czwartek, 13 kwietnia 2017

"Zwodnicza miłość", Julie Cohen - recenzja

Zabierając się za lekturę „Zwodniczej miłości”, początkowo przypuszczałam, iż oto dane będzie mi spędzić czas przy klasycznym w gruncie rzeczy romansie. Niewykluczone, że przyjemnym, ale nie liczyłam na coś szczególnie zaskakującego. I owszem, uczucia stanowią motyw przewodni powieści autorstwa Julie Cohen. Niemniej grzechem byłoby przyrównać tę książkę do historii miłosnych jakich wiele.

Główna bohaterka utworu to Felicity Wickham, rozmarzona autorka dziecięcych tomików, do których przygotowuje nie tylko fabułę, lecz również ilustracje. W chwili, kiedy ją poznajemy, młoda kobieta zmaga się akurat z brakiem weny, a zaistniały zastój trwa już dosyć długo. Nie jest to jednak jedyny kłopot protagonistki, mimo że teoretycznie zdaje się mieć wszystko, na czele z kochającym mężem – pracującym w lokalnej gazecie Quinnem. Mianowicie dziewczynę zaczyna nagle nawiedzać miły, acz trudny do wytłumaczenia zapach kwiatów plumerii. Aromatyczne wonie pozwalają jej powrócić do pewnych wspomnień, koniec końców prowokując do coraz częstszych rozmyślań o byłym facecie – muzyku Ewanie McKillanie.

Nie da się ukryć, że Julie Cohen w nieszablonowy sposób wprowadza na kartach swej powieści tzw. tego trzeciego. Za sprawą niespodziewanych zapaszków Felicity regularnie snuje rozważania typu „co by było gdyby”, zwiększając zarazem dystans pomiędzy sobą a małżonkiem. Chociaż tajemniczy aromat potrafi wprawić bohaterkę w stan przypominający zakochanie, sęk w tym, iż ciężko wskazać stuprocentowego adresata jej uczuć. Z jednej strony, sama zainteresowana dziwi się napływowi zapomnianych emocji, które przed laty wzbudzał dawny kochanek. Z drugiej natomiast, kobietę nękają wątpliwości dotyczące obecnego związku. Niby była dotąd święcie przekonana, że szczerze pokochała Quinna. Ale czy aby na pewno? Czy wobec tego zasługuje na miłość pana Wickhama? No i czy słusznie postąpiła rozstając się niegdyś z Ewanem?

Generalnie Felicity spędza bardzo dużo czasu na rozmaitych refleksjach, a jej skłonność do nadmiernego dumania niekoniecznie może się czytelnikom spodobać. Przyznam, że zachowanie bohaterki parokrotnie mnie zirytowało. Gwoli ścisłości, nie zamierzam wypominać dziewczynie problemów z asertywnością. Wyszłabym wtedy na hipokrytkę, bo skłamałabym twierdząc, że nigdy nie zdarzyło mi się poddać cudzym naciskom. Bardziej drażni za to brak zdecydowania u Felicity, zwłaszcza w kwestiach sercowych. Mało tego, momentami odnosiłam lekkie wrażenie, iż śledzę wywody bratniej duszy Lori Grimes z telewizyjnej wersji „The Walking Dead” (w życiu tamtej pani ważną rolę odegrał zarówno mąż, jak i przyjaciel rodziny). Z taką różnicą, że w artystycznym i natchnionym wydaniu.

Mimo wszystko postawa protagonistki nie zdenerwowała mnie na tyle, by przedwcześnie rzucić książkę w kąt. Dlaczego? Ano „Zwodnicza miłość” najwyraźniej posiada to przysłowiowe coś, dzięki czemu chciałam dalej towarzyszyć bohaterom. Julie Cohen zgrabnie operuje słowem pisanym, a na dodatek pokusiła się o urozmaicenia w obrębie narracji. Najwięcej miejsca autorka poświęca oczywiście Felicity, która opowiada o swoich przeżyciach w pierwszej osobie. Oprócz tego, sobie dedykowane fragmenty otrzymują Quinn oraz Ewan. Poświęcone im sekcje są nie tylko krótsze, ale i cechują się obecnością narratora trzecioosobowego. Zabieg z ukazaniem perspektywy tych postaci daje też szerszy wgląd w całą historię, dokładniej przybliżając obu panów. Możemy zatem bardzo dobrze poznać charakter każdego z mężczyzn, reakcje na postępowanie Felicity, plus wydarzenia, w których kobieta nie bierze udziału. Tu muszę dorzucić, że bezdyskusyjnie ujął mnie Quinn. Człowiek praktyczny i konkretny, a co najważniejsze, mąż idealny, który darzy swoją partnerkę olbrzymim uczuciem.

Należy ponadto podkreślić, że im dalej, tym silniejszy ładunek emocjonalny niosą ze sobą perypetie Felicity Wickham. Na wydźwięk powieści w dużej mierze wpływa zaś późniejsza niespodzianka, która wyróżnia „Zwodniczą miłość” na tle innych romantyczno-obyczajowych historii. Rzecz jasna nie w głowie mi zdradzanie clou fabularnego, ale wiedzcie, że pisarka raczy czytelników oryginalnym i wiarygodnym pomysłem, rzucając przy okazji nowe światło na przedstawione sytuacje. Do sięgnięcia po książkę zachęcam więc szczególnie te osoby, które lubią życiowe opowieści o rozterkach sercowych, lecz jednocześnie szukają w nich czegoś niesztampowego.



-------------------------------------------------------------------
Tytuł polski: Zwodnicza miłość
Tytuł oryginalny: Where Love Lies
Autor: Julie Cohen
Wydawnictwo: FILIA

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.