W dziedzinie
ponownego opowiadania znanych historii można zasadniczo wyodrębnić dwa nurty.
Pierwszy to zachowanie jak największej wierności wizji, która została zrodzona przez
wyobraźnię autora oryginalnego dzieła. Drugi, z uwagi na swoją specyfikę liczniejszy,
obejmuje zaś swobodniejsze interpretacje pierwowzoru. Takie wersje, jakie
pozwalają sobie na różnorakie odstępstwa w imię szeroko pojętej kreatywności. I
choć „Tarzan. Król dżungli” nie zapomina o swoich korzeniach, to zalicza się
właśnie do tego pokaźniejszego grona z wariacjami.
Reinhard
Kloos, który jest zarówno reżyserem, jak i współscenarzystą trójwymiarowej
animacji, zapożyczył parę podstawowych elementów od literackiego oryginału spod
pióra Edgara Rice’a Burroughsa. Mamy zatem tytułowego bohatera, który traci w
dzieciństwie rodziców na afrykańskiej ziemi. Nie mogło też obyć się bez
dorastania pod okiem małp, kiedy to jedna z samic postanawia przygarnąć i
wychowywać biedną sierotę wśród swoich. Oczywiście ludzie potem znów pojawią
się na drodze protagonisty, włącznie z młodą kobietą o imieniu Jane. Jednakże
film z 2013 roku porzuca późny XIX wiek na rzecz czasów współczesnych, acz bynajmniej
nie ogranicza się wyłącznie do takiej modyfikacji.
Gwoli
ścisłości, początki przedstawionej historii sięgają znacznie odleglejszej niż
pierwowzór przeszłości, bo ery dinozaurów. A właściwie jej kresu, gdyż obraz zostaje
otwarty widokiem meteorytu sunącego ku Ziemi. Obiekt uderza w planetę,
decydując tym samym o losie dinozaurów. Po owym wstępie przenosimy się już do
współczesności i otrzymujemy wyjaśnienie, co Tarzan ma wspólnego z kosmiczną
skałą. Według legend, meteoryt stanowi ponoć źródło ogromnej energii, a jego
poszukiwania sprowadzają do afrykańskiej dżungli Johna Greystoke’a, ojca
głównego bohatera. Mężczyzna przebywa tam wraz z rodziną – żoną i synem,
będącym wtedy małym pacholęciem. Niestety, pobyt na Czarnym Lądzie ma przykry
finał dla familii Greystoke’ów, kończąc się katastrofą helikoptera. Chłopiec,
jedyny ocalały z wypadku, zostaje znaleziony przez dorosłą gorylicę Kalę, której
najbliżsi – partner i dziecko – też niedawno zmarli.
Pozaziemska
skała daje o sobie znać i później, dalej wpływając na życie Tarzana. To ona
trzyma w Afryce Jima Portera, ojca Jane i zarazem współpracownika świętej
pamięci Johna Greystoke’a. To ona ściągnie tu również Williama Claytone’a,
bezwzględnego biznesmena, który marzy o imperium energetycznym, rzecz jasna pod
własnym przewodnictwem. Perypetie tych i innych postaci ujęto natomiast w formę
przygodowego kina dla młodszych widzów. Dosyć przyjemnego zresztą, tyle że
jednocześnie takiego, które nie wykorzystuje w pełni swojego potencjału. Wątek
meteorytu, choć jest kluczowym elementem scenariusza, mógł zostać trochę szerzej
rozbudowany, zwłaszcza że obiektowi nadano cechy niemal mistycznej istoty. A i panna
Jane Porter, skądinąd dobra dusza, zyskałaby na wyjściu poza stereotyp damy w
opałach.
Jak
jednak wspomniałam, skłamałabym twierdząc, że seans był dla mnie totalnym marnotrawstwem
czasu. Bo, pomimo zauważalnych uproszczeń i skrótów fabularnych, film posiada momenty,
które potrafią zaciekawić czy nawet lekko złapać za serducho. Może ta wersja
nie zaangażowała mnie na całego, ale nie skłoniła do obgryzania paznokci z
nudów ani przeganiania napadów senności. Dodam, iż oprawa wizualna pozostawia
po sobie pozytywne w ogólnym rozrachunku wrażenia. A bezsprzeczny prym w tej
graficznej materii wiodą atrakcyjne scenerie, na czele z soczyście zieloniutką
roślinnością. Nie dziwi więc obecność takich sekwencji, które służą głównie
scenograficznym, aczkolwiek osadzonym narracyjnie popisom. Aparycja ludzkich
postaci wypada już słabiej, co nie znaczy, że człowiecze sylwetki są brzydkie
niczym noc listopadowa – ot, poprawna robota, lecz bez szału.
Najkrócej
mówiąc, „Tarzan. Król dżungli” od Reinharda Kloosa to taki dość sympatyczny
średniaczek do jednokrotnego obejrzenia. Przyznam, że przez negatywne opinie,
jakie kiedyś do mnie dotarły, spodziewałam się czegoś o wiele gorszego. W
każdym razie, sama nie będę tej animacji polecać ani odradzać. Stąd decyzję,
czy zobaczyć, pozostawiam Wam. Uprzedzam tylko, by nie mieć przesadnie
wygórowanych oczekiwań.
--------------------------------------------------
Tytuł
polski: Tarzan. Król dżungli
Tytuł
oryginalny: Tarzan
Reżyseria:
Reinhard Kloos
Scenariusz:
Reinhard Kloos, Jessica Postigo
Gatunek:
animacja, przygodowy, familijny
Produkcja:
Niemcy
Rok
produkcji: 2013
Czas
trwania: 88 minut
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.