sobota, 5 stycznia 2019

A Landlord's Dream (PC) - recenzja



Potrzeba jest matką wynalazków, więc nic dziwnego, iż technologia ciągle idzie do przodu. Ale też niejednokrotnie mogliśmy przekonać się, że te przeróżne dobrodziejstwa potrafią czasami nawalić i dość skutecznie uprzykrzyć życie, zamiast je ułatwić. Weźmy choćby niespodziewany brak dostępu do sieci wtedy, gdy akurat chcemy wysłać mailem ważną wiadomość. Nie mówiąc o tak uzależnionych od netu osobach, które wręcz nie wyobrażają sobie dnia bez otwierania przeglądarki. Co wobec tego muszą czuć bohaterowie przygodówki A Landlord’s Dream, skoro pewna awaria daje im jeszcze bardziej w kość?

Tytuł ten przybliża nam krótką historię w konwencji cyberpunkowej dystopii, poniekąd przestrzegając przed nadmiernym poleganiem na technologicznych zdobyczach. Zaglądamy bowiem do futurystycznego świata, gdzie normą jest ulepszanie ciała rozmaitymi implantami. Nierzadko mowa o takich usprawnieniach, które to procentują w zawodowej aktywności danego człowieka. Abel Lowen, główny bohater produkcji, „poprawił” dla przykładu ręce, co przydaje mu się przy wykonywaniu fachu muzyka. Elektroniczne wszczepy mają jednak to do siebie, że wymagają aktualizacji i ładowania. Z tym zaś niestety problem w dniu, kiedy zawitamy do pana Lowena. Na dokładkę, budzik dzwoni wpierw za wcześnie, a i smartfon protagonisty nie działa jak należy. Ba, niemal wszystko się posypało, czego doświadczają również sąsiedzi protagonisty.

Scenariusz gry, którą LostTrainDude przygotował wraz z Kastchey i CaptainD, ogranicza dostępną przestrzeń do jednego kompleksu mieszkalnego, a konkretnie do raptem trzech lokacji. Niemniej mocno zawężony teren wystarczył do wykreowania całkiem klimatycznego obrazu przyszłości. Wszędobylska elektronika zdominowała budynek do takiego stopnia, iż przypomina on skomputeryzowany organizm. Swoistą sieć, od której zależy także normalne funkcjonowanie lokatorów. I owszem, widać tu potencjał na bardziej rozbudowane uniwersum, ale to darmowy projekt. Do tego powstały na potrzeby konkursu Adventure Game Studio (edycja ze stycznia 2015 roku), każącego uczestnikom uwinąć się w krótkim terminie. Właściwie jedyną rzeczą, która mi na gruncie fabuły doskwierała, jest otwarte zakończenie. Nie żebym przekreślała każdy tego typu finał, lecz w pierwszej chwili czułam się jakby wyrwana z gry, acz doceniam panującą wówczas atmosferę niepewności.


Jak już zdążyłam zasygnalizować, A Landlord’s Dream nie zalicza się do długich pozycji. By być bardziej dokładną, dodam, że całość powinniśmy przejść średnio w przeciągu pół godziny. Pod względem mechaniki mamy do czynienia z klasycznym point and clickiem, obsługiwanym głównie myszką oraz przy niewielkim udziale klawiatury. Swoją drogą, drugi z wymienionych kontrolerów pójdzie w ruch podczas rozwiązywania pewnego zadania, opartego na wpisywaniu komend do komputera. Gameplay odznacza się niskim stopniem skomplikowania, obejmując konwersacje, używanie nielicznych przedmiotów i wspomniane przed momentem wciskanie klawiszy. Co istotne, w trakcie rozgrywki nie pokierujemy wyłącznie Ablem, ponieważ w dalszej fazie zabawy przejmiemy ponadto kontrolę nad kobietą o imieniu Hari.

Wizualna oprawa przygodówki została utrzymana w stylu pixel art, który z udanym skutkiem oddaje charakter odwiedzanych obszarów. Stąd mieszkanie pana Lowena wygląda najprzytulniej ze wszystkich plansz, a po wyjściu na korytarz zrobi się bardziej ponuro i bezosobowo. Obserwując całe sylwetki, nie zobaczymy wyraźnych twarzy, lecz w zamian dostajemy portrety z obliczami postaci, jakie to wyświetlają się przy prowadzeniu rozmów. Co do muzyki, dość zresztą oszczędnej i często uderzającej w raczej niepokojące tony, ta stanowi dobre uzupełnienie dla retro grafiki, a to dlatego, że przywodzi na myśl syntezatorowe brzmienia z lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku.

Reasumując, A Landlord’s Dream to zwięzłe i w ogólnym rozrachunku przekonujące doświadczenie z nurtu cyberpunk. Propozycja autorstwa niezależnych deweloperów zwraca na siebie uwagę odpowiednią spójnością pod kątem narracyjno-estetycznym. Jeżeli szukacie zatem czegoś niedługiego w takim właśnie klimacie, warto spróbować, aczkolwiek przygodówkowym koneserom przypominam, że ze świecą szukać tutaj wyzwań godnych wyjadaczy gatunku. Łatwa rozgrywka będzie za to atutem dla tych odbiorców, którzy stawiają dopiero pierwsze kroki w point and clickach.



------------------------------------------------

Gra dostępna za darmo m.in. w serwisie itch.io:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.