czwartek, 28 września 2017

Vaporum (PC) - recenzja

Czy my się przypadkiem nie znamy? Takie oto pytanie zdaje się zadawać główny bohater Vaporum na widok olbrzymiej wieży, jaka majaczy przed oczyma mężczyzny. Ale też na swoistym skojarzeniu bazuje poniekąd sama gra, i to w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Bo skoro twórcy odwołują się do pewnych źródeł natchnienia, fani tytułów, które posłużyły tu za inspirację, jak najbardziej mają pretekst, by zainteresować się propozycją od słowackiego studia Fatbot Games.

Ten niezależny projekt jest bowiem pierwszoosobowym dungeon crawlerem, czerpiącym z pobratymców pokroju serii Legend of Grimrock, Dungeon Master czy Eye of the Beholder. Zanim jednak przyjrzymy się mechanizmom rozgrywki, poświęcę wpierw parę słów kwestiom fabularnym. Osadzona w steampunkowych klimatach produkcja pozwala przejąć kontrolę nad poczynaniami jegomościa, który odzyskuje przytomność gdzieś pośród bezkresnych oceanicznych wód. Na domiar złego, facet nie pamięta praktycznie nic, poza enigmatycznymi strzępkami nieprzyjemnych snów, jakie mogą mieć według niego związek z własną przeszłością. Co więcej, podobną zależność dostrzega również we wspomnianej na wstępie budowli…

Nieszczęśnik zapuszcza się zatem do środka metalicznej wieży, którą wzniesiono na maleńkiej, skalistej wysepce. Nie ma zresztą innego wyjścia, zwłaszcza że uczucie déjà vu daje nadzieję na uzupełnienie wielgachnych dziur w pamięci. Przemierzając kolejne poziomy ogromnej konstrukcji, będziemy stopniowo odkrywać sekrety placówki, jej lokatorów i jednocześnie pracowników, a także rozmaite szczegóły o prowadzonych tam badaniach. Dominującymi nośnikami narracji są zaś znalezione dzienniki głosowe oraz notatki, przy czym sporo zapisków zostało skrzętnie ukrytych. I choć gra nie wymaga dotarcia do wszystkich fabularnych klocków, warto obwąchiwać teren w poszukiwaniu takowych informacji. Owszem, scenariusz nie ustrzegł się klisz, gdyż ileż to już razy wykorzystywano wątek amnezji czy nadmiernej fascynacji eksperymentami, które odbiły się potem głęboką czkawką. Niemniej popularne motywy przełożyły się na całkiem porządną historię. Może nie taką, która chwyta od pierwszych minut, ale z czasem potrafi coraz bardziej zaciekawić.


Metodyczne parcie przed siebie

Oczywiście nie samym zdobywaniem wiedzy Vaporum żyje, a co za tym idzie – pora zająć się gameplayem. Mianowicie eksploracja środowiska procentuje też zgarnianiem różnorakiego wyposażenia, które stanowi nieocenioną pomoc w naszej tułaczce po nie do końca opustoszałym molochu. Wśród zgromadzonych przedmiotów nie zabraknie dla przykładu hełmów, tarcz, broni do walki w zwarciu i na dystans, wraz z amunicją do drugiego z wymienionych typów oręża. Dochodzą jeszcze specjalne gadżety, których aktywacja zużywa przypisany im pasek energii, na szczęście powoli regenerowanej. Owe wzmocnienia obejmują natomiast takie rzeczy jak podpalenie, chluśnięcie kwasem bądź chwilowo lepsza skuteczność w strzelaniu.

Toczone w czasie rzeczywistym starcia skłaniają do taktycznego myślenia, i to nie tylko dlatego, że poruszamy się skokowo, z racji swoistego podzielenia obszaru na kwadratowe pola. Słowacka ekipa postarała się o odpowiedni urodzaj wrogów, posiadających własne umiejętności bitewno-obronne. Stąd takich przeciwników, którzy wytwarzają ładunki elektryczne, nie wzruszy pieszczenie prądem, a piromanom niestraszny ogień. Wiadomo – im dalej, tym bardziej się napocimy, próbując pokonać szwendających się po okolicy oponentów. Tak na marginesie, plus za kilka poziomów trudności, dzięki czemu tytuł podaje przyjazną dłoń zarówno mniej zaawansowanym graczom, jak i zaprawionym w bojach hardcorom. Generalnie potyczki uważam za satysfakcjonujące i angażujące, acz zdarzyły się sporadyczne wpadki z niezbyt fortunnym zachowaniem AI (raz chociażby jeden pająkowaty robot stał sobie beztrosko, reagując na obecność protagonisty dopiero z bardzo bliskiej odległości).

Nasze wirtualne alter ego paraduje odziane w egzoszkielet, który dobieramy sobie na początkowym etapie zabawy. Wytrzymałość takiej powłoki to tutejsze punkty życia, a ich liczba zwiększa się poprzez sprzęty rzutujące na konkretne statystyki oraz regularny przyrost doświadczenia, co z kolei gwarantuje substancja o nazwie fumium, przyznawana za zabijanie wrogich jednostek. Levelowanie postaci umożliwia rozwijanie stałych atrybutów, określanych mianem obwodów. Co istotne, system ten został kompetentnie zrealizowany, nie przysparzając powodów do narzekań. Oprócz tego, pozytywnie oceniam dodatkowe urozmaicenie rozgrywki, jakim jest implementacja logicznych zagadek (m.in. popychanie skrzyń à la Sokoban, przesuwanie dźwigni w stosownym porządku czy czasówka z przełącznikami otwierającymi drzwi).


Jak przystało na niegościnną scenerię

Jeśli chodzi o oprawę audiowizualną, ten aspekt produkcji wypada w ogólnym rozrachunku zadowalająco. Co prawda należy nastawić się na pewną powtarzalność w obrębie zaobserwowanych elementów otoczenia, lecz można to częściowo zrzucić na karb specyfiki tajemniczego budynku, przy stawianiu którego nikt raczej nie zaprzątał sobie głowy jednolitymi półkami, szafkami itp. Przede wszystkim jednak trzeba pochwalić grafikę za udane podkreślanie posępnej atmosfery, czemu wtóruje solidne udźwiękowienie. Takie momenty jak przykładowo wędrówka po korytarzach z kapiącymi kroplami i okazjonalnymi szmerami w tle niewątpliwie robią klimatowi dobrze. Zastrzeżeń nie wzbudza ponadto głos grywalnego bohatera ani pozostali aktorzy, których zatrudniono do voice actingu.

Werdykt: kciuki w górę!

Reasumując, steampunkowe Vaporum serwuje graczom porządną porcję rozrywki, gdzie zręczne działanie tworzy nierozerwalną symbiozę z nieustannym pomyślunkiem. Efekt prac zespołu deweloperskiego z Fatbot Games wciąga poprzez proponowaną mechanikę, ale i fabuła, jak sygnalizowałam, mnie nie odrzuciła, mimo że podpiera się często spotykanymi motywami. Jeżeli wobec tego lubicie dungeon crawlery, wizyta we wnętrzu monumentalnej wieży najprawdopodobniej zyska Waszą aprobatę. A skoro byłaby to pierwsza przymiarka do takiej formuły, powtarzam, iż dostępne poziomy trudności nie ograniczają się wyłącznie do nadskakiwania starym wyjadaczom.



---------------------------------------------------

Za udostępnienie egzemplarza do recenzji dziękuję firmie PR Outreach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.