środa, 2 stycznia 2019

"Przybysz z morza", Winston Graham - recenzja


„Przybysz z morza” to ósmy już tom sagi rodu Poldarków i zarazem ciut problematyczna w ocenie odsłona tego cyklu. Z jednej strony, Winston Graham nie porzucił wypracowanej dla kornwalijskiej serii konwencji. Z drugiej natomiast, pokusił się o pewną zmianę, która wprawdzie nie narusza ogólnej struktury narracji, lecz równocześnie wyróżnia powieść na tle poprzedniczek. No i w tym poniekąd tkwi drobny szkopuł. Bo „ósemka” przywodzi na myśl lubiane danie, przy którego przyrządzaniu lekko zmodyfikowano recepturę, sprawiając, że nadal nieźle smakuje, acz nie tak samo dobrze jak kiedyś.

Fabuła utworu startuje jesienią 1810 roku, a zatem minął spory szmat czasu w stosunku do siódmej części – „Fali gniewu”, osadzonej w latach 1798-1799. Niemniej warto przy okazji nadmienić, iż brytyjski pisarz wplata do początkowych rozdziałów pojedyncze informacje o wydarzeniach, mających miejsce w zaistniałej pomiędzy obiema książkami luce. Co więcej, na podobnej zasadzie Winston Graham przypomina również o tym, czego mogliśmy dowiedzieć się z wcześniejszych tomów. Takiego rodzaju fragmenty w szczególności powinni zaś docenić nowi czytelnicy, mogąc dzięki nim lepiej zrozumieć sympatie i niechęci, jakie połączyły bądź poróżniły niektórych protagonistów.

Generalnie „Przybysza z morza” można pod pewnymi względami potraktować jako swoiste nowe otwarcie. A to dlatego, iż autor śmiałym krokiem zwraca się tutaj ku młodszemu pokoleniu bohaterów. Tak, pamiętam, że skład książkowej obsady był sukcesywnie poszerzany w toku całej sagi, co stanowi zresztą bardzo częsty w cyklicznych powieściach zabieg. I tak, twórca Poldarkowych dziejów przerzucił już kiedyś, a konkretnie w „Czarnym księżycu” (t.5), nieco większy ciężar na świeżo wprowadzone postacie. Tym razem jednak nastąpiły najsilniejsze przetasowania, które wynikają z przeskoczenia akcji o blisko 11 lat. Dzieci Rossa i Demelzy – Clowance oraz Jeremy – pukają więc do bram dorosłości, stając się niejako oczkami w głowie pana Grahama. Swoją drogą, państwo Poldark mają jeszcze jedną latorośl – kilkuletnią Bellę, lecz póki co przypada jej z racji wieku mniejsza rólka.

Wracając do wyrośniętych pociech, Clowance to żywiołowa panna, wokół której kręcą się adoratorzy. Jeremy, młodzian o spokojniejszej od siostry naturze, posiada z kolei smykałkę do górniczej branży, a także wykazuje fascynację maszynami parowymi. Pomimo tego angielski literat nie ogranicza się wyłącznie do zawodowo-naukowych pasji chłopaka, nie żałując mu jednocześnie porywów serca. I wszystko byłoby jak najbardziej w porządku, gdyby nie fakt, że wyżej wymieniona dwójka, choć mająca miłą osobowość, nie dorównuje pod kątem wyrazistości swoim rodzicom. Ale zdecydowanym zawodem jest Stephen Carrington, czyli tytułowy przybysz z morza, którego zadanie polega na namieszaniu w życiu kornwalijskiej familii. Ten młody marynarz to według mnie pospolity cwaniak – szkoda, że nie uczyniono owego kombinatora rzeczywiście enigmatyczną personą.

Rzecz jasna pojawia się jeszcze więcej postaci, zarówno jeśli chodzi o świeży nabytek, jak i pewnych członków tzw. starej gwardii, na czele z Demelzą, Rossem oraz jego odwiecznym rywalem George’em Warlegganem. Tyle że przez dokonaną w ósmym tomie zmianę warty śledziłam fabułę z trochę mniejszym zaangażowaniem niż dotąd, co absolutnie nie znaczy, że odradzam lekturę fanom sagi albo zwolennikom powieści historyczno-obyczajowych ogółem. To wciąż przyzwoita jakość, a perypetie bohaterów tradycyjnie ubarwiono takimi elementami, które służą głębszemu zanurzeniu w przerabianej epoce (np. wzmianki o podupadających gałęziach przemysłu, historii kolei, szaleństwie angielskiego króla czy brytyjskich wojskach w Portugalii, ścierających się tam z francuskimi żołnierzami).



-------------------------------------------------------------------
Tytuł polski: Przybysz z morza
Tytuł oryginalny: The Stranger from the Sea
Cykl: Dziedzictwo rodu Poldarków, część 8
Autor: Winston Graham
Wydawnictwo: Czarna Owca
Liczba stron: 512

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.