sobota, 14 kwietnia 2018

In the Darkness of the Sea (PC) - recenzja



Lubię projekty, w których wyczuwalny jest ten specyficzny, artystyczny błysk. A skoro sięgam też czasem po takie tytuły, jakie nadają się w sam raz na krótką przerwę od innych zajęć, In the Darkness of the Sea musiało więc prędzej czy później zagościć na moim komputerze. I tak jak przypuszczałam, otrzymałam pozycję, której zdecydowanie bliżej do małego, interaktywnego doświadczenia niż do pełnoprawnej gry. Rzecz estetycznie przyjemna, a na jej korzyść przemawia dodatkowo fakt, iż została udostępniona za darmo.

Noc, bezkresny ocean oraz dojmująca samotność, której nie przeganiają napotkane tu wodne stworzenia, zwłaszcza że bezpośredni kontakt nie zalicza się do bezpiecznych. Cóż, niezbyt to komfortowe warunki, acz siedzący wygodnie przed komputerem gracz doceni klimatyczne walory tej scenerii. Ową podróż zawdzięczamy zaś Olivierowi LeClairowi, który opracował In the Darkness of the Sea, czerpiąc inspirację ze „Starego człowieka i morza”, „Życia Pi”, a także z ilustracji Raymonda Bishopa w książce „Moby Dick”. Produkcja zasiliła ofertę Steama na początku lutego 2017 roku, a tamtejszy debiut zagwarantowała sobie pozytywnym przejściem przez nieistniejący już program Greenlight.


Gra pozwala wcielić się w chłopca, który płynie łódką ratunkową, zagubioną gdzieś pośród oceanicznych wód. Praktycznie od razu do naszych rąk wpada wiosło, ułatwiające nieborakowi sterowanie tym maleńkim środkiem transportu. Jak to wygląda z perspektywy odbiorcy? Gameplay stawia na minimalizm, gdyż protagonistę kontrolujemy raptem trzema klawiszami. Te natomiast służą spowalnianiu niesionej przez prąd łodzi, schylaniu się oraz narzucaniu szybszego tempa. Poszczególne funkcje zaimplementowano nie bez powodu, bowiem natkniemy się na pewne przeszkody, z którymi niefortunny kontakt cofa nasze postępy. A uważać trzeba na wieloryby, latające rybki i sztorm, lecz całość stanowi łatwy do ogarnięcia kawałek kodu. Na dodatek króciutki, starczający średnio na 10 minut.


O ile jednak taki czas i skromniutka mechanika wzbudzałyby słuszne zastrzeżenia w przypadku komercyjnego produktu, tak nieodpłatny model dystrybucji rozgrzesza dewelopera, aczkolwiek trochę szkoda, iż zawartych tutaj pomysłów nie rozwinięto na szerszą skalę. Najjaśniejszym aspektem produkcji jest z kolei warstwa audiowizualna, tym bardziej że nie uświadczymy tradycyjnej narracji przy użyciu słów. Choć dwuwymiarowa grafika również podąża ścieżką oszczędności, nie przeszkodziło to jej w byciu atrakcyjną i nastrojową. Olivier LeClair utrzymał chłopięcą podróż w takiej stylistyce, która co prawda zdominowana została przez ciemność, lecz czerni towarzyszy stały kontrast pod postacią delikatnej żółci. Owa konwencja całkiem udanie odzwierciedla położenie osamotnionego bohatera, a o odpowiednią atmosferę dba ponadto pierwszorzędne udźwiękowienie, na które składają się odgłosy otoczenia i muzyka klasyczna.

Podsumowując, In the Darkness of the Sea to niszowy tytuł, gdzie nie ma wiele grania zarówno ze względu na krótką zabawę, jak i maksymalnie uproszczone mechanizmy. Niemniej spełnia swoją rolę w kategorii artystycznych ciekawostek, które przykuwają uwagę klimatyczną oprawą audiowizualną. Kto lubi tego typu propozycje, może zatem spróbować.




------------------------------------------------

Gra dostępna na Steamie pod tym adresem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.