Jak mogłam
przekonać się choćby dzięki serialowi „Wikingowie”, bycie skandynawskim wodzem
to niełatwy kawałek chleba, pomimo związanego z tą funkcją prestiżu. Wzorem
wielu innych władczych stanowisk, trzeba wszak ogarnąć sporo rzeczy, a także
nie okazywać słabości, no i uważać na przeciwników, włącznie z krewkimi
rodakami. Niemniej znajdzie się też pokaźna liczba plusów, dla których warto
podjąć ryzyko. Za dobitny przykład niech posłuży to rozpierające uczucie, kiedy
po skrzyknięciu swych wojaków wypłyniemy na kolejną zamorską wyprawę. Tego
wszystkiego dowodzi zresztą nie tylko telewizyjna produkcja od kanału History,
ale i gra pt. Expeditions: Viking.
Omawiana
pozycja powstała pod skrzydłami niezależnego zespołu deweloperskiego Logic
Artists z Kopenhagi. Duńska ekipa wysmażyła wcześniej na pecetach
strategicznego erpega z 2013 roku – Expeditions: Conquistador oraz szpiegowską
skradankę Clandestine, która ujrzała światło dzienne w roku 2015. W kontekście testowanej
gry ważniejszy jest oczywiście pierwszy z wyżej wymienionych tytułów, gdyż
częściowa zbieżność nazw, jak każdy się domyśla, wynika z przynależności do
tego samego cyklu. Tam jednak mieliśmy odmienne realia historyczne, przeprowadzając
XVI-wieczny podbój Nowego Świata w szatach hiszpańskich konkwistadorów. Co
najistotniejsze, ów projekt spodobał się odbiorcom na tyle, by zmotywowani
ciepłym przyjęciem twórcy mogli przystąpić do prac nad kontynuacją.
I
tak oto nadszedł wreszcie następca, czyli Expeditions: Viking, którego akcję
osadzono u schyłku VIII wieku, pozwalając graczom zasmakować żywota wśród
nordyckich wojowników. Wcielamy się tutaj w przywódcę lub, zależnie od preferencji,
przywódczynię jednego ze skandynawskich klanów. Gwoli ścisłości, jesteśmy
świeżo upieczonym liderem duńskiej osady Skjern, przejmując schedę po zmarłym
ojcu i zarazem poprzednim wodzu. Taki stan rzeczy skłonił mnie do postawienia sobie
pewnego pytania. Mianowicie czy fabularny szkielet produkcji bazuje na
popularnym motywie od zera do bohatera? I tak, i nie. Z jednej strony, zostaliśmy
szefem, a co za tym idzie – mamy już jakieś znaczenie, zamiast być zupełnie
anonimową postacią. Z drugiej zaś, nie wszyscy uznają nasz aktualny, wysoki
przecież status. Stąd konieczność zademonstrowania swojego potencjału, czego
dokonamy poprzez rozwój wioski i związane z tym podróże po królestwach Wysp
Brytyjskich.
Z
intrygancko-politycznym toporem
Muszę
przyznać, że gra od początku odmalowuje przed nami sugestywny klimat czasów
wikingów, jeszcze zanim sami załadujemy zadek na okręt i wystartujemy z
tytułowymi ekspedycjami. Fabuła rozpoczyna się w noc po pogrzebie rodziciela,
kiedy to trwa akurat biesiada mająca na celu uczcić pamięć nieboszczyka. W
stypie uczestniczą oficjalni goście, lecz kierujące przybyłymi intencje nie
ograniczają się do uprzejmościowych gestów, szczerego oddawania honorów czy prozaicznej
chęci spijania miodu na cudzy koszt. Wśród zgromadzonych nie brak ludzi, którzy
w duchu bardzo źle nam życzą i dumają nad przejściem od myśli do czynów, zakładających
gruntowne roszady na wioskowym tronie. Niestety, duża w tym również zasługa
tatuśka, o którym dowiadujemy się, iż narobił sobie wrogów nawet w obrębie
własnego klanu. Nie dlatego, że był takim cienkim bolkiem. Wręcz przeciwnie,
słynął z odwagi, ale jego silne ciągoty ku zamorskim wojażom osłabiły osadę.
