W grze Skyland:
Serce Gór przyjdzie nam poruszać się wśród chmur i osobliwych szczytów, dokąd
to ludzi sprowadziła niegdyś konieczność, wraz z nadzieją na lepsze jutro. Zawitamy
tam jednak wtedy, kiedy nad rozkwitłą w takowych warunkach cywilizacją zawisa
realne niebezpieczeństwo. Cóż, prędzej czy później zawsze napatoczy się jakiś
wichrzyciel, który postanowi zdrowo namieszać. Ale też nie zabraknie kogoś, kto
nie spocznie, póki nie przywróci zmąconego spokoju. No i to oczywiście my –
gracze – podejmiemy się tu misji przegnania zagrożenia, działając zgodnie z
regułami gatunku HOPA.
Skyland:
Serce Gór (Heart of the Mountain) to casualowy tytuł, za którego opracowanie
odpowiada Cordelia Games, a za wydanie firma Artifex Mundi, mająca również na
koncie projekty własnego autorstwa, w tym np. wyśmienite cykle Enigmatis i Grim
Legends. Jeśli chodzi o ekipę producencką, ów zespół posiada co prawda skromniejszy
dorobek, lecz zdążył pozytywnie
zaistnieć w świadomości fanów niedzielnej rozrywki. Mianowicie przed omawianą
dziś grą ukazały się dwie sygnowane logiem Cordelii pozycje – Kingmaker: Droga
do Tronu (Rise to the Throne) oraz Patch of Sin: Chciwość (Greed). Obie solidne
i jednocześnie fabularnie zróżnicowane, gdyż pierwsza traktuje o rycerzach stawiających
czoła spiskowcom, a druga to współczesny kryminał. Skyland obiera z kolei
jeszcze inny kierunek, proponując danie, na jakie składają się elementy
steampunku, wpływy prozy Juliusza Verne’a, a także wątek pradawnych źródeł
mocy.
Twórcy
zwięźle wprowadzają nas w przedstawione realia. Krótkie intro informuje bowiem,
czemu ludzie pobudowali się na ramionach starożytnych, skalistych gigantów. Szybko
też zostajemy rzuceni w akcję, lecąc do lokalnego więzienia statkiem
powietrznym o nazwie Słowik, którym podróżuje nie tylko grywalna bohaterka, ale
i jej siostra Adriane oraz stary majster Leo. Oględziny zakładu karnego kończą
się zaś dla załogi pościgiem za zbiegłym stamtąd Balem de Sole. Nie chcę
zdradzać zbyt wiele, acz pozwolę sobie wtrącić, że będziemy musieli powstrzymać
niecny proceder przemiany ludzi w kryształy, a w tle przewinie się kwestia
śmierci ojca dzielnych pań. I mimo że wyżej oceniam fabuły wcześniejszych
produkcji od Cordelia Games, daleka jestem od narzekania na nudę. Nie
wspominając o tym, iż doceniam stosowany przez studio urodzaj w obrębie
wymyślanych historii.
Swoją
drogą, liczę równocześnie na powrót do tego konkretnego uniwersum, co jest
zresztą całkiem możliwe. Czemu? Otóż Serce Gór zahacza w końcowej fazie zabawy
o pewną, przypuszczalnie niebłahą kwestię, ostatecznie jej nie wyjaśniając.
Niemniej w dodatkowym rozdziale, który odblokowuje się po zaliczeniu
podstawowej przygody i rozgrywa tuż po wydarzeniach z głównego scenariusza,
protagonistka, przeczytawszy jedną notatkę, zadaje sobie pytanie dotyczące tej
rzeczy. Dla mnie to dosyć ewidentny trop do potencjalnej kontynuacji, zwłaszcza
że finałowy filmik z owego bonusu nieśmiało sugeruje powstanie sequela. W
każdym razie, oby deweloperzy faktycznie uraczyli kiedyś odbiorców drugą
częścią. I to najlepiej taką, która w pełni rozwijałaby potencjał marki Skyland.
Sporym
atutem produkcji jest jej warstwa estetyczna w kontekście wykreowanego na
potrzeby gry świata. Przyznam, że ciekawie – pod kątem wizualnym – prezentuje
się zestawienie takich elementów jak chociażby mechaniczne urządzenia, balony,
latające statki, górski krajobraz czy kłaniająca się starodawnym stylom
architektura. Wszystko to odmalowano z dbałością o szczegóły i szeroką gamę
barw. Animacje, tak jak w innych HOPKACH, charakteryzują się oszczędnością, lecz
wyglądowi sylwetek ludzkich nie można odmówić staranności. Cieszy przy tym
podejście do image’u obserwowanych na ekranie postaci. Taka Adriane nosi szaty
skrojone na steampunkową modłę, natomiast Wieszczka, której siedzibę odwiedzimy
na pewnym etapie rozgrywki, sprawia wrażenie niemal mitycznej persony. W
porównaniu z grafiką, muzyka spisuje się już słabiej, co nie znaczy, że źle –
ot, nieszkodliwe i stosunkowo nastrojowe tło.
Co
z gameplayem? Jak napomknęłam we wstępie, recenzowany tytuł stawia na relaksującą
klasykę spod znaku Hidden Object Puzzle Adventure. Mamy więc zadania
przedmiotowe à la tradycyjne point and clicki, plansze z seriami sprytnie
poukrywanych szpargałów, a także nieskomplikowane zagadki logiczne (m.in. takie
układanki, jakie to zarazem przemycają kluczowe dla fabuły detale). Są jeszcze nieliczne
momenty, kiedy trzeba niby wykazać się ździebkiem refleksu, lecz – rzecz jasna
– dopasowano je do casualowych wymogów. Każdy wobec tego bez kłopotu odda przykładowo
celny strzał z procy lub ominie przeszkody w trakcie skoku spadochronowego.
Warto ponadto zwrócić uwagę na specjalny gadżet pod postacią rękawicy
energetycznej, która przyda się podczas kilku starć. Co szczególnie istotne,
deweloperzy z Cordelii zrealizowali takie walki lepiej niż rycerskie bitki w swoim
Kingmakerze. A to dlatego, że nie ograniczono się wyłącznie do jednego rodzaju
minigierki.
Podsumowując,
Skyland nie zalicza się do grona najlepszych HOPEK, aczkolwiek miłośnicy takiej
konwencji mogą się przy Sercu Gór nieźle bawić. To po prostu przyzwoita
pozycja, której twórcy wiernie podchodzą do zasad przyjętych w tego typu
rozrywce. Ukończenie całej gry, wraz z bonusowym rozdziałem, zabrało mi nieco
ponad 3 godziny, a zatem akurat tyle, by umilić sobie wieczór i odetchnąć od codziennych
problemów. Słowem, sympatyczna rzecz dla fanów bratania przygodówkowej
mechaniki z wypatrywaniem ukrytych obiektów.
---------------------------------------------------
Za udostępnienie
egzemplarza do recenzji dziękuję wydawcy – firmie Artifex Mundi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.