piątek, 27 kwietnia 2018

Kathy Rain (PC) - recenzja



Małe i malownicze miasteczka niekoniecznie muszą być oazą spokoju, gdzie największych sensacji dostarczają sąsiedzkie ploteczki czy sporadyczne sprzeczki na mocniej zakrapianych spotkaniach. Pod tym płaszczykiem ogólnej sielskości równie dobrze mogą skrywać się mroczniejsze sekrety, a potwierdza to chociażby Conwell Springs, dokąd zawitamy wraz z tytułową bohaterką niezależnej przygodówki Kathy Rain.

Właściwa akcja produkcji została osadzona w roku 1995, acz nasza protagonistka spróbuje rozgryźć takie tajemnice, jakie dotyczą jeszcze wcześniejszych wydarzeń. Kathy, która na co dzień studiuje dziennikarstwo, wywodzi się zresztą z Conwell Springs, lecz – na skutek matczynej decyzji o przeprowadzce – opuściła ową mieścinę w okresie dzieciństwa. Rodzinne strony ponownie odwiedza dopiero po latach, a to za sprawą smutnych okoliczności, bo pogrzebu dziadka – Josepha Raina. Przy okazji dziewczyna dowiaduje się, że krewny, niegdyś typ silnej osobowości, spędził zmierzch swego życia niemal niczym roślina. Winę za fatalny stan zdrowia mężczyzny ponosił zaś enigmatyczny wypadek, któremu świętej pamięci Joseph uległ na początku lat osiemdziesiątych.


Intrygujące poszukiwanie wyjaśnień

Projekt autorstwa Clifftop Games pozwala prześledzić losy panny Rain na przestrzeni kilku dni. Aspirującej żurnalistce przyjdzie zmierzyć się wtedy z takim śledztwem, jakie namnoży na jej drodze kolejne znaki zapytania. Dziadkowi kobiety zdarzało się ponoć dziwnie zachowywać, zanim wylądował na wózku inwalidzkim. Ba, w Conwell Springs nie brakuje bardziej zagadkowych przypadków, włącznie z popadaniem w obłęd. Dlaczego? Tak wyłania się specyficzna atmosfera, która wzbudza skojarzenia z kultowym serialem „Miasteczko Twin Peaks”. W grze dostrzeżemy także nawiązania do słynnej przygodówkowej serii Gabriel Knight. Co najważniejsze, dostałam angażującą i klimatyczną historię, która w miarę rozwoju silniej zmierza ku surrealistycznym rejonom. Nie zaszkodziłoby jednak troszeczkę inaczej rozlokować pewne akcenty, by ciut płynniej przejść do bardziej zakręconych wątków.

Jak przystało na udaną opowieść, omawiana produkcja nie zawodzi pod kątem postaci, które nakreślono w nad wyraz zadowalający i autentyczny sposób. Ciemnowłosa Kathy doskonale radzi sobie z pierwszoplanową rolą, cechując się odpowiednią charyzmą. To niezależna, pewna siebie i wygadana fanka motocykli, która zazwyczaj woli chadzać własnymi ścieżkami. Owszem, bywa niekiedy nieco szorstka, ale dźwiga też bagaż ciężkich doświadczeń. Zarazem ma coś takiego, dzięki czemu szybko obdarzyłam ją sympatią. Bardzo polubiłam ponadto rudą współlokatorkę Kathy o imieniu Eileen, która jest przeciwieństwem i przewrotnym uzupełnieniem głównej bohaterki. Zawsze grzeczna, chętna do pomocy, a do tego wiara nie koliduje u niej z otwartym umysłem oraz tolerancją. Dobrze zarysowanych sylwetek znajdzie się – jak wyżej zasygnalizowałam – jeszcze więcej. Wystarczy wymienić serdeczną babcię – wdowę po Josephie czy bezdomnego aktora od siedmiu boleści.