W
każdym razie, uczta ze wstępnej fazy zabawy uświadamia, że najlepiej mieć oczy
wokół głowy, a pod ręką broń. Słowem, powinniśmy być w pełnej gotowości
bojowej. Ba, w miarę spokojna, choć dość napięta impreza zostaje wkrótce
zakłócona przez gagatka bezczelnie wymachującego mieczem, z którym musimy
stanąć w szranki, jeśli chcemy zachować twarz. Na tym udowadnianie swojej
wartości, jak zdążyłam zasygnalizować, się nie skończy. Zaliczając kolejne
misje, nie ustajemy w przygotowaniach do wielkiej wyprawy, która wymaga
uprzedniego skompletowania drużyny, a także wybudowania łajby odpowiadającej
naszym potrzebom. Po paru ładnych godzinach możemy opuścić rodzinną Danię, by
wiatr i fale powiodły nas ku chwale, bogactwu oraz zagranicznym kontaktom, co w
praktyce oznacza dalszy, obszerny pakiet questów do odhaczenia. Wszystko to
przełoży się natomiast na nieskomplikowaną, ale generalnie apetyczną historię,
którą sowicie podlano średniowieczno-skandynawskim sosem.
Słowa, myśli i
krew
W
trakcie rozgrywki szczególnie uderzyła mnie duża sieć zależności, wraz z
mnóstwem decyzji, jakie możemy podjąć. Przykładowo to, co powiemy napotkanemu
NPCowi, zmodyfikuje morale konkretnych członków ekipy młodego wodza. Gdy więc
za wykonanie pewnego zadania zleceniodawca wręczał mi wynagrodzenie, odmowa
wzięcia łupu sprawiała, że punkt ujemny do nastawienia otrzymywał towarzysz z
cechą chciwości, a dodatni przypadał bardziej wspaniałomyślnej osobie z naszej
paczki. Kiedy indziej miałam udzielić odpowiedzi, która podkreślałaby wiarę w
bogów lub wyjaśniałaby dany problem w przyziemny sposób. To z kolei zwiększało
bądź zmniejszało morale przesądnego kompana. Trzeba przy tym nadmienić, że
wybory podczas konwersacji mogą też rzutować na reputację w szerszej
perspektywie. Ale nie tylko gadki wpływają na to, jak spostrzegają nas
pojedynczy osobnicy z zewnątrz czy całe społeczności. Pokojowe modus operandi
sprzyja dobrym stosunkom, a nadmierna skłonność do rozlewu krwi nie zapewni
biznesowych chodów tam, gdzie narozrabialiśmy.
Nie
samymi wyborami Expeditions: Viking stoi, acz te zaliczają się do kluczowych
aspektów produkcji i pozostają w korelacji z resztą części składowych gameplayu.
Projekt autorstwa Logic Artists to taktyczne RPG z widokiem izometrycznym,
punktami przydzielanymi do licznych statystyk (dla siebie i podkomendnych) oraz
turowymi walkami. Pochylmy się teraz nad bitkami, bo nie da się ich uniknąć
nawet przy kurczowych próbach podążania ścieżką pacyfistycznego handlarza
tudzież dyplomaty. Kiedy przyjdzie pora, abyśmy chwycili za oręż, ziemia, po
której stąpamy my i wroga drużyna, zostanie podzielona na heksy. Działając w
turach, wydajemy członkom swojego oddziału rozkazy odnośnie do tego, gdzie iść,
kogo zaatakować czy jakiej specjalnej zdolności użyć (rzut kamieniem, „podreperowanie”
zranionego towarzysza broni itd.). Nie ukrywam, takie taktyczne planowanie
dostarcza masę frajdy, nie mówiąc o satysfakcji w obliczu wygranej.
Oflankowanie delikwenta przynosi premię do zadawanych mu obrażeń, a gdy ktoś z
naszych wejdzie na oblodzone pole, poślizgnie się i odpada na jedną kolejkę
ruchów. Rzecz jasna im wyższy poziom trudności ustawimy, tym mocniej napocimy
się przy toczonych bojach.
Aby naszym było
dobrze
Zdarza
się, że na podsumowującej utarczkę tabeli zobaczymy notkę o odniesieniu
mniejszych bądź większych obrażeń. Co z takim fantem? Ano musimy uleczyć
niedomagającego ludzika na biwaku. Miejsca do rozbijania obozów odkrywamy na
dwuwymiarowej mapie kampanii, która tak na marginesie służy zarówno do lądowej
wędrówki, jak i rejsów. Czasami kempingi bywają zajęte, co pociąga wpierw za sobą
odbicie taboru. Rozgościwszy się, przechodzimy do przydzielania obowiązków w
systemie czterozmianowym, a rozkład zajęć obejmuje takie czynności jak m.in.
