Zdolna i ambitna
ekipa z Artifex Mundi kontynuuje ekspansję swego katalogu na konsolach bieżącej
generacji. Tym razem to posiadacze Xboksów One mogą zacierać ręce, albowiem już
23 czerwca wyjdzie dziesiąta z kolei gra w wersji na sprzęt Microsoftu. Ową
pozycją jest druga część Grim Legends – Song of the Dark Swan.
Grim
Legends 2, które testowałam niegdyś na pececie, to prywatnie jedna z moich
ulubionych gier HOPA, podobnie zresztą jak inne odsłony tejże serii – zbliżona
klimatycznie poprzedniczka oraz znacznie mroczniejsza „trójka”. Fabuła „dwójki”
prezentuje wzorem „jedynki” tradycyjne spojrzenie na baśń, lecz trzeba przy tym
nadmienić, iż mamy tutaj do czynienia z samodzielną historią. Ściślej rzecz
ujmując, scenariusz gry stanowi luźną interpretację wątków zaczerpniętych z
„Sześciu łabędzi” braci Grimm oraz „Dzikich Łabędzi” Hansa Christiana Andersena.
Polscy
deweloperzy zmieszali autorskie pomysły i motywy z klasycznych pierwowzorów po
to, by zaprosić graczy do przywdziania szat pewnej znachorki. Na dodatek, nie
byle jakiej, a wieści o jej uzdrowicielskich talentach rozchodzą się nawet
wśród potężnych ludzi. Takim dobrze ustawionym klientem jest władca Królestwa
Orłów, który potrzebuje umiejętności bohaterki do wyleczenia małżonki.
Nietrudno odgadnąć, że sprawa okaże się bardziej skomplikowana. Otóż wkrótce po
naszym przybyciu znika maleńki następca tronu, zaś wina spada na młodą królową,
która zostaje też oskarżona o paranie się czarną magią.
Jak
zatem widać, afera staje się na tyle poważna, że sam fakt noszenia korony
przestaje być gwarancją nietykalności. W obliczu obciążających dowodów król nie
może tak po prostu uratować ukochanej żony przed wyrokiem skazującym na stos,
aczkolwiek ani przez moment nie przestaje wątpić w jej niewinność. Nie
wspominając o tym, iż należy jeszcze odnaleźć zaginionego księcia. Dlatego
mężczyzna prosi uzdrowicielkę o pomoc w ocaleniu bliskich, zanim będzie za
późno. Droga ku rozwiązaniu problemów prowadzi natomiast do tajemniczego
Królestwa Łabędzi, nad którym ciąży potężna klątwa.
Grim
Legends 2 nie tylko opowiada urokliwą baśń, ale i wygląda jak przepiękna tego
typu historia. Dzięki magicznej oprawie wizualnej odbiorców nie powinno
opuszczać wrażenie oglądania książkowych ilustracji, z tą różnicą, że
interaktywnych. Taki efekt dodatkowo potęgują animacje postaci – oszczędniejsze
niż we wcześniejszej odsłonie cyklu, ale dzięki temu upodobnione do ożywionych
obrazków. Wystarczy spojrzeć choćby na jedną z wielu ręcznie malowanych plansz,
by dać się porwać bogactwu detali oraz intensywnych kolorów.
Rozgrywka,
która w konsolowej edycji zostanie podporządkowana sterowaniu przy użyciu pada,
zaserwuje nam wciągające, casualowe połącznie point and clicka z szukaniem
ukrytych obiektów. Teoretycznie mogliby się zmartwić ci, których poprzednia
część ujęła obecnością pomocnika w postaci rudego kociątka. Nie ma jednak co
płakać, ponieważ sequel oferuje kreatywne rozwinięcie patentu ze wsparciem od
mniejszego towarzysza. Mianowicie Song of the Dark Swan wprowadza aż trzech
różnych i zarazem sympatycznych kompanów, w tym m.in. pocieszną wydrę.
Niesamowicie
baśniowo, kolorowo i przyjemnie – tak w telegraficznym skrócie podsumowałabym
moje odczucia za każdym razem, kiedy powrócę myślami do Grim Legends 2: Song of
the Dark Swan. Kogo więc kuszą takie klimaty, a jeszcze nie miał styczności z
tym tytułem lub chciałby go ponownie przeżyć w wydaniu na konsolę Xbox One,
powinien obowiązkowo odhaczyć sobie w kalendarzu datę 23 czerwca 2017 roku.
Grim Legends, to według mnie bardzo wyróżniająca się na tle bardzo pokaźnego dorobku śląskiego studia seria, która poprzez swoje baśniowe historie, baśniową grafikę, tak naprawdę wraca do tego, co ostatnio w branży gier, gdzieś zostało w cieniu, bo trzeba iść do przodu, bo grafika 3D, bo sieciowe zmagania. Będę musiał przy pierwszej lepszej okazji ograć 2 i 3, bo jedynkę skończyłem wiele razy i nawet udało mi się ostatnio splatynować ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz, no i gratuluję wbicia platynki z GL1. :) "Dwójkę" i "trójkę" oczywiście polecam, acz przy GL3 nastaw się na zmianę klimatyczną - jest znacznie mroczniej, wprawdzie mamy tam elementy baśniowe, lecz dominują klimaty a la Supernatural i Van Helsing (motywem przewodnim jest walka z demonami). Tak czy siak, cała trylogia warta poznania.
Usuń