poniedziałek, 26 grudnia 2022

Christmas Stories: Yulemen Collector's Edition (PC) - recenzja

 


Christmas Stories: Yulemen to taki miks „Królowej Śniegu” Hansa Christiana Andersena i „Opowieści wigilijnej” Charlesa Dickensa, który doprawiony został m.in. domieszką islandzkiego folkloru. A podano go w formie smakowitej HOPKI, zdolnej bez trudu ukontentować sympatyków casualowego grania.

 

Omawiana produkcja wchodzi w skład serii Christmas Stories, tworzonej przez studio Elephant Games i wydawanej przez firmę Big Fish Games. Poszczególne odsłony cyklu stanowią odrębne historie, zaś tytułowi Yulemeni z tej konkretnej części są istotami związanymi ze świętowaniem Bożego Narodzenia w Islandii. Mowa o 13 Mikołajach, czyli tzw. Yule Lads. To psotne skrzaty, które pojedynczo odwiedzają ów kraj przez kilkanaście kolejnych nocy przed Wigilią.

 

Świąteczne kłopoty w Islandii

Fabuła gry zabiera odbiorców do Islandii akurat wtedy, kiedy wyżej nadmieniona tradycja zostaje zmącona przez Hansa Trappa. Ten przypominający stracha na wróble stwór, którego mogą kojarzyć osoby zainteresowane legendami rodem z francuskiej Alzacji, porywa bowiem niemal wszystkich Yulemenów i więzi ich wewnątrz magicznej kuli. Drań atakuje też dom, gdzie mieszka dwoje dzieci – grywalna bohaterka Asdis oraz jej młodszy brat Yonas. Co zatem do przewidzenia, protagonistka spróbuje pokrzyżować szyki podstępnemu Hansowi. Mówiąc krótko, trzeba ocalić Yonasa i małych Mikołajków, a tym samym islandzkie święta. Dziewczę nie będzie jednak osamotnione na placu boju, ponieważ otrzyma cenne wsparcie ze strony sympatycznego i rezolutnego Glu – ostatniego Yulemena na wolności.

 


Powstrzymanie Hansa wymaga wskoczenia wprost do kluczowych momentów z przeszłości niemilca, tj. z czasów, gdy miał ludzką postać, by odpowiednio zmodyfikować te wspomnienia. Tak poznamy początki znajomości naszego przeciwnika z Królową Śniegu, do czego doszło jeszcze za jego młodości, a także popisy pazerności i skąpstwa w wykonaniu dorosłego już Trappa, których nie powstydziłby się Dickensowski Ebenezer Scrooge przed swoim spotkaniem z duchami. Hans z teraźniejszości oczywiście nie będzie biernie patrzył na poczynania Asdis oraz Glu, lecz knowania nicponia bynajmniej nie odbierają grze gwiazdkowego klimatu. Ba, pozycja ta przez cały czas otula rozkosznie bożonarodzeniową aurą, przez którą ciężko oderwać się od komputera i przestać kibicować pozytywnym postaciom. Co prawda wątek pochodzenia rodzeństwa, które zostaje wplątane w intrygi Trappa, mógłby zostać troszkę rozszerzony, lecz nie zmienia to faktu, że twórcy zaserwowali odbiorcom sympatyczną, acz nieskomplikowaną historię o krzewieniu świątecznego ducha. Spodobał mi się także morał, zgodnie z którym nigdy nie jest za późno na zmiany na lepsze.

 

Grę autorstwa ekipy z Elephant Games przeszłam w edycji kolekcjonerskiej, która – poza takimi dodatkami jak np. tapety, soundtrack czy poradnik – zawiera bonusową przygodę, odblokowywaną po przejściu dłuższej, podstawowej historii. Naszym alter ego w tym pomniejszym rozdziale jest ktoś inny, lecz w dalszym ciągu możemy liczyć na towarzystwo Glu. Co równie ważne, zwiększono tu rolę Królowej Śniegu, gdyż to jej niecne praktyki musimy ukrócić. Ten dodatkowy rozdział przypadł mi do gustu nawet jeszcze bardziej niż główna fabuła, mimo że powiela wątek grzebania wewnątrz czyichś wspomnień. I choć owa krótka opowiastka już w pierwszej lokacji bombarduje świąteczną atmosferą, nie czuć przesytu mnóstwem okolicznościowych akcentów. Ponownie cieszy przy tym pozytywne przesłanie, w myśl którego moc świąt zwiększa szansę na skruszenie najsurowszych serc.