wartę, leczenie, naprawę sprzętu, zwiad czy sen. Przy wydawaniu poleceń pomocne
są rozwijane przez postacie umiejętności, w związku z czym crafting spadnie na
barki osoby dysponującej owym talentem. Należy jednocześnie pamiętać, by
wszyscy najedli się i wypoczęli, a tym samym zachowali morale oraz skuteczność
przy tłuczeniu oponentów. Pomysł z obozowiskami niewątpliwie dodaje naszym przygodom
realizmu, lecz później coraz bardziej widać powtarzalność owych przystanków. Cieszę
się więc, że zaimplementowano również opcję automatycznego przypisania ról
poprzez wciśnięcie stosownego przycisku.
Fakt,
iż szefujemy osadzie, znalazł sensowne odzwierciedlenie w strategiczno-ekonomicznym
zabiegu, który polega na rozbudowie siedziby naszych poddanych. Wzbogacanie
rodowych włości o nowe struktury przyczynia się do podbicia punktów zamożności
i potęgi wioski, a do tzw. celów rozrostowych wykorzystywane są surowce, jakie
gromadzimy w toku rozgrywki. Co ciekawe, nierzadko dostępne obiekty posiadają
dwa, wykluczające się wzajemnie warianty do wyboru. Dla przykładu, wrzosowisko
wolno przerobić na uroczysko albo polanę. Pierwsza propozycja przyda się
mieszkańcom do intensywniejszych praktyk religijnych, gwarantując nam określoną
dostawę prowiantu na tydzień. Druga alternatywa zadba o regularny napływ roślin
leczniczych, które zostaną spożytkowane przy zabawie w doktora i opatrywaniu
rannych. Przy okazji dodam, iż ziółka, tak jak dużo pozostałych zasobów, można też
zdobywać przy przemierzaniu lokacji ze swoją ekipą.
W drodze ku Walhalli
Warstwa
wizualna nie oferuje graficznych wodotrysków, ale proponowana klasa średnia
spokojnie daje radę, częstując graczy niebrzydkimi widokami. Nie zawsze
zadowalała mnie za to praca kamery, ponieważ musiałam niekiedy obracać tak
planszę, by móc wejść do jakiegoś budynku. Poza tym, odnotowałam obecność
wpadek w stylu przenikających się postaci. Co do udźwiękowienia, voice acting występuje
w oszczędnych dawkach, aczkolwiek dialogów (swoją drogą zręcznie rozpisanych)
mamy dosłownie multum. Na szczęście, kiedy usłyszymy głosy, angielski dubbing
reprezentuje solidny poziom. Jednakże w kwestiach dźwiękowych najbardziej
błyszczy klimatyczna muzyka, którą skomponował Knut Avenstroup Haugen, maczający
także palce przy soundtrackach do gier Lords of the Fallen oraz Age of Conan.
Gdy
zaczęłam testowanie Expeditions: Viking, gra nie była bezbłędna pod kątem
technologicznym, lecz została w międzyczasie podłatana. Co najważniejsze, stworzona
przez Logic Artists pozycja potrafi przykuć do monitora, zwłaszcza jeśli
jesteście cierpliwi, lubicie stawiające na taktykę starcia, rolplejowe
dysponowanie punktami talentów i grzebanie w szerokiej gamie opcji ogółem. Do
tego mamy przyjemną w odbiorze fabułę oraz interesujące tło historyczne, co
dodatkowo przemawia na korzyść niezależnego projektu z Danii. Wprawdzie tytuł
nie wyląduje w gronie moich najukochańszych produkcji, ale bawiłam się dobrze. Reasumując,
rzecz warta poznania.
---------------------------------------------------
Za udostępnienie
egzemplarza do recenzji dziękuję firmie PR Outreach.
Zaciekawiłaś mnie tą grą. Widziałam co prawda jakieś zapowiedzi, ale przechodziłam koło nich obojętnie. Dzięki Twojemu wpisowi dodaję do ją do listy życzeń :)
OdpowiedzUsuńWciągająca produkcja. :) Jeśli lubisz RPG-i, to powinno Ci się spodobać, choć oczywiście zawsze najlepiej przekonać się samodzielnie. Ja natomiast będę chciała kiedyś zaznajomić się z poprzednią częścią. Niestety, jakoś mi do tej pory umykała, mimo że wiedziałam o jej istnieniu. Trzeba będzie kiedyś uzupełnić kolekcję. :)
Usuń