwie trochę anime oglądałam :)

      Usuń
  5. Zdecydowanie kusi, lubię mangi w takich klimatach :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że będziesz zadowolona z lektury, jeśli dasz tej serii szansę. O ile pierwszy tom jest raczej średni, to drugi naprawdę spoko :)

      Usuń
  6. Komiksy czytałam za dziecka, ale być może warto do nich wrócić ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sądzę, że warto, zwłaszcza w obliczu różnorodności tematycznej wśród takich publikacji. :)

      Usuń

System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.