 


Rozmaite wyzwania

Odłóżmy teraz warstwę narracyjną na bok i przyjrzyjmy się pozostałym częściom składowym produkcji. Jak napisałam we wstępie, Christmas Stories: Yulemen reprezentuje grono casualowych gier HOPA, które bratają sekwencje hidden object z prostym point and clickiem. Takowy przepis na rozgrywkę zrealizowano bardzo dobrze. Owszem, twórcy trzymają się reguł obowiązujących w przyjętej formule zabawy, lecz przygotowany przez nich gameplay nie szczędzi interesujących urozmaiceń, które niwelują ryzyko powtarzalności. Również w obrębie kreatywnie zaprojektowanych i zróżnicowanych sekcji z wypatrywaniem ukrytych obiektów. Prócz klasycznych scen z listą kilkunastu nazw fantów do znalezienia, zmierzymy się m.in. z układaniem fragmentów ilustracji do pewnej opowieści, wyłapywaniem par przedmiotów czy szukaniem rzeczy po to, by umieścić je we właściwych miejscach na planszy. Mogłabym zresztą długo wymieniać.

 

Solidnie spisują się także elementy bliższe point and clickom. Dostajemy tutaj zagadki ekwipunkowe i sutą porcję wszelakich minigierek, np. match-3 zarówno w bardziej klasycznym wydaniu, jak też połączone ze swego rodzaju wężykiem, czy naprawdę różnorodne układanki. Do tego mamy jeszcze Glu, który przeważnie czuwa w lewym dolnym rogu ekranu, gotów, by wysłać go po trudno dostępny dla Asdis obiekt, umieścić coś gdzieś poza zasięgiem jej rąk itp. HOPKI nierzadko oferują takich kompanów, ale ów skrzat zdecydowanie jest jednym z najlepszych. Choćby dlatego, że potrafi sam opuścić swoje miejsce w interfejsie użytkownika, kiedy coś zwróci jego uwagę na danej planszy i ma nam wtedy do przekazania pewne informacje. Ponadto, doceniam dowolność w kolejności odwiedzania wspomnień Hansa. Taki zabieg nie wpływa na ogólny przebieg fabuły ani na finał, lecz okazał się miłym dodatkiem. A czy mogłabym się do czegoś przyczepić na polu mechaniki? Jedynie do drobnego zadania inwentarzowego z wykorzystaniem petardy, które zastąpiłabym bezpieczniejszym i lepiej pasującym do familijnej rozrywki rozwiązaniem.

 


Święta  w oczach i uszach

Co do oprawy audiowizualnej, to właśnie ona sprawia, że świąteczny klimat tak silnie daje o sobie znać praktycznie już w momencie odpalenia gry. Te choinki, prezenty, girlandy i inne adekwatne do czasu akcji dekoracje, wespół ze śniegiem… Na dokładkę, odmalowane z pietyzmem oraz bogatą paletą barw, dzięki czemu łatwo dać porwać się magii Bożego Narodzenia. Z kolei dodatkowa przygoda nie tylko zabiera nas do nowych lokacji, lecz również na wcześniej odwiedzane plansze, które z powodzeniem poddano pewnym modyfikacjom. Animacje, jak to w HOPACH, są oszczędne, aczkolwiek Glu spisuje się w owej materii całkiem nieźle, zwłaszcza że – przykładowo – raczy nas wypuszczaniem konfetti. A co z udźwiękowieniem? Muzyka nie obejmuje wielu ścieżek, lecz sprawdza się w roli gwiazdkowego akompaniamentu. Nie zawodzi też angielski dubbing. Negatywne emocje u Hansa słusznie odzywają się więc w pyszałkowatym głosie, u Królowej Śniegu słychać wyniosłość, a wypowiedzi Glu wzbudzają zaufanie. Niemniej trochę szkoda, że nie uświadczymy polskich napisów, które zwiększyłyby grono odbiorców tej udanej produkcji.

 

Podsumowanie

Christmas Stories: Yulemen to tytuł, w którym nie ma miejsca na nudę. Przyjemnej warstwie fabularnej towarzyszy wciągająca rozgrywka, a całość zręcznie skąpano w iście świątecznej estetyce. Czas, jaki potrzebowałam na przejście tej gry, też nie przysparza powodów do kręcenia nosem. 4 godziny z kwadransem dla głównej historii i około 90 minut dla bonusowego rozdziału stanowi dobry wynik w przypadku casualowej propozycji. Jeżeli wobec tego jesteście zwolennikami HOPEK, zacnej jakości produkcja od Elephant Games z pewnością dostarczy Wam kilku godzin satysfakcjonującej zabawy.

 


18 komentarzy:

  1. Bardzo tutaj spodobała mi się grafika - jest cudna, pozdrawiam :-) .

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny świąteczny klimacik i tyle śniegu- super przez to się gra :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękne grafiką, mogłabym zagrać, bo lubię Królową Śniegu i Opowieść wigilijną 😊

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajne, nie dość, że Islandia to jeszcze święta! :) Pograłabym sobie.

    OdpowiedzUsuń
  5. jaka cudnie graficzna świąteczna gra <3

    OdpowiedzUsuń

System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.