piątek, 20 września 2019

Uncharted Tides: Port Royal (PC) - recenzja



Przeklęta Róża to piękna nazwa, lecz nie da się zaprzeczyć, iż zarazem niesie w sobie tajemniczą groźbę. Nie bez powodu zresztą nadano takie, a nie inne miano legendarnemu okrętowi z gry Uncharted Tides: Port Royal. Zawsze znajdą się jednak śmiałkowie, którzy to, z różnych przyczyn, gotowi są na wszelkie ryzyko. A czy Wy – drodzy gracze – również podjęlibyście wyzwanie i ruszylibyście śladem tej magicznej łajby? Naprawdę warto spróbować, bo recenzowana produkcja nie skąpi swym odbiorcom pozytywnych wrażeń.

Obecność Uncharted Tides w wydawniczym katalogu Artifex Mundi ucieszyła mnie nie tylko dlatego, że spędziłam wiele przyjemnych godzin przy grach spod szyldu śląskiej firmy. Ów fakt przywołał bowiem wspomnienia związane z inną reprezentacją gatunku HOPA, jaka to cechuje się silnie zarysowanymi wątkami marynistycznymi. Myślę o bardzo dobrej serii Nightmares from The Deep, w przypadku której Artifex pełni także funkcję producenta. Od razu przy tym zaznaczam, że Port Royal, tytuł zaprojektowany przez studio Cordelia Games, nie kopiuje fabularnych pomysłów z tamtego cyklu ani nie jest jego nową odsłoną, w zamian proponując odmienne ujęcie podobnego tematu. Otóż o ile Nightmares from the Deep rozgrywa się współcześnie i przydziela piratom role nieumarłych istot, tak Uncharted Tides, choć też przystrojone nutami fantastyki, zabiera graczy do dawnych czasów, kiedy morscy rozbójnicy przeżywali okres świetności. Ba, na drugim planie przewinie się nawet papuga w charakterystycznym kapeluszu.


Ekipa z Cordelli przybliża tutaj perypetie dzielnej Mary Jane i dobrodusznego cwaniaczka Jacka, którym przyjdzie m.in. podążyć tropem wspomnianej we wstępie Przeklętej Róży. Węszenie wokół mitycznego statku odbywa się z inicjatywy dziewczyny, tyle że nie kieruje nią zainteresowanie samym okrętem, lecz chęć odnalezienia ojca – kapitana Masona Owensa. Mianowicie rodziciel młodej kobiety od dawna nie daje już znaku życia, a ponadto okazuje się, że najwyraźniej zniknął w trakcie poszukiwań tego niezwykłego żaglowca. Właściwa akcja startuje zaś w momencie, gdy Owensówna i Jack zdążyli zawrzeć znajomość oraz dobić targu co do pomocy mężczyzny podczas misji Mary Jane. Niemniej o okolicznościach ich pierwszego spotkania opowiada potem dodatkowy rozdział, do jakiego tradycyjnie uzyskamy dostęp po zaliczeniu głównej przygody.

Uncharted Tides od pierwszych minut wciąga w wir ciekawych wydarzeń i do końca utrzymuje szybkie tempo, a co za tym idzie – z powodzeniem unika fabularnych przestojów. Przedstawiona historia powinna bez trudu zaskarbić sobie przychylność miłośników lekkich opowieści przygodowych ogółem oraz sympatyków rozrywkowego kina w stylu filmowej serii „Piraci z Karaibów”. Co szczególnie ważne, deweloperzy pozwalają nam pokierować zarówno Jackiem, jak i Mary Jane, nadając obojgu status równorzędnych bohaterów. W praktyce oznacza to naprzemienne sterowanie protagonistami, a także możliwość śledzenia fabuły z dwóch perspektyw. Taki zabieg niewątpliwie sprzyja dynamice i z udanym skutkiem wzbogaca warstwę narracyjną, zwłaszcza że przerzucani jesteśmy od jednej grywalnej postaci do drugiej akurat w chwilach zwiększonej dramaturgii.


