wtorek, 10 kwietnia 2018

Anxiety: Lost Night (PC) - recenzja



Po wypuszczeniu Anxiety, Circus Horse, które funkcjonowało wcześniej jako Maxi and The Gang, nie zapomniało o tytułowym niepokoju. Mała niezależna ekipa ponownie wzięła na warsztat ów temat, acz przy kolejnym podejściu podała go graczom w zdecydowanie klaustrofobicznym wydaniu.

Choć już pierwsza odsłona tej darmowej serii stawiała na dość ograniczoną przestrzeń, bo wnętrza pewnego domostwa, Anxiety: Lost Night, czyli jej następczyni, posuwa się znacznie dalej w owej materii. O ile poprzedniczka pozwalała grywalnej postaci rozprostować kości i wędrować po paru pomieszczeniach, tak tutaj nasze wirtualne alter ego zostaje skonfrontowane z sytuacją, od której można nabawić się klaustrofobii. Oto bowiem niejaka Lisa jedzie autem o późnej porze, a pech chce, że cztery kółka nawalają gdzieś na odludziu. Wprawdzie kobieta rozważa kontynowanie podróży pieszo, lecz pomysł ten szybko odpada. Niestety, coś czai się na zewnątrz i bynajmniej nie ma przyjaznych zamiarów. Głównej bohaterce nie pozostaje więc nic innego jak tylko siedzieć w ciasnym samochodzie, modlić się o cud, a w międzyczasie spróbować uruchomić wózek.


Niepokój, z którym mamy do czynienia w Lost Night, jest dwojakiej natury. Pierwszy rodzaj lęku wiąże się ściśle z bieżącym położeniem protagonistki, a co za tym idzie – utkwieniem w pułapce. Trudno wszak zachować spokój chowając się wewnątrz klitki, która nie daje stuprocentowego schronienia i równie dobrze może zostać nazwana więzieniem. Drugie źródło obaw wynika z dziwnych znalezisk w aucie, jakie to, ku własnemu zaskoczeniu, odkrywa nasza podopieczna. Pod tym względem kłopoty Lisy przypominają zatem problemy Gregory’ego, bohatera debiutanckiego Anxiety. Podobnie jak tamten nieborak, kobieta ma pewne luki w pamięci, a gracz – dzięki eksploracji najbliższego otoczenia – uzupełni owe braki, by dotrzeć do sedna tajemnicy. Generalnie trochę lepsza wydała mi się historia Gregory’ego, ale omawiany dziś tytuł też zasługuje na pozytywną notę, zwłaszcza że oferuje świetnie wykreowany nastrój osaczenia.

Deweloperzy nie skopiowali swoich pomysłów jeden do jednego, lecz rozwinęli wykorzystane uprzednio koncepcje, wzbogacając je o nowe zabiegi. Bardzo dobrze widać to na gruncie aspektów technicznych. Przede wszystkim zmieniono sposób poruszania się, co jest naturalną konsekwencją zmniejszenia dostępnego dla gracza obszaru. Sidescrollowany świat ustąpił teraz pola perspektywie pierwszoosobowej, a także swobodnemu obrotowi o 180 stopni przy równoczesnej niemożności chodzenia. Przyznam, że to świetne i potęgujące wrażenie zaszczucia rozwiązanie. Presję wzmaga ponadto novum, którym są sekwencje w stylu Quick Time Events. Mianowicie prócz tych przedmiotów, jakie dotyczą zapomnianej przeszłości kobiety, mamy interakcje przybliżające nas do odpalenia silnika samochodu. Niektóre czynności wymagają zaś odpowiedniego przeciągania kursora, a obsunięcie ręki na myszce powoduje konieczność powtarzania akcji od początku.


I wreszcie główny czynnik straszący – stwór, który biega wokół auta. Nierzadko w ogóle znika nam z oczu, lecz nie należy łudzić się, że odpuścił. Co ciekawe, niby możemy uciec przed zagrożeniem, aczkolwiek wyłącznie spojrzeniem. Otóż gdy tajemnicza istota zatrzyma się na wprost Lisy, kierujemy wzrok w różne strony, byle nie patrzeć bezpośrednio na wiadomo kogo. Owe jump scare’y napędziły mi najsilniejszego pietra za pierwszym razem, ale zdają egzamin i potrafią podtrzymywać napiętą atmosferę. Swoją cegiełkę do klimatu dokłada także oprawa audiowizualna: stosownie przyciemniona grafika, plus oszczędnie i zarazem dobrze dawkowany dźwięk. Jeśli wobec tego macie ochotę posmakować takiej horrorowej miniatury na góra kilkanaście minut, warto zainteresować się Anxiety: Lost Night.



------------------------------------------------

Przydatne linki:

1. Grę można pobrać z serwisu Game Jolt albo ze strony itch.io.

2. Recenzja Anxiety, poprzedniej gry z cyklu, do poczytania na blogu pod tym adresem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.