Podróż w
towarzystwie nowej panny byłego partnera to nienajlepszy sposób na spędzenie
wolnego czasu. Chodzi przecież o osobę, z którą raczej nie można by koni kraść.
Prędzej skakać sobie do oczu, z obfitym wyszarpywaniem włosów włącznie. Valerie
Rowe, bohaterka „Morderstw nad Shadow Creek”, ma właśnie taki problem, aczkolwiek
dodatkowe komplikacje przysporzą jej jeszcze większych trosk niż czysto
uczuciowe dramy.
O
tym, jakie to poważniejsze kłopoty zaistnieją na kartach powieści Joy Fielding,
dowiemy się już w prologu, a i polski tytuł omawianego utworu nie pozostawia
wątpliwości co do owej kwestii. Niemniej zaraz po dramatycznym wstępie autorka
spycha temat morderstw na trochę dalszy plan, lecz nie myślcie, że zrobi się
spokojnie niczym w trakcie relaksującej medytacji. Wtedy poznajemy bowiem
Valerie, która praktycznie lada moment stanie się rozwódką. Mimo wszystko nadal
żywi cichą nadzieję na powrót wiarołomnego małżonka – Evana, podobnie jak przy
okazji poprzednich zdrad. Cóż, taki typ kobiety, która obwinia siebie, nie
czuje się wystarczająco atrakcyjna, a za to jest niemal ślepo zapatrzona w
swojego faceta.
Prezentując
postać pani Rowe, kanadyjska pisarka nie zapomina przedstawić również ludzi z
najbliższego otoczenia bohaterki. Taką osobą jest przykładowo Brianne,
nastoletnia córka Valerie. Dziewczyna przeżywa charakterystyczny dla młodzieńczego
wieku okres buntu, a sytuacji nie ułatwia rozpad małżeństwa jej rodziców.
Brianne bywa opryskliwa w stosunku do matki, wykazuje się lekkomyślnością oraz
nadmiernym przywiązaniem do ładnego wyglądu, technologicznych gadżetów,
wysyłania SMS-ów i potajemnych schadzek z nowym chłopakiem. Ponadto sporo uwagi
poświęcono chociażby seksownej Jennifer, czyli tej trzeciej, która też ma
własne zmartwienia na głowie.
Pech
chce, że porzucona kobieta spędzi dużo czasu z obecną narzeczoną Evana.
Wmanewrowana przez mężczyznę, któremu ponoć wypadło coś pilnego, protagonistka
musi robić za swoiste zastępstwo, żeby zawieźć Brianne i Jennifer do hotelu w
tytułowym Shadow Creek. Przynajmniej tyle dobrego, iż jadą tam jeszcze
ekstrawaganccy, acz zabawni przyjaciele Val – Melissa oraz James. Oczywiście
atmosfera i tak jest napięta, zwłaszcza że grupa ląduje w jednym pokoju
hotelowym. Z kolei autorka kontynuuje na tym tle wnikliwe kreślenie portretów
psychologicznych, a także obserwację relacji międzyludzkich. Oprócz tego, coraz
częściej przypomina o wątku kryminalnym, gdyż w owym rejonie kręcą się zabójcy
odpowiedzialni za brutalny przebieg prologu. A przyznać jednocześnie trzeba, iż
klimatyczna sceneria sprzyja niebezpieczeństwu – w okolicznych górach i lasach
łatwo się zgubić bądź zaczaić na ofiarę.
Konstrukcja
powieści nieustannie zapowiada, że bezpośrednia konfrontacja Valerie i spółki z
problemem okrutnych mordów musi po prostu nadejść. Nie działa to jednak na
niekorzyść książki, bo – poza rozbudowaną warstwą psychologiczno-obyczajową –
Joy Fielding oferuje odbiorcom dość częste wrażenie wzmożonej czujności. Za
sprawą mocnego wstępu zastanawiałam się, kiedy nastąpi najgorsze. Początkowo
motyw zabójstw funkcjonuje jakby na uboczu głównych bohaterów, którzy
przebywają na feralnej górskiej wycieczce. Niedobrana paczka usłyszy coś np. w
telewizji lub pogawędzi mimochodem o nieuchwytnych psychopatach, a całą aferę traktuje
bardziej na zasadzie „eeee, nas to nie dotyczy, no i tak naprawdę nie
powinniśmy się niczego obawiać”. Pisarka zadba zaś, by w miarę rozwoju fabuły
zaczęli zmieniać swoje nastawienie, z powodzeniem zazębiając poszczególne wątki.
Co
istotne, interesującym pomysłem okazało się wplecenie fragmentów
skoncentrowanych na parze morderców. Obrana zostaje wówczas perspektywa
ładniejszej połowy przestępczego duetu, która rozmyśla o upodobaniu do krwi,
samookaleczania i wreszcie odbierania życia innym. Osoba ta z sadystyczną pasją
rozpamiętuje popełniane zbrodnie, widząc je jako swego rodzaju spektakl, gdzie
jest nie tylko członkinią obsady, lecz poniekąd pełni też rolę współreżysera.
Taki zabieg bezlitośnie obnaża zdegenerowane umysły i moralne zepsucie
sprawców, w efekcie czego skupione na nich wstawki czyta się stosunkowo
nieprzyjemnie. Ale wiecie co? To niezaprzeczalny plus, skoro mamy akurat do
czynienia z psychiką wybitnie popapranych postaci.
Nie
sięgałam dotąd po powieści autorstwa Joy Fielding, chociaż nazwisko
kanadyjskiej literatki parokrotnie mignęło mi tu i ówdzie. Powód banalny –
mnóstwo książek w kolejce do odhaczenia, nie wspominając o pozostałych rzeczach
z hobbystycznej półki, przez które człowiek ubolewa, że doba nie trwa dłużej
niż 24 godziny. W końcu nadeszła jednak pora, by zaznajomić się z twórczością
tej pisarki. A jako że pierwszy raz uważam za udany, zamierzam kontynuować
czytelniczą przygodę z portfolio pani Fielding. Do sprawdzenia „Morderstw nad
Shadow Creek” zachęcam natomiast te osoby, które kusi takowy mariaż powieści
psychologicznej z obyczajem, kryminałem i thrillerem.
-------------------------------------------------------------------
Tytuł
polski: Morderstwa nad Shadow Creek
Tytuł oryginalny: Shadow Creek
Autor: Joy Fielding
Wydawnictwo:
Świat Książki
Liczba
stron: 352
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.