Jak przystało na produkcję typu HOPA, nie brakuje w Port Royal scen z ukrytymi obiektami ani zadań bliższych klasycznym point and clickom, obejmujących nieskomplikowane zagadki logiczne i przedmiotowe. Gameplay pozostaje zatem zgodny z założeniami tego casualowego gatunku, acz jednocześnie widać, że twórcy bawią się takową formą rozrywki i nie poprzestają na najpopularniejszych rozwiązaniach. Ożywczym urozmaiceniem jest już samo przeskakiwanie pomiędzy dwoma postaciami, które posiadają oddzielny ekwipunek. Każda z nich ma też swój specjalny, ulokowany pod osobną ikoną gadżet. Domeną Jacka jest sięganie po podręczny zestaw wytrychów, dzięki którym rozbroimy pewne zamki metodą klikania w odpowiedniej kolejności. Natomiast w ręce Mary Jane wpadnie magiczny kompas, a jego używanie stanowi okazję do zmierzenia się z różnymi minigierkami (np. przesuwanie statku po planszy z punktem docelowym czy przestawianie kółek z fragmentami mapy tak, żeby pasowały do całego obrazka).

Różnorodność nie omija także reszty dostępnych w grze wyzwań, włącznie z tymi momentami, które polegają na intensywnym wypatrywaniu sprytnie poukrywanych rzeczy. Owszem, pojawia się podstawowy wariant scen hidden object, czyli listy z nazwami poszukiwanych rekwizytów. Ale napotkamy jeszcze choćby takie wstawki, jakie zgrabnie zawężają pole naszych działań do mniejszego okna i kilku obrazków z potrzebnymi fantami po jego bokach. Jeśli chodzi o dalsze przykłady, kiedy indziej dostałam nietypową instrukcję, bo kazano mi raz wyłapać na ekranie przedmioty o ostrym zapachu. Trafiła się również rozbudowana wariacja na temat HO, w której znajdowane obiekty służyły do zdobywania następnych, aby móc opatrzyć rannego. Niby to więc znany fanom HOPEK interaktywny rodzaj plansz, lecz ten konkretny łańcuch czynności ujął mnie szczególnym zgraniem z narracją oraz dokładniejszym oglądaniem kilku miejsc w obrębie jednego pomieszczenia.


Brawurowe ucieczki, pogonie, próby dotarcia do sekretów z przeszłości i nadnaturalne pierwiastki, a wszystko to przy wtórze klimatycznego udźwiękowienia oraz w otoczeniu nastrojowych, egzotyczno-morskich scenerii, które przykuwają wzrok wieloma detalami. Tak, solidna oprawa audiowizualna uzupełnia pulę zalet omawianej pozycji. Jeżeli wobec tego chcielibyście posmakować marynistycznych przygód w odprężającym tonie, nie wahajcie się i śmiało wypływajcie na morze wraz z bohaterami Uncharted Tides: Port Royal. Dla mnie to zdecydowanie jedna z lepszych gier HOPA, z jakimi miałam styczność. A skoro finał pozostawia ewidentną furtkę dla kontynuacji losów Mary Jane i Jacka, liczę, że będzie mi dane ponownie spotkać ten sympatyczny duet.



---------------------------------------------------

Za udostępnienie egzemplarza do recenzji dziękuję wydawcy – firmie Artifex Mundi.

12 komentarzy:

  1. Taka gra to na pewno będzie świetny wybór na jesienny wieczór żeby odpocząć z kumplem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Grafika przykuwa uwagę ;) Namówię kogoś z znajomych żeby kiedyś zagrać ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lokacje w tej grze są śliczne. Gatunek HOPA ma zresztą to do siebie, że nie zawodzi na owym polu, serwując przyjemne dla oczu plansze. :)

      Usuń
  3. Moi znajomi uwielbiają ten gatunek :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie powinni polubić również i ten tytuł. :)

      Usuń
  4. Piękna grafika. Fajna gra dla zabicia czasu :)

    OdpowiedzUsuń

System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.