sobota, 14 lutego 2015

"Szczęściarz" - recenzja



Na koncie Nicholasa Sparksa znajdują się bestsellery, łączące w sobie cechy powieści obyczajowej oraz romansu. Jak to zwykle bywa w przypadku popularnych literatów, sława amerykańskiego pisarza nie umknęła oczom twórców filmowych, którzy postanowili uszczknąć co nieco z jego sukcesu. Tak więc w 1999 r. na ekrany kin wkroczył „List w butelce”, czyli pierwszy obraz oparty na książce Sparksa. Z kolei w roku 2012 swoją premierę miał melodramat pt. „Szczęściarz”, będący siódmą już produkcją na podstawie twórczości tego autora.

Film w reżyserii Scotta Hicksa przybliża nam losy sierżanta piechoty morskiej Logana Thibaulta. Odbywając służbę w Iraku, główny bohater na własnej skórze przekonuje się, czym jest piekło wojny. Pobyt na Bliskim Wschodzie nie pozostaje bez wpływu na życie protagonisty. Logan nabawia się powojennej traumy, a co za tym idzie ma problemy z normalnym funkcjonowaniem po powrocie do rodzinnych Stanów. Nerwowo reaguje na hałasy przypominające przeżyty koszmar, np. na odgłosy strzałów w grze video. Poza tym, niezbyt dobrze czuje się ze świadomością, iż zginął niejeden towarzysz broni. Jednak to właśnie w Iraku spotyka go coś, co daje mu szansę na spokojną i szczęśliwą egzystencję. Mężczyzna znajduje tam bowiem fotografię młodej kobiety. W pierwszej chwili, fakt ten nie wydaje się niczym szczególnym. Ot komuś wypadło zdjęcie, dlatego leżało sobie wśród piachu i kamieni. W ferworze walk łatwo przecież o zgubienie różnorakich drobiazgów, nawet jeśli są ważne dla ich posiadaczy. Być może pan Thibault również nie rozwodziłby się dłużej nad cudzą fotką, lecz przez wzgląd na pewne wydarzenia, nie zapomni o swoim znalezisku.

Co takiego sprawiło, że zdjęcie wywrze ogromny wpływ na życie Logana? Otóż mężczyźnie udaje się uniknąć śmierci niemalże zaraz po tym, jak trafia ono w jego ręce. Na dodatek, to nie jedyna sytuacja, kiedy wychodzi cało z opresji. W związku z powyższym, żołnierz zaczyna postrzegać fotografię dziewczyny jako talizman ochronny, a nią samą bierze za swojego Anioła Stróża. W głowie chłopaka kołacze się myśl, iż powinien podziękować za opiekę oraz spłacić dług wdzięczności. Wkrótce też przystępuje do wprowadzania zamiarów w czyny i postanawia odszukać tajemniczą nieznajomą. Nogi poniosą go do Luizjany, gdzie mieszka owa niewiasta. Były wojskowy odkrywa, że nazywa się ona Beth Green, wraz z babcią Ellie prowadzi hotel dla zwierząt, jest rozwódką i ma kilkuletniego syna Bena. Jako że kobiety potrzebują kogoś do pomocy, Logan zostaje przez nie zatrudniony. Mężczyzna zyskuje w ten sposób nie tylko pracę, ale i okazję do bliższego poznania Beth.

„Szczęściarz” nie jest zatem studium skołowanej psychiki żołnierza, któremu ciężko uporać się z traumatycznymi wspomnieniami z pola walki. Twórcy nie wnikają głębiej w ten wątek, lecz nie przemawia to na niekorzyść amerykańskiej produkcji. Delikatne zarysowanie owego tematu usprawiedliwia przeniesienie Logana do niewielkiej miejscowości, gdzie panuje względny spokój. Pan Thibault należy zresztą do sympatycznych i bezkonfliktowych osób, a praca u pań Green nie stresuje go. Wewnętrznemu wyciszeniu bohatera sprzyjają ponadto długie spacery na łonie natury. Główny motyw obrazu stanowi natomiast rozkwitające pomiędzy Beth a Loganem uczucie, aczkolwiek oboje zmagają się z problemami. Od momentu, kiedy stają przed sobą twarzą w twarz, większy nacisk położono na troski, które trapią kobietę. Dzieje się tak ze zrozumiałych powodów. Po pierwsze, naturalną koleją rzeczy jest bliższe przedstawienie bohaterki. Po drugie, zmartwienia Beth rzutują na romans z sierżantem, prócz kilku innych czynników.