Zgodnie ze sprawdzonymi rozwiązaniami

Co się tyczy mechaniki, Kathy Rain to pozycja utrzymana w rytmie tradycyjnego point and clicka, który obsługujemy przede wszystkim myszką. Przeważającym aspektem gameplayu są klasyczne zagadki oparte na używaniu i zbieraniu przedmiotów. Dość sporo się również nagadamy, co nie dziwi zważywszy na dziennikarsko-detektywistyczne talenty protagonistki. Nadmienić przy tym trzeba, że nieodzowny element większości dialogów stanowi notatnik młodej kobiety. Zapisywane w podręcznym kajecie hasła pełnią bowiem funkcję tematów do rozmów. Na podobnej zasadzie, aczkolwiek w mniejszym zakresie, wykorzystujemy też rzeczy z inwentarza. Oprócz tego, trafi się parę innego rodzaju zadań, np. zabawa w hackera, montowanie nagrania audio czy swoisty leśny labirynt.

Poziom skomplikowania napotkanych wyzwań określiłabym jako umiarkowany, gdyż nie powinniśmy utknąć na amen ani tym bardziej nie mamy tu do czynienia z tak banalną produkcją, że przechodziłaby się praktycznie sama. W razie ewentualnych problemów przydadzą się delikatne wskazówki, które elegancko przemycono do dialogów oraz komentarzy naszej podopiecznej. Przyszykowane przez dewelopera zagadki generalnie nie podważają zasad racjonalnego rozumowania, za wyjątkiem pojedynczego zastosowania skanera, zakrawającego raczej na magię. Ukończenie całości, która obejmuje wciągającą wszak rozgrywkę, zabrało mi przy pierwszym podejściu sześć godzin – taki wynik można uznać za stosunkowo przyzwoity.


Estetycznie na plusie

Lata dziewięćdziesiąte minionego stulecia to nie tylko umiejscowienie fabuły w czasie, ale i pixel artowa grafika, przywodząca na myśl złotą erę przygodówek, kiedy królowały tytuły Sierry oraz LucasArtsu. Co prawda nie uświadczymy zbyt dużo lokacji, lecz ów fakt nadrobiony został zarówno przez scenariusz, jak i skrupulatne przygotowanie poszczególnych obszarów właśnie od strony wizualnej. Widać, że postarano się o należyte oddanie charakteru przemierzanych plansz. Przykładowo, wspomniany wcześniej kontrast między Kathy i Eileen pokazuje też wystrój akademickiego pokoju dziewcząt. Mianowicie ta część pomieszczenia, którą zajmuje rudowłosa studentka, odznacza się schludnością w przeciwieństwie do zabałaganionej połowy z wyrkiem motocyklistki. Rezydencja Rainów umożliwia natomiast zasmakowanie ciepła domowego ogniska w przytulnym saloniku babci, czego słusznie nie da się powiedzieć o ponurych wnętrzach grobowca czy zwykłym magazynie.

Bogatej w kolory i detale szacie graficznej towarzyszy nastrojowa muzyka, przy czym najbardziej przypadł mi do gustu kawałek z menu oraz napisów końcowych – względnie spokojny, lecz jednocześnie lekko dotykający rockowych strun. Co istotne, produkcja posiada solidny angielski dubbing. Zatrudnieni aktorzy pamiętają o modulacji głosu i nie mają na szczęście skłonności ku przesadzie. Warto nadmienić, że marzec 2018 przyniósł tytułowi z 2016 roku kilka nowych, oficjalnych lokalizacji kinowych. A piszę o tym dlatego, iż wśród dodanych tłumaczeń jest rodzimy tekst od członków ekipy z Graj Po Polsku. Słaba znajomość języków obcych nie przeszkadza już więc teraz w nacieszeniu się przygodami Kasieńki, zwłaszcza wobec satysfakcjonującej jakości napisów znad Wisły (zauważyłam ledwie trzy literówki).


Od dłuższego czasu miałam na oku Kathy Rain, przekonana, że prędzej czy później po prostu muszę wybrać się do Conwell Springs i ruszyć tropem tamtejszych sekretów. Na takie postanowienie wpłynęło kilka czynników, począwszy od ogólnej fascynacji point and clickami, poprzez zaciekawienie zarysem fabularnym tej konkretnej propozycji, a na przyjemnej grafice retro kończąc. Jak się okazało, owoc prac Clifftop Games sprostał moim oczekiwaniom. Gra robi wyraźny ukłon w stronę lat dziewięćdziesiątych, ale bynajmniej nie jedzie wyłącznie na nostalgii, bo poszczególne jej elementy zostały sprawnie zrealizowane. Słowem, jestem zdecydowanie na tak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.