Czy my się
przypadkiem nie znamy? Takie oto pytanie zdaje się zadawać główny bohater
Vaporum na widok olbrzymiej wieży, jaka majaczy przed oczyma mężczyzny. Ale też
na swoistym skojarzeniu bazuje poniekąd sama gra, i to w pozytywnym znaczeniu
tego słowa. Bo skoro twórcy odwołują się do pewnych źródeł natchnienia, fani
tytułów, które posłużyły tu za inspirację, jak najbardziej mają pretekst, by
zainteresować się propozycją od słowackiego studia Fatbot Games.
Ten
niezależny projekt jest bowiem pierwszoosobowym dungeon crawlerem, czerpiącym z
pobratymców pokroju serii Legend of Grimrock, Dungeon Master czy Eye of the
Beholder. Zanim jednak przyjrzymy się mechanizmom rozgrywki, poświęcę wpierw
parę słów kwestiom fabularnym. Osadzona w steampunkowych klimatach produkcja
pozwala przejąć kontrolę nad poczynaniami jegomościa, który odzyskuje
przytomność gdzieś pośród bezkresnych oceanicznych wód. Na domiar złego, facet
nie pamięta praktycznie nic, poza enigmatycznymi strzępkami nieprzyjemnych
snów, jakie mogą mieć według niego związek z własną przeszłością. Co więcej,
podobną zależność dostrzega również we wspomnianej na wstępie budowli…
Nieszczęśnik
zapuszcza się zatem do środka metalicznej wieży, którą wzniesiono na maleńkiej,
skalistej wysepce. Nie ma zresztą innego wyjścia, zwłaszcza że uczucie déjà vu
daje nadzieję na uzupełnienie wielgachnych dziur w pamięci. Przemierzając
kolejne poziomy ogromnej konstrukcji, będziemy stopniowo odkrywać sekrety
placówki, jej lokatorów i jednocześnie pracowników, a także rozmaite szczegóły
o prowadzonych tam badaniach. Dominującymi nośnikami narracji są zaś znalezione
dzienniki głosowe oraz notatki, przy czym sporo zapisków zostało skrzętnie
ukrytych. I choć gra nie wymaga dotarcia do wszystkich fabularnych klocków,
warto obwąchiwać teren w poszukiwaniu takowych informacji. Owszem, scenariusz
nie ustrzegł się klisz, gdyż ileż to już razy wykorzystywano wątek amnezji czy
nadmiernej fascynacji eksperymentami, które odbiły się potem głęboką czkawką.
Niemniej popularne motywy przełożyły się na całkiem porządną historię. Może nie
taką, która chwyta od pierwszych minut, ale z czasem potrafi coraz bardziej
zaciekawić.
Metodyczne
parcie przed siebie
Oczywiście
nie samym zdobywaniem wiedzy Vaporum żyje, a co za tym idzie – pora zająć się
gameplayem. Mianowicie eksploracja środowiska procentuje też zgarnianiem różnorakiego
wyposażenia, które stanowi nieocenioną pomoc w naszej tułaczce po nie do końca
opustoszałym molochu. Wśród zgromadzonych przedmiotów nie zabraknie dla
przykładu hełmów, tarcz, broni do walki w zwarciu i na dystans, wraz z amunicją
do drugiego z wymienionych typów oręża. Dochodzą jeszcze specjalne gadżety,
których aktywacja zużywa przypisany im pasek energii, na szczęście powoli
regenerowanej. Owe wzmocnienia obejmują natomiast takie rzeczy jak podpalenie,
chluśnięcie kwasem bądź chwilowo lepsza skuteczność w strzelaniu.
Toczone
w czasie rzeczywistym starcia skłaniają do taktycznego myślenia, i to nie tylko
dlatego, że poruszamy się skokowo, z racji swoistego podzielenia obszaru na
kwadratowe pola. Słowacka ekipa postarała się o odpowiedni urodzaj wrogów, posiadających
własne umiejętności bitewno-obronne. Stąd takich przeciwników, którzy wytwarzają
ładunki elektryczne, nie wzruszy pieszczenie prądem, a piromanom niestraszny
ogień. Wiadomo – im dalej, tym bardziej się napocimy, próbując pokonać
szwendających się po okolicy oponentów. Tak na marginesie, plus za kilka
poziomów trudności, dzięki czemu tytuł podaje przyjazną dłoń zarówno mniej
zaawansowanym graczom, jak i zaprawionym w bojach hardcorom. Generalnie
potyczki uważam za satysfakcjonujące i angażujące, acz zdarzyły się sporadyczne
wpadki z niezbyt fortunnym zachowaniem AI (raz chociażby jeden pająkowaty robot
stał sobie beztrosko, reagując na obecność protagonisty dopiero z bardzo
bliskiej odległości).
Nasze
wirtualne alter ego paraduje odziane w egzoszkielet, który dobieramy sobie na
początkowym etapie zabawy. Wytrzymałość takiej powłoki to tutejsze punkty
życia, a ich liczba zwiększa się poprzez sprzęty rzutujące na konkretne
statystyki oraz regularny przyrost doświadczenia, co z kolei gwarantuje
substancja o nazwie fumium, przyznawana za zabijanie wrogich jednostek.
Levelowanie postaci umożliwia rozwijanie stałych atrybutów, określanych mianem
obwodów. Co istotne, system ten został kompetentnie zrealizowany, nie
przysparzając powodów do narzekań. Oprócz tego, pozytywnie oceniam dodatkowe
urozmaicenie rozgrywki, jakim jest implementacja logicznych zagadek (m.in. popychanie
skrzyń à la Sokoban, przesuwanie dźwigni w stosownym porządku czy czasówka z
przełącznikami otwierającymi drzwi).
Jak przystało na
niegościnną scenerię
Jeśli
chodzi o oprawę audiowizualną, ten aspekt produkcji wypada w ogólnym
rozrachunku zadowalająco. Co prawda należy nastawić się na pewną powtarzalność
w obrębie zaobserwowanych elementów otoczenia, lecz można to częściowo zrzucić
na karb specyfiki tajemniczego budynku, przy stawianiu którego nikt raczej nie zaprzątał
sobie głowy jednolitymi półkami, szafkami itp. Przede wszystkim jednak trzeba
pochwalić grafikę za udane podkreślanie posępnej atmosfery, czemu wtóruje
solidne udźwiękowienie. Takie momenty jak przykładowo wędrówka po korytarzach z
kapiącymi kroplami i okazjonalnymi szmerami w tle niewątpliwie robią klimatowi
dobrze. Zastrzeżeń nie wzbudza ponadto głos grywalnego bohatera ani pozostali
aktorzy, których zatrudniono do voice actingu.
Werdykt: kciuki
w górę!
Reasumując,
steampunkowe Vaporum serwuje graczom porządną porcję rozrywki, gdzie zręczne
działanie tworzy nierozerwalną symbiozę z nieustannym pomyślunkiem. Efekt prac
zespołu deweloperskiego z Fatbot Games wciąga poprzez proponowaną mechanikę,
ale i fabuła, jak sygnalizowałam, mnie nie odrzuciła, mimo że podpiera się
często spotykanymi motywami. Jeżeli wobec tego lubicie dungeon crawlery, wizyta
we wnętrzu monumentalnej wieży najprawdopodobniej zyska Waszą aprobatę. A skoro
byłaby to pierwsza przymiarka do takiej formuły, powtarzam, iż dostępne poziomy
trudności nie ograniczają się wyłącznie do nadskakiwania starym wyjadaczom.
---------------------------------------------------
Za udostępnienie
egzemplarza do recenzji dziękuję firmie PR Outreach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.