W filmie nie mogło oczywiście zabraknąć komplikacji, bez względu na przynależność gatunkową fabuły. Na szczęście, nie przesadzono z zawirowaniami wokół protagonistów, przez co nie musimy śledzić historii rodem z latynoskiej telenoweli. Perypetie Logana oraz Beth potrafią wzruszyć, zachowując z grubsza cechy prawdopodobieństwa i nie strasząc nadmiarem nielogiczności. Co się tyczy problemów młodszej z pań Green, mamy tu do czynienia z wrażliwą kobietą, która nie prowadzi bujnego życia towarzyskiego. Rozczarowana małżeństwem, po rozwodzie poświęca się wychowywaniu syna. Stąd też nie od razu obdarza żołnierza zaufaniem. Rosnąca pomiędzy bohaterami zażyłość jest zaś nie w smak Keithowi Claytonowi, byłemu mężowi Beth. Ów jegomość to przykład zarozumiałego bufona, który lubi rządzić. W utrzymaniu pewności siebie pomaga mu posada zastępcy szeryfa oraz wpływy, jakie posiada ojciec Claytona. Keith uważa, iż spluwa oraz stanowisko pozwalają mu na więcej. Logana traktuje z pogardą i widzi w nim rywala, mimo że nie jest już z Beth.

Relacje postaci wypadają wiarygodnie dzięki dobrej grze aktorskiej. Jeśli chodzi o Zaca Efrona, niesłusznie jest krzywo patrzeć na chłopaka przez pryzmat serii High School Musical, która przyniosła mu popularność. Nie bronię młodego aktora z powodu fanowskiego zaślepienia, gdyż HSM to nie moja bajka i nie planuję zapoznawać się z owym cyklem. Oglądając „Szczęściarza”, liczyło się dla mnie to, jak spisał się w tej konkretnej pozycji. Co najważniejsze, Logan w interpretacji Efrona jest autentyczny i wzbudza sympatię widzów. Równie dobrze z powierzonego zadania wywiązuje się jego ekranowy adwersarz, czyli Jay R. Ferguson w roli niemiłego stróża prawa. Z powodzeniem tworzy stuprocentowe przeciwieństwo Thibaulta, sprawiając, że poczujemy niechęć do Claytona. Jednocześnie potrafi ukazać swojego bohatera od nieco innej strony, kiedy zajdzie taka potrzeba. Z reszty ekipy szczególnie w pamięć zapada Blythe Danner jako pełna pogody ducha Ellie. Babcia Beth reprezentuje tzw. głos rozsądku, zachęca wnuczkę do walki o prawo do szczęścia, a także wprowadza do scenariusza trochę humoru.

Historia Logana Thibaulta nie zmieni opinii osób, które krzywią się na dźwięk słowa „melodramat”. Niemniej w swojej kategorii jest dobrą produkcją i spełni oczekiwania wielbicieli romantycznych opowieści. Do zalet „Szczęściarza” muszę jeszcze doliczyć piękne luizjańskie plenery, które sprzyjają miłosnym uniesieniom. Jeżeli więc lubicie wzruszać się w trakcie seansu i zarazem szukacie czegoś bez zbędnego patosu, obraz Scotta Hicksa wydaje się jak najbardziej trafnym wyborem.


Ocena: 7/10


Tytuł polski: Szczęściarz
Tytuł oryginalny: The Lucky One
Reżyseria: Scott Hicks
Scenariusz: Will Fetters
Obsada: Zac Efron, Taylor Schilling, Jay R. Ferguson, Blythe Danner
Gatunek: melodramat
Produkcja: USA
Rok produkcji: 2012
Czas trwania: 97 minut

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

System komentarzy, tak jak cały blog, funkcjonuje na platformie Blogger, gdzie stosowane są zasady polityki prywatności Google.