sobota, 16 czerwca 2018

"Czarownica: Bajka ludowa z Nowej Anglii" - recenzja


„Czarownica: Bajka ludowa z Nowej Anglii” nie zalicza się do obrazów, które zostały skrojone pod gusta wielbicieli masowej rozrywki. To propozycja głównie dla fanów ambitniejszego repertuaru, a zatem nie należy oczekiwać takich samych wrażeń, jakich dostarczają popularniejsze i bardziej efekciarskie tytuły, reprezentujące gatunek horroru. Poprzestanie na łatce filmu grozy byłoby tu zresztą zbytnim uproszczeniem, gdyż – w tym konkretnym przypadku – mamy też do czynienia z udanym kinem psychologicznym.

Robert Eggers, który jest zarówno reżyserem, jak i scenarzystą „Czarownicy”, zabiera widzów do Ameryki Północnej roku 1630. Swoją filmową opowieść skonstruował w oparciu o podania ludowe, dokumentację sądową i inne materiały źródłowe z tamtego okresu. Twórca wykorzystał powyższą bazę do wymyślenia losów pewnej purytańskiej rodziny, która to zostaje wykluczona z dotychczas zamieszkiwanej osady. Zaistniała sytuacja skłania familię do zapuszczenia się w zupełnie odludną okolicę i założenia farmy tuż obok nieprzyjaźnie wyglądającego lasu. Mimo że Williamowi i Katherine, bo takie imiona noszą małżonkowie, udaje się tam urządzić wraz z kilkorgiem dzieci, wkrótce doświadczają poważnych problemów. Wpierw znika najmłodsza pociecha – niedawno narodzony Samuel, po czym następują kolejne kłopoty oraz dziwne zjawiska, w tym chociażby popsute plony.

Wprawdzie zostaje wzięta pod uwagę teoria, że malca mógł porwać głodny wilk, ale coraz częściej dochodzi do głosu opcja o siłach nieczystych i żyjącej wśród leśnych ostępów wiedźmy. Podkreślić zarazem trzeba, że wątek nadprzyrodzony stanowi dla Eggersa nie tyle element tradycyjnej grozy, co narzędzie do zburzenia łączących protagonistów relacji. Przedstawiona historia sprawdza się więc też jako swoiste studium rozpadu rodzinnych więzi. Od momentu zaginięcia Samuela atmosfera pomiędzy domownikami gęstnieje, a religijna żarliwość prędzej dorzuca oliwy do ognia, niż przynosi zgodę i ukojenie. Przykładowo, los niemowlaka wstrząsa poglądami Caleba, innego syna, do tego stopnia, że w trakcie rozmowy na temat grzechu chłopak zadaje ojcu zdradzające wątpliwości pytania. Ponadto, o ile William stara się żyć dalej i traktować trudne chwile jako Bożą próbę, tak jego żona szybko popada w stan załamania, ciągle będąc zdenerwowaną. Wzajemne oskarżenia szczególnie dotykają zaś najstarszą córkę – Thomasin, która opiekowała się dzieckiem tragicznego dnia.

Filmowi zdarza się uciec w stronę dosłowności i akurat tego rodzaju sceny wypadają według mnie najsłabiej (zwłaszcza jeden z początkowych fragmentów, który mógłby zostać wycięty bez jakiejkolwiek straty dla całości). Niemniej robi to rzadko, a do tego unika oklepanych jump scare’ów. W zamian przeważnie woli sięgać po symbolikę, eksponować warstwę psychologiczną i pozostawiać widzowi pole do samodzielnego interpretowania  obserwowanych na ekranie wydarzeń. Bo czy faktycznie wszystkie nieszczęścia można przypisać wyłącznie nadnaturalnej formie zła? Ile w tym prawdziwych kontaktów z diabłem, a ile histerii, która wynika z dewocji, obsesyjnego strachu przed czarną magią oraz przebywania w skądinąd odizolowanym miejscu? I czy w zabawach z kozłem o imieniu Czarny Filip, którym oddaje się dwójka młodszych dzieci – bliźniaki Mercy i Jonas – kryje się coś znacznie gorszego niż głupie dziecięce żarty?

Eggers zdecydował się na niespieszne tempo akcji, które z powodzeniem dokłada swoją cegiełkę do przygnębiającego nastroju i spowijającej opowieść aury surowości. A jeśli chodzi o umiejętnie wykreowany klimat, nie wypada mi pominąć w tej materii świetnych zdjęć, uzupełnianych przez niepokojącą, niekiedy wręcz denerwującą (i słusznie!) ścieżkę dźwiękową. Co istotne, „Czarownica” preferuje oszczędność, która paradoksalnie ujawnia przywiązanie do różnych szczegółów. Wystarczy wymienić złowróżbne kadry z widokiem na las czy generalnie posępną kolorystykę, oddającą pod pewnymi względami realia ówczesnej epoki. Oprócz tego, wiarygodne odzwierciedlenie XVII-wiecznej mentalności zawdzięczamy dialogom oraz grze aktorskiej, w której nie uświadczymy słabszych ogniw.

Reasumując, „Czarownica: Bajka ludowa z Nowej Anglii” to specyficzny i niełatwy w odbiorze film, którego dość ascetyczny charakter nadaje mu jednocześnie intrygujących rysów, a także przewrotnej głębi fabularnej. Przede wszystkim nie można obrazowi odmówić sugestywnej atmosfery, pozwalającej przenieść się do minionych czasów, gdy na porządku dziennym był lęk przed czartem oraz jego sługusami. Innymi słowy, kino na poziomie.



--------------------------------------------------
Tytuł polski: Czarownica: Bajka ludowa z Nowej Anglii
Tytuł oryginalny: The VVitch: A New-England Folktale / The Witch
Reżyseria: Robert Eggers
Scenariusz: Robert Eggers
Obsada: Anya Taylor-Joy, Ralph Ineson, Kate Dickie, Harvey Scrimshaw, Ellie Grainger
Gatunek: horror, psychologiczny, kostiumowy
Produkcja: USA, Kanada, Brazylia, Wielka Brytania
Rok premiery: 2015
Czas trwania: 89 minut

2 komentarze:

  1. Bede musiala sie zastanowic. Fabula dosc ciekawa. Aktorow grajacych w tym fimie nie znam szczerze mowiac ale to nie szkodzi. Zaintrygowalas mnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chodzi o obsadę, to Anya Taylor-Joy zdobyła w ostatnim czasie popularność. Wystąpiła chociażby w nowej "Emmie" (jako tytułowa i główna bohaterka), a także w Netfliksowym "Gambicie" (serial o szachistce).

      Usuń

System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.