Górnik z filmu w
reżyserii Patricka Lussiera wybrał iście przewrotny sposób na świętowanie
walentynek. Bo choć zdaje się pamiętać o okolicznościowych serduszkach,
przelewa przy tym dużo cudzej krwi, z impetem wymachując kilofem. A może
tylko o zabijanie mu chodzi, zaś dzień zakochanych stanowi po prostu coś w
rodzaju dodatkowej inspiracji stylistycznej? Bądź co bądź, fani slasherów nie
powinni mieć powodów do narzekań.
Fabuła
amerykańskiego obrazu, który, tak na marginesie, jest remakiem kanadyjskiego
horroru z 1981 roku, zabiera widzów do niewielkiego, górniczego miasteczka
Harmony. Co oczywiste, sugerująca idyllę nazwa nie chroni tej mieściny ani jej
ludności przed kłopotami. Wszystko zaczęło się natomiast od tragicznego
wypadku, do jakiego to doszło niegdyś w lokalnej kopalni. Wprawdzie pewien
górnik – Harry Warden – zdołał przeżyć i bodajże po roku wybudził się ze
śpiączki, lecz sęk w tym, że urządził przy okazji masakrę. Niby szaleniec
został wówczas zneutralizowany, stając się potem przykrym wspomnieniem. Mija
jednak 10 lat – zbliżają się akurat walentynki i zarazem rocznica swawoli pana
Wardena. Niestety, nadciąga również wyjątkowo niemiły bonus pod postacią nowych
makabrycznych zgonów. Zasadnicze pytanie brzmi więc tak: znowu Harry, czy tym
razem naśladowca?
Scenariusz
filmu nie należy do skomplikowanych ani oryginalnych, lecz nie mamy przecież do
czynienia z taką historią, od której obowiązkowo wymagałoby się tego typu
rzeczy. Ważne wszak, żeby się nie nudzić. A ten warunek został na szczęście spełniony
– chociażby dzięki żwawemu tempu akcji. Muszę też przyznać, iż twórcom udało
się całkiem nieźle zasiać kilka wątpliwości odnośnie do tożsamości mordercy w głównej
linii czasowej. Co do samych postaci, nikogo nie powinien zaskoczyć brak złożonych
portretów psychologicznych. Powtarzam – to nie ten adres. Niemniej kluczowi
bohaterowie uniknęli statusu do bólu mdłych manekinów, mimo że nie emanują
ogromną charyzmą. Na czoło wysuwa się tu z kolei trójka protagonistów: powracający
właśnie w rodzinne strony Tom Hanniger (w tej roli Jensen Ackles, czyli jeden
ze słynnych braci Winchesterów z serialu „Supernatural”), jego dawna miłość
Sarah (Jaime King) oraz mąż owej kobiety – szeryf Tom Palmer (Kerr Smith).
Jak
zasygnalizowałam już na wstępie, „Krwawe walentynki” to reprezentant kina
grozy, a konkretnie jego podgatunku zwanego slasherem. W myśl obranej konwencji,
istotnym elementem warstwy fabularnej są zatem kolejne ataki mordercy i
związany z tym faktem rosnący licznik ofiar. Dlatego przedstawione na ekranie
wydarzenia nie obywają się bez brutalnych scen, które nie zawiodą amatorów
mocnych obrazków. Słowem, skrywający się pod górniczymi szatami psychopata nie
cacka się z napotkanymi nieszczęśnikami. Warto swoją drogą przypomnieć, że film
nakręcono z użyciem efektów 3D. Co prawda widziałam wersję 2D na DVD, lecz bez
trudu dostrzegłam pojedyncze, dostosowane pod trójwymiar sekwencje (np. rzut
kilofem i śmiertelny skutek kontaktu z takim narzędziem). Te – owszem – są
jeszcze bardziej przerysowane, acz w przypadku seansów 3D to zapewne dodatkowy
atut. Kontynuując temat kwestii wizualnych, nie zapomniano ponadto o górniczych
aspektach scenerii. Stąd zobaczymy miejscową kopalnię od zewnątrz i od środka,
przy czym najlepiej wypadają wnętrza z ograniczonymi – pod kątem przestrzeni –
korytarzami.
Podsumowując,
„Krwawym walentynkom” daleko do ambitnego kina, ale też nigdy do takiego miana
nie aspirowały. Zgodnie z tytułem produkcji, twórcy najzwyczajniej w świecie
zrealizowali swój biznesplan, który polega na zadowoleniu docelowej grupy
odbiorców. Do tego fabuła została na tyle sprawnie poprowadzona, że potrafi
wciągnąć potencjalnych widzów, zamiast skłaniać ich do ziewania czy
intensywnego wypatrywania rozmaitych głupotek.
--------------------------------------------------
Tytuł
polski: Krwawe walentynki / Krwawe walentynki 3D
Tytuł oryginalny: My Bloody Valentine / My Bloody
Valentine 3D
Reżyseria:
Patrick Lussier
Scenariusz:
Todd Farmer, Zane Smith
Obsada: Jensen Ackles, Jaime King, Kerr Smith, Kevin
Tighe, Edi Gathegi
Gatunek:
horror
Produkcja:
USA
Rok
premiery: 2009
Czas
trwania: 101 minut
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.