„Przybysz z
morza” to ósmy już tom sagi rodu Poldarków i zarazem ciut problematyczna w
ocenie odsłona tego cyklu. Z jednej strony, Winston Graham nie porzucił
wypracowanej dla kornwalijskiej serii konwencji. Z drugiej natomiast, pokusił
się o pewną zmianę, która wprawdzie nie narusza ogólnej struktury narracji,
lecz równocześnie wyróżnia powieść na tle poprzedniczek. No i w tym poniekąd
tkwi drobny szkopuł. Bo „ósemka” przywodzi na myśl lubiane danie, przy którego przyrządzaniu
lekko zmodyfikowano recepturę, sprawiając, że nadal nieźle smakuje, acz nie tak
samo dobrze jak kiedyś.
Fabuła
utworu startuje jesienią 1810 roku, a zatem minął spory szmat czasu w stosunku
do siódmej części – „Fali gniewu”, osadzonej w latach 1798-1799. Niemniej warto
przy okazji nadmienić, iż brytyjski pisarz wplata do początkowych rozdziałów pojedyncze
informacje o wydarzeniach, mających miejsce w zaistniałej pomiędzy obiema
książkami luce. Co więcej, na podobnej zasadzie Winston Graham przypomina
również o tym, czego mogliśmy dowiedzieć się z wcześniejszych tomów. Takiego
rodzaju fragmenty w szczególności powinni zaś docenić nowi czytelnicy, mogąc
dzięki nim lepiej zrozumieć sympatie i niechęci, jakie połączyły bądź poróżniły
niektórych protagonistów.
Generalnie
„Przybysza z morza” można pod pewnymi względami potraktować jako swoiste nowe
otwarcie. A to dlatego, iż autor śmiałym krokiem zwraca się tutaj ku młodszemu
pokoleniu bohaterów. Tak, pamiętam, że skład książkowej obsady był sukcesywnie
poszerzany w toku całej sagi, co stanowi zresztą bardzo częsty w cyklicznych
powieściach zabieg. I tak, twórca Poldarkowych dziejów przerzucił już kiedyś, a
konkretnie w „Czarnym księżycu” (t.5), nieco większy ciężar na świeżo
wprowadzone postacie. Tym razem jednak nastąpiły najsilniejsze przetasowania,
które wynikają z przeskoczenia akcji o blisko 11 lat. Dzieci Rossa i Demelzy –
Clowance oraz Jeremy – pukają więc do bram dorosłości, stając się niejako
oczkami w głowie pana Grahama. Swoją drogą, państwo Poldark mają jeszcze jedną latorośl
– kilkuletnią Bellę, lecz póki co przypada jej z racji wieku mniejsza rólka.
Wracając
do wyrośniętych pociech, Clowance to żywiołowa panna, wokół której kręcą się
adoratorzy. Jeremy, młodzian o spokojniejszej od siostry naturze, posiada z
kolei smykałkę do górniczej branży, a także wykazuje fascynację maszynami
parowymi. Pomimo tego angielski literat nie ogranicza się wyłącznie do zawodowo-naukowych
pasji chłopaka, nie żałując mu jednocześnie porywów serca. I wszystko byłoby jak
najbardziej w porządku, gdyby nie fakt, że wyżej wymieniona dwójka, choć mająca
miłą osobowość, nie dorównuje pod kątem wyrazistości swoim rodzicom. Ale zdecydowanym
zawodem jest Stephen Carrington, czyli tytułowy przybysz z morza, którego
zadanie polega na namieszaniu w życiu kornwalijskiej familii. Ten młody
marynarz to według mnie pospolity cwaniak – szkoda, że nie uczyniono owego
kombinatora rzeczywiście enigmatyczną personą.
Rzecz
jasna pojawia się jeszcze więcej postaci, zarówno jeśli chodzi o świeży
nabytek, jak i pewnych członków tzw. starej gwardii, na czele z Demelzą, Rossem
oraz jego odwiecznym rywalem George’em Warlegganem. Tyle że przez dokonaną w
ósmym tomie zmianę warty śledziłam fabułę z trochę mniejszym zaangażowaniem niż
dotąd, co absolutnie nie znaczy, że odradzam lekturę fanom sagi albo zwolennikom
powieści historyczno-obyczajowych ogółem. To wciąż przyzwoita jakość, a
perypetie bohaterów tradycyjnie ubarwiono takimi elementami, które służą
głębszemu zanurzeniu w przerabianej epoce (np. wzmianki o podupadających
gałęziach przemysłu, historii kolei, szaleństwie angielskiego króla czy brytyjskich
wojskach w Portugalii, ścierających się tam z francuskimi żołnierzami).
-------------------------------------------------------------------
Tytuł
polski: Przybysz z morza
Tytuł
oryginalny: The Stranger from the Sea
Cykl:
Dziedzictwo rodu Poldarków, część 8
Autor:
Winston Graham
Wydawnictwo:
Czarna Owca
Liczba
stron: 512
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.