wtorek, 31 sierpnia 2021

"Dziewczyna znikąd", R. L. Stine - recenzja

 


R. L. Stine to popularny amerykański pisarz, często nazywany Stephenem Kingiem literatury dziecięcej i młodzieżowej. Autor ten odpowiada za takie serie z dreszczykiem jak „Gęsia skórka” czy „Ulica strachu”. A przeczytana niedawno przeze mnie „Dziewczyna znikąd” należy właśnie do drugiego z wyżej wymienionych cyklów.

 

Skierowana do młodzieży „Ulica strachu” zadebiutowała na angielskojęzycznym rynku w 1989 r. i na przestrzeni lat doczekała się różnych spin-offów. Powieść, jaka ostatnimi czasy wpadła w moje ręce, wchodzi zaś w skład swoistego restartu marki, a jego początek przypada na 2014 r. „Dziewczyna znikąd”, której oryginalne wydanie ukazało się w 2015 r,, trafiła do Polski dopiero pod koniec lipca 2021 r., w czym przypuszczalnie mogło mieć udział niedawne przypomnienie tego cyklu za sprawą bazującej na nim trylogii filmów od Netfliksa. Na okładce rodzimej edycji książki widnieje zresztą logo owego serwisu, wespół z zachętą do seansu filmowego.

 

Co do fabuły powieści, wybierzemy się tu do fikcyjnego miasteczka Shadyside, miejsca bardzo dobrze znanego fanom serii, by prześledzić perypetie licealisty Michaela, jego dziewczyny Pepper i pozostałych członków paczki tegoż chłopaka. Jak to z nastolatkami bywa, w życiu młodych protagonistów jest czas na sprawy sercowe oraz różne przyjemności, obejmujące choćby wspólne żartowanie, granie na konsoli czy pokątne picie piwa. Nie zapominają też o szkolnych obowiązkach, acz bliski kres edukacji w liceum każe im coraz częściej myśleć o przyszłości. Jednakże w szczególności zaabsorbują ich wkrótce nieliche kłopoty, jakie zdają się mieć związek z nową uczennicą. Tajemniczą Lizzy, która niewiele o sobie mówi i wyraźnie próbuje oczarować skądinąd już „zajętego”, ale nie pozostającego obojętnym na jej wdzięk Michaela. W każdym razie, nie dość, że radosną przejażdżkę na skuterach śnieżnych, jaką urządzają sobie pewnego dnia bohaterowie, przerywa tragiczny incydent, to – w dodatku – później nastąpią jeszcze inne niebezpieczne wydarzenia.

 

Książce na pewno nie mogę zarzucić tego, że ciężko się ją czyta. R. L. Stine operuje bowiem nieskomplikowanym i zwięzłym językiem, dzięki któremu prędko przemknęłam przez kolejne strony, zwłaszcza w obliczu żwawego tempa. Ponadto, autor wykorzystuje w swej powieści m.in. motyw zemsty, ochoczo doprawiając go paranormalnymi akcentami. W ramach ciekawostki dodam, iż na pewnym etapie odzywają się nawet w owym wątku wendety echa filmu „Koszmar minionego lata”. Poza tym, na kartach utworu znalazło się także miejsce dla wyjątkowo brutalnej zbrodni sprzed kilkudziesięciu lat, o której szerzej opowiada osadzony w przeszłości prolog. Natomiast trzy najbardziej drastyczne sceny słusznie potrafią wywołać nieprzyjemne uczucie, lecz co równie zrozumiałe, nie przebijają obrzydliwością horrorów dla dorosłych – tych pokroju twórczości Grahama Mastertona. Przypominam wszak, że „Dziewczyna znikąd” to pozycja z kręgu zdecydowanie lżejszej grozy, której główną grupę odbiorców stanowią nastoletnie osoby.

 

Niestety, sęk w tym, iż całokształt jest w ogólnym rozrachunku średnio angażujący, a przedstawiona historia miejscami wypada dość chaotycznie, pomimo posiadanego potencjału. Czasami odnosiłam wrażenie, że pan Stine upchnął ciut za dużo pomysłów, co przeszkodziło satysfakcjonującemu ich rozwinięciu. Niby spojono poszczególne klocki fabularne, lecz takim klejem, którego jakość pozostawia trochę do życzenia. W efekcie pewne wydarzenia wydają się obecne na zasadzie „bo tak ma być”. Książka odznacza się też przewidywalnością, aczkolwiek w tym wypadku podejrzewam, iż – wprawdzie nie we wszystkich, ale w wybranych kwestiach – autor być może chciał specjalnie naprowadzić czytelników. Po to, by wyczekiwali momentu, kiedy kluczowe postacie zostaną wreszcie uświadomione co do niektórych rzeczy. Faktyczną niespodzianką częstuje z kolei finał, ale w nim znów wyskakuje sygnalizowany wcześniej brak dostatecznego szlifu. Przydałoby się nieco rozbudować ostatnie strony, gdyż więcej tam pośpiechu niż odpowiednio rozłożonego napięcia.

 

Nie wykluczam tego, iż wśród młodzieży, czyli docelowego grona odbiorców, znajdą się tacy czytelnicy, którzy przychylniejszym okiem spojrzą na losy Michaela i spółki. Sama za nastoletnich lat dobrze bawiłam się przy paru książkach osadzonych w uniwersum „Ulicy strachu”. Tylko że już jako osoba dorosła sięgnęłam po dwie starsze propozycje z tej serii – „Zamianę” oraz „Cichą noc”, które bardziej mnie wciągnęły niż „Dziewczyna znikąd”. I o ile tamte tytuły mogłam śmiało nazwać solidną bądź przyzwoitą lekturą, tak omawiana dziś publikacja jawi się, w moim odczuciu, jako jedynie średniaczek. Owszem, to bardzo łatwo przyswajalna rozrywka, lecz zarazem przeciętne, generalnie, czytadełko, do którego lepiej nie zasiadać z dużymi oczekiwaniami. Szkoda, bo były zadatki na naprawdę dobrą młodzieżówkę z nadnaturalnym dreszczykiem.

 

 

-------------------------------------------------------------------

Tytuł polski: Dziewczyna znikąd

Tytuł oryginalny: The Lost Girl

Cykl: Ulica Strachu

Autor: R. L. Stine

Wydawnictwo: Media Rodzina

Liczba stron: 326

 

 

18 komentarzy:

  1. Nie wiem sam - być może, jeśli będzie w bibliotece, to sięgnę, jeśli nie - to raczej nie. Z młodzieżówkami jest zawsze pewien problem - znam to z autopsji - niegdyś próbowałem pisać "fanfik" - "Pamiętników Wampirów" - wiele utartych schematów, powtórzeń. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak będzie w bibliotece, można wypożyczyć, ale nie jest to szczególnie wciągająca powieść. Również pozdrawiam. :)

      Usuń
  2. Rzadko coś czytam z tego gatunku więc pewnie nie sięgnę ale recenzję fajnie się czytało :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam ochotę przeczytać tę książkę. Pewnie będzie niedługo w bibliotece.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całkiem możliwe, to nowa publikacja, więc jest szansa, że któreś filie ją zamówią. :)

      Usuń
  4. Gęsia skórka jej jak ja to pamiętam ❤😂 a książki z dziewczyną w tytule zawsze mnie ciekawią. Intryguje i cieszy, że styl przyjemny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może akurat Tobie bardziej się spodoba ta książka.

      Usuń
    2. Chętnie bym sprawdziła. Chociaż z drugiej strony może lepiej sięgnąć po coś ambitniejszego...

      Usuń
    3. Albo coś z typowej rozrywki, tyle że ciekawszego. :)

      Usuń
  5. Z Ulicy strachu chyba niczego nie czytałam z gęsiej skórki już tak (i oglądałam też :p). Czasem ma się ochotę wrócić do tych młodzieżowych horrorów ale ma się tę świadomość, że nie zostaną odebrane tak jak kiedyś :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiadomo, najlepiej sięgać po takie książki będąc w grupie docelowej, acz czasami jest szansa, że i tak będziemy się całkiem dobrze bawić. Tu akurat było średnio, jeśli chodzi o moje odczucia. Niemniej pewnie jeszcze kiedyś coś przeczytam z tej serii - jeśli nie z nowych wydań, to może ze starszych.

      Usuń
  6. kurcze tematyka spoko dla mnie i ten klimacik ale chaotyczność akcji no nie wiem czy by mnie nie znużyła

    OdpowiedzUsuń
  7. Raczej się chyba nie skuszę na tę książkę..

    OdpowiedzUsuń

System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.